Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kultura

Tu kręcili „Faudę”. Ale życie to więcej niż serial

Wspólne ćwiczenia amerykańskich i izraelskich żołnierzy w Mini Gazie w 2017 r. Wspólne ćwiczenia amerykańskich i izraelskich żołnierzy w Mini Gazie w 2017 r. Ziv Koren / Polaris / EAST NEWS
W bazie wojskowej nieopodal Strefy Gazy żołnierze ćwiczą metody walki na arabskich terenach. Służy im do tego makieta miasta, którą można zobaczyć również w serialowej „Faudzie”. Właśnie miał premierę czwarty sezon.

Nie wolno przekraczać tej linii – instruuje gen. Benzi Gruber, wskazując zakopane przy piaszczystej drodze betonowe studzienki. Dziennikarze posłusznie ustawiają się za nimi. Kilka minut później mundurowy jest już w czołgu i wrzuca gaz. Ryk, huk, tumany kurzu wzbijają się w powietrze, ma się wrażenie, że ważąca 60 ton maszyna na pełnej prędkości zaraz wjedzie w ludzi. W ostatniej chwili Gruber bierze zakręt w lewo, a czołg znika w obłoku piasku.

Jesteśmy w bazie Tze’elim na pustyni Negew, 15–20 km od granicy ze Strefą Gazy. Gruber zna tu każdy kamień, jest zastępcą dowódcy dywizji zmechanizowanej (to głównie rezerwiści), pod komendą ma 20 tys. żołnierzy. Znajduje się tutaj tzw. Mini-Gaza, największe w Izraelu miejsce szkoleniowe, które wiernie odzwierciedla dowolne arabskie miasteczko na Bliskim Wschodzie.

Żołnierz ma czuć, że jest w Gazie

Stoimy na sporym okrągłym placu. Jest typowa miejska zabudowa, budynki bez szyb w oknach, nieopodal rynek z wąskimi uliczkami, dalej improwizowany obóz dla uchodźców. – Szkolimy żołnierzy, by umieli walczyć w różnych warunkach zabudowy. Musimy mieć pewność, że nocą poczują się, jakby naprawdę byli w Bint Dżbeil w Libanie, Bani Suhajla w Gazie, w Kunejtra w Syrii. Nie wiemy, gdzie się odbędzie kolejna operacja – tłumaczy gen. Gruber.

Nie dziwi zatem troska o szczegóły. Na murach są wymalowane palestyńskie flagi, graffiti, jest wielki portret szejka Jasina, byłego duchowego przywódcy Hamasu, zabitego w izraelskim ostrzale w 2014 r., gdy opuszczał meczet w Gazie. Widać napisy: „Krew poświęcimy za ciebie, Palestyno”, „Allah Akbar”, wers „Shahady”. Jeden z szyldów zachęca: „Duży wybór zastawy stołowej z plastiku i kartonu, na wszystkie okazje i w przystępnych cenach”, inny reklamuje serwis samochodowy – wszystko po arabsku, rzecz jasna, bo ma być w miarę „naprawdę”. I do pewnego stopnia jest – nieco wyblakłe i poszarpane plakaty, jak się okazuje, przedstawiają realne postaci: Huthaifa Sulejmana, 18-latka zastrzelonego przez izraelską armię w Tulkarm, czy Ahmeda Ismaila Mohammeda Garrara, który zginął w zamieszkach w Dżeninie w 2018 r. Co prawda na jednym z budynków widnieje napis „stołówka” po hebrajsku. Stoi tu też „meczet”, jedyny na Bliskim Wschodzie z automatem z colą, jak zachwala Gruber.

„Miasto” jest aktorem – czasem odbywają się tu wielotysięczne demonstracje, innym razem nocne walki. Na stałe zainstalowano tu jednostkę (składa się w większości z kobiet), która udaje nieprzyjaciela. – Są terrorystami, próbują porywać żołnierzy. Grają Hamas i Hezbollah, stosując techniki walki typowe dla tych organizacji. Żołnierze są uczeni, jak nie stać się celem i nie zostać porwanym. Podstawowa zasada: nie przemieszczać się w pojedynkę – relacjonuje gen. Gruber.

Największym zagrożeniem dla żołnierzy w miastach na całym świecie jest tzw. ogień przyjacielski, zwłaszcza nocą. – Wchodzisz na placyk, z prawej strony masz jeden oddział, z lewej drugi, dookoła wielopiętrowe budynki... Czasem nie wiadomo, kto strzela. Od przyjacielskiego ognia najwięcej żołnierzy ginie i odnosi rany – tłumaczy generał. Tutaj to się ćwiczy, ale bez użycia ostrej amunicji. Ćwiczenia z ostrą amunicją i czołgami odbywają się dla bezpieczeństwa w opuszczonej bazie wojskowej kilka kilometrów dalej.

Musimy się pospieszyć, bo dziś szkoli się tajna jednostka z nowym sprzętem. Nie wolno fotografować żołnierzy, ale ciekawie obserwuje się ich przygotowania. W programie są akurat chyba walki wśród cywilów, bo nieopodal kręci się arabski chłopak z piłką. Gen. Gruber nie chce, byśmy uwierzyli, że to wszystko wyłącznie iluzja i statyści. – Myślicie, że to film? Kiedy wracam z pola bitwy, a byłem na sześciu, niosę na grzbiecie wszystkich, których zabiłem. Śnię o wojnie każdej nocy, żona mówi, że krzyczę – opowiada.

Czytaj też: Wieczny konflikt izraelsko-palestyński. Pora zmienić strategię

Gen. Benzi Gruber na głównym placu w Mini Gazie. Za jego plecami budynek z portretem szejka JasinaAgnieszka Zagner/PolitykaGen. Benzi Gruber na głównym placu w Mini Gazie. Za jego plecami budynek z portretem szejka Jasina

Mini-Gaza, szklarnia i tunel

Oddzielna sprawa to tunele z Gazy. Hamas nękał miejscowości w południowym Izraelu właśnie dzięki nim, dlatego w 2014 r. izraelska armia zniszczyła ok. 30 podziemnych przejść, a potem jeszcze 20. W następnych latach Izrael wzdłuż granicy z enklawą postawił specjalne ogrodzenie do wykrywania podejrzanej aktywności podziemnej, ale od czasu do czasu przeciwnicy wykazują się pomysłowością. Dzięki detektorom zainstalowanym w 2020 r. żołnierze ze specjalnej jednostki wykryli najgłębszy do tej pory tunel, sięgający 70 m. Zbudowany z betonu, nie szerszy niż ramiona człowieka; od głównego korytarza odchodziły pomieszczenia mogące służyć za schron dla sprzętu, miejsce odpoczynku, pomagały się też mijać. Bojownicy Hamasu mogli tu przebywać kilka dni, przygotowując się do ataku. Powietrze pod ziemią było ponoć „gorące, zakurzone, gęste i duszne”.

Skąd wiadomo, gdzie jest tunel? – Wskazówką są szklarnie, tunele często buduje się pod nimi. Nasze drony wyłapują próby kopania tuneli na otwartych przestrzeniach, ale w szklarni łatwo ukryć piasek – zdradza generał.

W Mini-Gazie i w tej kwestii architekci zadbali o realia. Stoi budynek udający szklarnię. Samo wejście nie prowadzi w dół, ale do góry, trzeba się nieźle nagimnastykować, by przerzucić nogi nad murkiem. W tunelu jest wąsko, ciasno i ciemno, co kilka metrów od głównego korytarza odchodzą odnogi, zakręty. Po drodze mijamy też miejsce, przez które można się wydostać na powierzchnię, zasypane śmieciami i ptasimi odchodami. Realizm czasem jest aż nazbyt dosłowny. Trudno powiedzieć, czy tunel ma 100, czy 500 m. – 12 km, do samej Gazy – śmieje się Gruber.

Jak się walczy w tunelu? Najpierw trzeba poznać jego rozkład. Żołnierze wysyłają psy i roboty i puszczają kolorowy dym, by sprawdzić, którędy się wydostanie. Powstaje mapa tunelu, bez której łatwo natknąć się na pułapki.

Mini Gaza, makieta do ćwiczeń dla izraelskiej armiiAgnieszka Zagner/PolitykaMini Gaza, makieta do ćwiczeń dla izraelskiej armii

„Fauda”. Fikcja czy rzeczywistość?

Makieta arabskiego miasta przydaje się nie tylko żołnierzom, ale i filmowcom. Twórcy popularnego serialu „Fauda” w Mini-Gazie są co roku, służyła za plan filmowy w trzecim sezonie, którego akcja toczy się głównie w Strefie Gazy. – Twórcy nie muszą korzystać z naszych profesjonalnych wskazówek, oni doskonale wiedzą, co robić i jak to wszystko działa – śmieje się gen. Gruber. I to absolutna prawda. Dziennikarz Avi Issacharoff i odgrywający główną rolę Lior Raz napisali scenariusz, opierając się na własnych doświadczeniach. Znają się od 16. roku życia, służyli w specjalnej jednostce Duvdevan (hebr. wisienka) będącej częścią Mista’arawim, sił specjalnych wykonujących zadania wywiadowcze lub operacyjno-rozpoznawcze pod przykrywką w arabskiej społeczności. Obaj mówią po arabsku, ich rodzice pochodzą z państw arabskich na Bliskim Wschodzie.

Lior Raz jako Doron Kavillio wciela się w rolę szefa oddziału, który wykonuje tajne misje na Zachodnim Brzegu albo w Gazie. Tytułowa „fauda” była wezwaniem Palestyńczyków podczas pierwszej intifady do demonstracji przeciw Izraelowi, natomiast dla izraelskich służb to słowo klucz, rodzaj sygnału s.o.s., na wypadek gdy oddział został zdemaskowany na arabskim terytorium.

Twórcom oberwało się wprawdzie za idealizowanie izraelskich służb, jednostronność i pogardliwy stosunek do arabskiej społeczności. Nie zmienia to faktu, że wszystkie sezony okazały się przebojem.

Mini-Gaza, czyli plan serialu „Fauda”mat. pr.Mini-Gaza, czyli plan serialu „Fauda”

Zapewne część sukcesu twórcy zawdzięczają osobistym związkom z akcją serialu i niesamowitym zbiegom okoliczności. Narzeczona Liora w 1990 r. padła ofiarą nożownika, który ponad 20 lat później był jednym z 1027 palestyńskich więźniów wymienionych za Gilada Szalita. Ten został porwany w 2006 r. przez bojowników z Gazy, którzy przedarli się do izraelskiego posterunku przez tunele. Nożownik po wydaleniu do Gazy ożenił się z siostrą Mosaby Hassana Jusufa, syna szefa Hamasu, który nawiązał współpracę z izraelskimi służbami. Avi Issacharoff uważa Zielonego Księcia za przyjaciela, to on opisał jego historię na łamach dziennika „Ha’aretz” w 2009 r. Od niego się dowiedział, że nożownik poślubił jego siostrę.

Pierwszy sezon „Faudy” kręcono w czasie wojny w Gazie w 2014, rok później miał premierę na izraelskim kanale telewizji satelitarnej. Od 2016 r. jest dostępny na Netflixie i zyskał międzynarodową sławę, zdobywając popularność także w krajach arabskich. Trzeci sezon był na pierwszym miejscu serwisu w Libanie, w pierwszej piątce w Jordanii i Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Czwarty miał powstać w Ukrainie, ale ze względu na rosnące napięcie ze strony Rosji plan filmowy przeniesiono do Budapesztu. W Polsce można go obejrzeć od 20 stycznia.

Czytaj też: Dlaczego nie można rozwiązać konfliktu izraelsko-palestyńskiego

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną