Cybercrunch, czyli dlaczego gry robi się przez sześć dni w tygodniu
CD Projekt Red to firma, dzięki której polska popkultura odniosła jeden ze swoich największych sukcesów. Seria „The Witcher”, komputerowa adaptacja powieści fantasy Andrzeja Sapkowskiego, zyskała uznanie graczy, krytyków, a także inwestorów giełdowych. Być może to właśnie ten ostatni czynnik sprawia, że na CDP Red i ich nową epicką produkcję, tym razem futurystyczną grę „Cyberpunk 2077”, zwróconych jest tyle oczu. Jak pamiętamy, wrzucenie na Twittera posta o treści „beep” sprawiło, że zareagowała giełda. Przestaje więc dziwić, że tyle emocji budzą kolejne zapowiedzi czy problemy z przesuwaniem premiery.
Gra ma trafić na rynek jeszcze w tym roku, ale okazało się, że ostatnie szlify wymagać będą obowiązkowego sześciodniowego tygodnia pracy. Tzw. crunch, czyli intensywna praca w nadgodzinach, jest znanym od lat problemem produkcji gier wideo. Dyskusję na ten temat utrudnia fakt, że wiele osób związanych z branżą rzecz uważa za normę. „Taka jest specyfika”, wybrzmiewa mantra, „jak tego nie rozumiesz, to się nie znasz”.
Komentarze pod artykułami (reportaż Adriany Rozwadowskiej w „Gazecie Wyborczej” czy tekst Katarzyny Babis w „Krytyce Politycznej”) pokazują szerszy problem, jaki Polacy mają z rozmową o warunkach pracy, nie tylko przy grach wideo. O czym więc mówimy, gdy mówimy o „crunchu” w CD Projekt Red?