Gdybym był Jakubem Żulczykiem, przyjąłbym odtąd pseudonim artystyczny Jakub Wniełasce. W taki sposób mógłbym upamiętnić smakowitą aferkę z łaską i niełaską, której byłbym w tych dniach bohaterem (o ile – powtórzmy – byłbym Żulczykiem, jak jestem Hartmanem). Na razie Żulczykiem jest Żulczyk i decyzja należy do niego.
Andrzej Duda i słowo na „d”
Otóż wzięty ten pisarz spotkał się właśnie z pewnego rodzaju afrontem ze strony Instytutu Książki, który to odmówił tłumaczce Danucie Stok, zamierzającej przełożyć fragment jego nowej książki „Informacja zwrotna” na język angielski, dotacji w ramach programu służącego tworzeniu propozycji wydawniczych dla wydawców zagranicznych. Afront wyraża się w zapewnieniu opinii publicznej przez tę szacowną instytucję, że odmowa nastąpiła z przyczyn merytorycznych, a nie – jak napisała w mailu pracownica Instytutu do pani Stok – z powodu popadnięcia przez pana Żulczyka w niełaskę. Z pewnością „merytoryka” upokarza boleśniej niż niełaska u TEJ władzy, która jest raczej tytułem do dumy niż wstydu. Nic więc dziwnego, że Jakub Żulczyk pospieszył z pochwaleniem się w medium społecznościowym na literę „F”, że został właśnie autorem w niełasce.
Niełaska Żulczyka byłaby nawet całkiem słusznie mu należna, gdyż raczył był swego czasu nazwać samego Pana Prezydenta Doktora Andrzeja Dudę słowem na „d”, oznaczającym niegdyś jednostkę chorobową z zakresu deficytów rozwojowych natury intelektualnej.