Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kultura

Od czasu do czasu... nawet The Beatles wydają nowy utwór

The Beatles The Beatles Universal Archive / Universal Images Group / Forum
2 listopada ukaże się „Now and Then”, pierwsza od 27 lat premierowa piosenka The Beatles. Skąd się wzięła? W jaki sposób powstała? I dlaczego słuchamy jej teraz?

„I teraz to prawda / To wszystko twoja sprawka / I jeśli mi się uda / To też twoja zasługa” – śpiewał w 1979 r. John Lennon przy akompaniamencie domowego pianina. Mieszkał wtedy w luksusowym apartamentowcu Dakota na Manhattanie i prowadził życie względnego odludka, dbając – za namową Yoko Ono – o jak największą prywatność. Opiekował się czteroletnim synem Seanem, regularnie wychodził z nim na spacery do Central Parku albo na pływalnię. Ale – jak to opisuje biograf Lennona Philip Norman – „pomimo paktu, jaki zawarł z Yoko, i swoich obowiązków wobec Seana, nie porzucił całkowicie komponowania muzyki”.

Nagrywał jednak szybko, a jego ówczesne piosenki miały charakter szkiców. Najczęściej poświęconych miłości – ale czy w tym wypadku do Yoko, czy może do dziecka, a może do obojga, trudno rozsądzić. „Od czasu do czasu / Potrzebuję mieć cię obok” – słyszymy w refrenie. A może „Mieć WAS obok?”. 2 listopada interpretować ten króciutki tekst będzie już cały świat, bo rzecz zostanie opublikowana jako ostatnia (przynajmniej takie są zapowiedzi) piosenka The Beatles.

Skąd ta nowa piosenka The Beatles

Jak do tego doszło? To długi proces. W połowie lat 90., gdy trzej żyjący jeszcze Beatlesi (George Harrison zmarł w 2001 r.) przygotowywali przekrojowy projekt „The Beatles Anthology”, wykorzystali taśmę, którą wręczyła im Ono – były na niej m.in. wersje demo „Free as a Bird” i „Real Love”. Pozostali muzycy dograli swoje partie, z pomocą Jeffa Lynne’a z Electric Light Orchestra (który na moment stał się „piątym Beatlesem”), i w ten sposób zespół nagrał nowe piosenki, choć w teorii od dawna nie istniał. Usiedli też do „Now and Then”, próbowali ten szkic zamienić w kolejny utwór, ale pojawiły się obiekcje. Harrisonowi się nie podobał. Poza tym nie sposób było wykorzystać głosu razem z partią pianina, która nie brzmiała najlepiej, a Lennon nagrywał wszystko razem na jedną ścieżkę, na magnetofon w systemie mono. Ten szkic trafił więc z powrotem na półkę.

Szansa przyszła dość niespodziewanie po latach. Peter Jackson, nowozelandzki reżyser filmowy znany z ekranizacji powieści J.R.R. Tolkiena, zrealizował w 2021 r. trzyodcinkowy serial dokumentalny „The Beatles: Get Back” o sesjach pożegnalnego albumu Beatlesów „Let It Be”. Oryginalnie ekipa filmowa nagrywała całe sesje odbywające się w 1969 r., magnetofon rejestrował wszystkie rozmowy w studiu, ale wielu głosów nie było słychać, bo zagłuszały je instrumenty. Jackson, posługujący się tymi archiwalnymi nagraniami, zamówił więc specjalny system wykorzystujący algorytmy sztucznej inteligencji, by rozdzielić zapis mono na ścieżki poszczególnych instrumentów. Zmiksował dźwięki ze studia od nowa i ujawnił to, co ukryte. Swój system nazwał Mal – na cześć Mala Evansa, tour managera Beatlesów, który co rusz pojawia się w kadrze.

Tak powstało „Now and Then”

Tu pojawiła się szansa na powrót do „Now and Then”. Żyjący muzycy zespołu poprosili Jacksona o odseparowanie ścieżek, dostając w efekcie czystą linię wokalu Lennona. Paul McCartney dograł bas, Ringo Starr – perkusję, wspólnie z producentem Gilesem Martinem (synem słynnego George’a Martina) dograli smyczki, żeby było bardziej w duchu Beatlesów, a solo gitarowe zostało zmontowane z partii Harrisona nagranych jeszcze podczas sesji w 1995 r. Tak żeby w piosence pojawili się wszyscy muzycy grupy – żywi czy martwi.

Powstało coś, co może się kojarzyć z „Free as a Bird” – piosenka równie melancholijna i w podobnym stopniu naznaczona szkicowością, ale w jakimś sensie odpowiadająca temu, czym mogą być dziś zdziesiątkowani Beatlesi. W całej dyskografii to drobiazg, który wiele nie zmienia, ale pozwoli całej machinie marketingu na nowo zwrócić uwagę na znacznie istotniejsze nagrania z lat 60.

Ile Beatlesów w Beatlesach

Nie jest to w żadnym razie – jak podkreślają twórcy – dopisanie czegoś za pomocą AI, tylko wykorzystanie uczenia maszynowego do technicznej obróbki wyjściowego demo. „Bawimy się nowoczesną technologią, która pewnie interesowałaby nas, gdyby zespół ciągle istniał” – komentuje McCartney w krótkim filmie opowiadającym losy utworu, który 1 listopada nada telewizja. Następnego dnia każdy już będzie mógł posłuchać piosenki – ukaże się w wersji cyfrowej oraz na specjalnym singlu z „Love Me Do”, pierwszym przebojem grupy, na drugiej stronie. 3 listopada pojawi się klip do starej-nowej piosenki, która pewnie po latach znów wprowadzi znajomą nazwę na listy bestsellerów.

Będzie sobie można wtedy odpowiedzieć na pytanie, ile Beatlesów w Beatlesach. I zastanowić się, co też teraz można będzie zrobić z technologią, którą przyniósł zespołowi Peter Jackson, najwyraźniej aktualny „piąty Beatles”. A która może sprawić, że dzisiejszy muzyczny świat jeszcze mocniej zanurzy się w archiwach.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Mamy wysyp dorosłych z diagnozami spektrum autyzmu. Co to mówi o nich i o świecie?

Przez ostatnich pięć lat diagnoz autyzmu w Polsce przybyło o 100 proc. Odczucie ulgi z czasem uruchamia się u niemal wszystkich, bo prawie u wszystkich diagnoza jest jak przełącznik z trybu chaosu na wyjaśnienie, porządek. A porządek w spektrum zazwyczaj się ceni.

Joanna Cieśla
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną