Piąta siła. Apokalipsy czas najwyższy Piotra Rutkowskiego u steru galaktyki umieszcza rachunek prawdopodobieństwa, zaś zarządcą czyni Pierwszego, tj. nieskończony zbiór algorytmów i cyfrową kwintesencję intelektu, ale o podejściu ekonoma doglądającego gospodarki. Za pomocników ma binarnych wspólników, więc to nie tylko biznesowy żargon, ale w ogóle korporacyjny model wszechświata. Żeby kosmiczny interes się kręcił, przynajmniej do następnego cyklu, można dokonywać niewielkich korekt, ale zasadą podstawową jest laissez-fairyzm, przynajmniej do chwili, aż postęp naukowy każdej cywilizacji wydźwignie ją od poziomu posługiwania się czterema fundamentalnymi siłami natury do — Teorii Uniwersalnej.
Ile waży A. Dońda
Polska literatura SF stawia przed twórcami konieczność udowodnienia, że mają prawo zabierać w niej głos po Stanisławie Lemie. Zasięg czy ciężar jego dorobku są kolosalne, a do tego „umiał w poczucie humoru”, co nie ułatwia zadania. Trzeba jednak jakoś wyjść spod tego cienia, bo niektórych jego pomysłów aż żal nie rozwijać. Profesor A. Dońda, twórca śwarnetyki, fanfarami powitałby cel galaktycznego biznesu, którym jest osiągnięcie intelektualnej masy krytycznej. Rzecz w tym, że indywidualny intelekt, nawet najwspanialszy, nie ma znaczenia, albowiem nie ma z niego żadnego pożytku w galaktyce; chodzi wyłącznie o intelekt liczony sumarycznie dla całej planety. To dlatego, że tylko wtedy cywilizacja może okazać się przydatna w swoich poczynaniach dla Zarządu Galaktyki: postęp naukowo-techniczny odkryje dla niej teorię grawitacji kwantowej, a ciekawość poznawcza pchnie na ścieżkę poznania Wszechświata. I to nie tylko tego przed swoim nosem czy w układzie własnej życiodajnej gwiazdy — mówimy o naprawdę dalekich wycieczkach. A jak już się taka cywilizacja wyprawi, będzie rachować, poznawać i opisywać — będzie wnosić porządek. A porządną galaktyką daleko łatwiej zarządzać niż zabałaganioną.
Idzie człowiek, niesie wojnę
Czas, kiedy literatura SF dawała nadzieję na oparte na szacunku ułożenie relacji w domu i przyszłą współpracę w kosmosie, niestety minął. Dzisiaj zastanawiamy się raczej, co zrobi plemienny człowiek z technologią fizyka kwantowego gdy już wyprawi się w gwiazdy. I jak wiele tych plemiennych walk o miedzę pomieści kosmos. To nie przypadek, że nowa ziemska kolonia w układzie Kepler—186 dzielnice nazywa od funkcji wojennych — zamiast śródmieścia jest sztab — a kontakt z inną cywilizacją zaczyna od podziału miedzy na naszą—waszą. W dzieło Piotra Rutkowskiego wpisane są wszystkie znane nam dzisiaj podziały oraz bezradność wobec anonimowej nieprawości, w którą krzepnie tak wiele ludzkich tworów, gdy nabierają skali masowej. Jeśli nie umiemy skutecznie zwalczyć głodu na Ziemi, trudno się dziwić, że menu astronautów w ISS obejmuje martwe zwierzęta, a jedna z bohaterek w podróż do odległego o pięćset lat świetlnych układu gwiezdnego zabrała dwusilnikowy górnopłat Suchoj T-50, swoją bojową dzielnością niewiele tylko ustępujący maszynie amerykańskiej.
Piąta siła i trzecia droga
Jest więc Piąta siła tyleż rozpisaną na 770 stron epopeją o bohaterach — nie tylko Ziemianach — i ich walce, co mapą wskazującą przeszkody na drodze do prawdziwej i jednocześnie ludzkiej wielkości. W tym na pewno odkurza to przebrzmiałe, ale założycielskie dla SF marzenie o lepszej przyszłości. Nie jest to jednak osiągane przez postęp naukowy i techniczny, a przez refleksję o nas jako wspólnocie, która z tego postępu korzysta. Wspólnocie wodzonej za nos przez liderów, którzy „od kiedy pierwszy z nich pojawił się na Ziemi, nieprzerwanie organizują ogólnoświatowe igrzyska nienawiści, a bilety na te igrzyska sprzedają duchowni w kasach zwanych świątyniami.” Jak dotąd nic jednak lepszego Ziemianie nie wymyślili, więc pozostaje pytanie, czy pomiędzy ratio ekonomicznym Rady Nadzorczej Drogi Mlecznej a zmorą plemiennych instynktów znajdą ludzie Piątą siłę, która pokierowałaby rozum nie przymuszając do zrezygnowania z idei i wartości.
Książkę mogą Państwo zamówić pod adresem: https://wfw.com.pl/ksiazki/piata-sila-apokalipsy-czas-najwyzszy/