W najbardziej pamiętnym zadaniu „Dzikiego Gonu” Geralt dowiaduje się, że Krwawy Baron, władający kasztelem Wrońce watażka, skrywa mroczny sekret. Za sprawą magii wiedźm jego żona poroniła, a że płód został pochowany bez właściwego obrządku, powrócił do żywych, by jako demoniczny poroniec zemścić się na rodzicielu.
Przenieśmy tę powiastkę we współczesne realia. Krwawym Baronem będzie w naszej historii CD Projekt, wiedźmami – hakerzy, którzy podstępem włamali się na jego serwery, dzieckiem zaś – zgromadzone na nich dane. Finał historii zależy wyłącznie od tego, jak były one przechowywane.
Milion dolarów po raz pierwszy
Od premiery „Cyberpunka 2077” CD Projekt wzbudza mieszaninę rozczarowania i Schadenfreude, ale w tym tygodniu zasłużył wyłącznie na współczucie. We wtorek (a zatem, o ironio, w Dzień Bezpiecznego Internetu!) spółka poinformowała, że cyberprzestępcy przełamali jej zabezpieczenia. Choć hakerzy chcieli dogadać się zakulisowo, warszawiacy publicznie obwieścili, że z szantażystami do stołu usiąść nie zamierzają.
Sprawcy pokazali więc, że nie blefują, udostępniając na forach hakerskich pliki karcianego „Gwinta”. Zapowiedzieli również aukcję, na której wystawią resztę swoich zdobyczy, w tym kody źródłowe hitów studia, jej autorską technologię (silnik REDengine) oraz poufne dokumenty, zawierające m.in. informacje z działu HR. Cena wywoławcza wyniosła milion dolarów, pojawiła się również opcja błyskawicznego zakupu za – bagatela – siedmiokrotność tej sumy.