Recenzja wystawy: "Ekonomia w sztuce"
Powszechną praktyką wszelkich muzeów i galerii jest regularne dawkowanie nowych wystaw – co miesiąc czy kwartał.
Powszechną praktyką wszelkich muzeów i galerii jest regularne dawkowanie nowych wystaw – co miesiąc czy kwartał.
Na tę ważną wystawę wybrano 150 spośród 300 dzieł sztuki, które udało się dotychczas zgromadzić.
W zebranych pracach pojawiają się kobiety jako matki, towarzyszki życia i gospodynie, są też niewiasty-muzy czy wojowniczki, a także postaci historyczne i mitologiczne.
Śmiało można zaryzykować opinię, że nie było w historii malarstwa polskiego artysty, który z równą biegłością malowałby kwiaty w wazonach.
Drewiński to artysta, który ze szczególnym upodobaniem i umiejętnością potrafi korzystać z takich narzędzi perswazji, jak ironia i groteska.
Merytorycznie ta wystawa to radosny miszmasz epok, stylów i tematów.
Wystawa nie jest jakimś artystycznym rarytasem, bo Dwurnika wystawia się w Polsce dość regularnie. Kogo jednak dotychczas ominęły te prezentacje, ten czasu poświęconego wystawie z pewnością nie uzna za stracony.
Z góry uprzedzam: to nie celebrycka wystawa, tematem której jest to, jak mieszkają najbogatsi Polacy.
Kawał wyśmienitego warsztatu fotograficznego w wykonaniu czterech mistrzów obiektywu: Konstantego Jarochowskiego, Wiesława Prażucha, Władysława Sławnego i Jana Kosidowskiego.
Gdyby szukać w polskiej kulturze XX w. twórców najbardziej uniwersalnych, a równocześnie kreatywnych, to wybór padłby zapewne na Franciszkę i Stefana Themersonów.
Wypada zacząć od krótkiego przypomnienia. Formacja artystyczna Gruppa istniała między 1982 a 1992 r., a jej legenda zdaje się, wraz z kolejnymi dekadami, coraz bardziej umacniać.
Gdybym miał wskazać kilku najbardziej niedocenianych w kraju rodzimych artystów, zapewne znalazłby się w tej grupie Lech Majewski.
Bywało, że Prezydent RP obejmował patronat nad tą czy ową wystawą. Ale nie przypominam sobie, by ekspozycję zorganizował u siebie w pałacu.
Po cichu, niemal niezauważenie, wyrósł Oskar Dawicki na czołowego polskiego performera. Ba, osiągnął to, czego żadnemu artyście przed nim nie udało się osiągnąć: stał się głównym bohaterem powieści („W połowie puste”), a ostatnio także filmu fabularnego, w którym – nawiasem mówiąc – gra samego siebie („Performer”).
Zamysł był następujący: sprowadzić do Polski uznanego kuratora, który patrząc świeżym, nieskalanym lokalnymi zawiściami i układzikami okiem, wybierze sobie jakiegoś naszego, w miarę młodego, artystę i przygotuje mu wystawę.
Trudno w to uwierzyć, ale w największym muzeum w stolicy Dolnego Śląska nie można było obejrzeć europejskiej sztuki od ponad 20 lat
W ramach festiwalu Art Fest doczekał się u nas prezentacji jeden z najciekawszych mistrzów fotografii artystycznej ostatniego półwiecza – Czech Jan Saudek.
Prace o poważnym przesłaniu i niełatwe w odbiorze. Mówiące o najtrudniejszych ludzkich doświadczeniach i emocjach – śmierci, bólu, cierpieniu.
Sobczak lubi pracować cyklami, drążyć temat, oglądać rzeczy z różnych stron.
Trudno się na tej ekspozycji, choć tak bogatej, nudzić choć przez chwilę.