Loterie, reklamy, premie dla samorządów i kół gospodyń wiejskich. Ot i cała pomysłowość rządowych strategów w zachęcaniu społeczeństwa do szczepień. A potem zaskoczenie, dlaczego w środku wakacji nie ma chętnych – jakby ci, którzy wyjechali na urlopy (nie przejmując się koronawirusem w jakimkolwiek wariancie i mimo wielu okazji do wcześniejszego uodpornienia), mieli zamiar nawet pół dnia wypoczynku poświęcać na kłucie w ramię.
W Sopocie w środku miasta, przy kościele św. Jerzego, postawiono kontener, w którym przez siedem dni w tygodniu w godzinach od 9 do 17 można bez rejestracji zaszczepić się szczepionką dwu- lub jednodawkową. Turyści mogą też przyjąć drugą dawkę bez względu na to, gdzie szczepili się pierwszą. Już prościej nie można. A mimo to chętnych nie ma zbyt wielu – rodzice nastolatków wciąż nie znają odpowiedzi na nurtujące pytania, więc do ich zaszczepienia wcale się nie kwapią. A wśród lekarzy nie brakuje asekurantów – wolą teraz nie ściągać na siebie gniewu antyszczepionkowców, którzy coraz bardziej się radykalizują.
Czytaj też: Dlaczego Polak nie chce się szczepić?
Strach przed antyszczepionkowcem?
Sopot bardzo aktywnie stara się o milion złotych w rządowym konkursie dla gminy, w której przeciwko koronawirusowi zaszczepi się najwięcej mieszkańców. – Chcielibyśmy tę nagrodę dla sopocian przeznaczyć m.in. na zakup nowoczesnej karetki – zdradza wiceprezydent miasta Magdalena Czarzyńska-Jachim. – Mamy dużą szansę na wygraną, ale trzeba ludzi jeszcze zmobilizować.