Nauka

Jak zatrzymać covid-19. Coraz bliżej szczepionek do nosa

Francuskie badania szczepionek do nosa Francuskie badania szczepionek do nosa Stephane Mahe / Reuters / Forum
Sceptycy krytykują szczepionki przeciw covid, bo nie zatrzymują rozprzestrzeniania koronawirusa ani nie chronią przed jego nosicielstwem. Ale jeśli to się niedługo zmieni, będą skłonni przyjąć preparat do nosa?

Obecne szczepionki, zwłaszcza te z grupy mRNA, wytwarzają odporność, która chroni przytłaczającą większość zaszczepionych zwłaszcza przed ciężkimi postaciami covid. Nie zapewniają jednak 100-proc. ochrony przed samym zakażeniem. Dlatego wiele osób, które przyjęły dwie lub nawet trzy dawki, również dopadają infekcje. W dodatku zabezpieczenie przed koronawirusem nie jest trwałe i prawdopodobnie słabnie po pół roku. A może je również skrócić każdy jego nowy wariant, który będzie zawierał białka odmienne od tych, na jakie został przygotowany nasz układ odporności.

Dostępne dziś szczepienia przyczyniły się do spowolnienia pandemii, a przede wszystkim przy kolejnych wariantach delta i omikron nie dopuściły w wielu krajach do załamania systemu ochrony zdrowia. Naukowcy i wakcynolodzy od początku zwracają uwagę, że w przyszłości szczepionki powinny zostać wzbogacone o preparaty, które blokowałyby replikację koronawirusa już na błonach śluzowych górnych dróg oddechowych.

Nadzieję na to mogą spełnić wytwórcy tzw. szczepionek śluzówkowych, podawanych w kroplach lub rozpylanych do nosa. Badania niektórych są już bardzo zaawansowane.

Czytaj też: Omikron. Czy potrzebna jest nowa wersja szczepionki?

Jak ograniczyć przenoszenie wirusa

Szczepionki donosowe zapewniłyby ochronę w miejscu, w którym organizm powinien zbudować nieprzepuszczalną barierę dla koronawirusa, czyli na błonach śluzowych dróg oddechowych. To tam, niesiony na kropelkach powietrza, trafia on w pierwszej kolejności.

Spójrzmy na poliomyelitis – niezwykle groźną chorobę zakaźną doprowadzającą do porażenia mięśni (także tych, które umożliwiają oddychanie). – Wirus polio dostaje się do organizmu drogą pokarmową i najpierw namnaża w przewodzie pokarmowym – wskazuje prof. Krystyna Bieńkowska-Szewczyk kierująca Zakładem Biologii Molekularnej Wirusów Międzyuczelnianego Wydziału Biotechnologii w Gdańsku. – Dlatego szczepionka podawana doustnie tam go właśnie, jeśli można ująć to w skrócie, wyłapuje.

Szczepionki śluzówkowe stosowane przeciwko koronawirusom idealnie pokryłyby więc powierzchnię śluzówki nosa, a także gardła i jamy ustnej (bo są to przestrzenie ze sobą połączone). Mogłyby wreszcie przyczynić się do zapobiegania infekcjom poprzez hamowanie rozprzestrzeniania tych zarazków. Przeciwciała, które byłyby generowane na błonach śluzowych, należą do nieco innej klasy niż te, które wytwarzają limfocyty w następstwie podania szczepionek domięśniowych. Ktoś użył trafnego porównania, że byłoby to równoznaczne z ustawieniem wartowników przy bramach zamku, aby zabezpieczyć go przed wejściem intruzów – nie trzeba byłoby przepędzać ich wtedy, gdy już zamek został zdobyty.

Szczepionki donosowe dawałyby nadzieję na wykluczenie transmisji zarazków między ludźmi – mówił już pół roku temu na cyklicznym webinarium Stowarzyszenia Higieny Lecznictwa dr Paweł Grzesiowski, doradca Naczelnej Rady Lekarskiej ds. pandemii covid. – Niestety, obecnie dostępne szczepionki nie wyeliminowały bezobjawowego nosicielstwa.

Czytaj też: Unia stawia na mRNA. Czy to koniec szczepionek wektorowych?

Klucz do zapobiegania infekcjom

Główną zaletą szczepionek śluzówkowych byłaby oczywiście łatwość ich podania. Nie tylko prezydent Andrzej Duda nie lubi, kiedy „ktoś operuje igłą w okolicy jego ramion”, więc podanie preparatu w formie kropli lub aerozolu pozwoliłoby zlikwidować ten dyskomfort. Masowe kampanie szczepień wymagają dziś zaangażowania olbrzymich zasobów – igieł, strzykawek, ale przede wszystkim ludzi potrafiących robić zastrzyki – co znacznie podraża koszt całej operacji. Zwłaszcza trudniej ją rozprowadzić w krajach i regionach, gdzie infrastruktura ochrony zdrowia jest bardzo słabo rozwinięta. Byłoby więc z całą pewnością taniej, ale czy skuteczniej?

Już wspomniałem, że w przeciwieństwie do przeciwciał wytwarzanych w odpowiedzi na szczepionki domięśniowe (z klasy tzw. IgG, które krążą we krwi) szczepionki donosowe wytwarzają zestaw przeciwciał zwany IgA, których we krwi jest mniej, rozwijają się za to na powierzchniach śluzówek nosa i gardła. Niestety, w te okolice niewiele przedostaje się immunoglobulin IgG i szybko tu zanikają. Tymczasem coraz więcej badań wskazuje na to, że właśnie odporność błon śluzowych odgrywa istotną rolę dla ochrony przed infekcją covid. Szczepionki dostarczane przy użyciu nebulizatorów (rodzaj inhalatora, który przetwarza lek z płynnej postaci na „mgiełkę”) są w stanie doprowadzić do pokrycia przeciwciałami IgA nie tylko śluzówek nosa, ale całe drogi oddechowe, włącznie z oskrzelami.

Przeciwciała klasy IgA rzeczywiście pojawiają się już na początku infekcji, więc stosowanie szczepionek donosowych miałoby sens – przyznaje prof. Bogusław Szewczyk, kierownik Zakładu Szczepionek Rekombinowanych z Instytutu Biotechnologii Uniwersytetu Gdańskiego. Lecz od razu tonuje wygórowany optymizm: – Ale nasza wiedza immunologiczna nie jest jeszcze na tyle duża, aby wypowiadać się na temat okresu trwania tych przeciwciał. Raczej uważa się, że nadzwyczaj trwałe niestety nie są. I oznaczenia IgA bywają też bardziej kłopotliwe.

Chodzi o to, że pomiar przeciwciał śluzówkowych jest znacznie trudniejszy niż ilościowe oznaczenia przeciwciał we krwi immunoglobulin klasy IgG. Ich poziom może się dużo szybciej zmieniać, w dodatku pod wpływem tak banalnych czynników jak ilość wydzielanej śliny, która je będzie rozrzedzać (a na to z kolei może mieć wpływ choćby smaczny posiłek).

Apetyt na nową szczepionkę

A jednak ponad tuzin firm prowadzi na świecie badania nad szczepionkami donosowymi (pełna lista spółek zaangażowanych w prace nad szczepionkami przeciwko covid udostępniona jest tutaj), niektóre z nich są już w trzeciej, ostatniej fazie badań klinicznych, a na czele peletonu znalazł się hinduski koncern szczepionkowy Bharat Biotech z Hyderabadu, którego inna szczepionka przeciwko covid, Covaxin, od wielu miesięcy doskonale sprzedaje się w wielu regionach świata (w samych Indiach podano już ponad 200 mln dawek). – Intensywne prace trwają również na Kubie – dodaje prof. Bogusław Szewczyk. – Zresztą w tym niewielkim kraju, w którym poziom biologii molekularnej jest zaskakująco wysoki, produkowane są już cztery rodzaje szczepionek przeciwko koronawirusowi, sprzedawane zwłaszcza na potrzeby Ameryki Południowej.

Rychłe zwieńczenie badań może dać odpowiedź na najważniejsze pytanie: czy taka donosowa szczepionka śluzówkowa nie byłaby najlepszym rozwiązaniem problemu spodziewanych cyklicznych dawek przypominających? – Otóż to – podchwytuje prof. Krystyna Bieńkowska-Szewczyk, która poza tą opcją widziałaby ten rodzaj szczepionek również jako skuteczną formę profilaktyki u dzieci – tak jak to już jest w przypadku grypy. Choć warto dodać, że szczepionki w formie aerozolu są obecnie stosowane głównie w weterynarii, przede wszystkim dla drobiu.

Prof. Bieńkowska-Szewczyk nie ukrywa, że w wypadku koronawirusów i zabezpieczenia przed covid najatrakcyjniejsze rozwiązanie mogłoby być następujące: – Cykl podstawowy uodpornienia powinno się pozostawić szczepionkom mRNA, a następnie jako tzw. boostery wygodne z praktycznego punktu widzenia mielibyśmy szczepionki donosowe, indukujące komórki pamięci immunologicznej oraz przeciwciała w nosie i gardle.

Wypada mieć nadzieję, że chociaż większość czasu i pieniędzy świat przeznacza obecnie na produkcję szczepionek domięśniowych, zainteresowanie tymi donosowymi nie ograniczy się do publikacji naukowych. Być może apetyt na nowy rodzaj szczepionek zwiększy jesienią decyzja o podaniu kolejnej dawki przypominającej – gdyż pojawią się głosy sceptyków odmawiających kłucia w kółko tym samym. A niektórzy eksperci zaczną kręcić nosem, że ekonomiczniej byłoby podawać ludziom szczepionki śluzówkowe, które nawet tylko doraźnie mogą pomóc zahamować rozprzestrzenianie sezonowego covidu. Proszę wtedy sobie przypomnieć, że „Polityka” taki scenariusz kiedyś przewidziała.

Czytaj też: Rollercoaster. Co nas czeka w trzecim roku pandemii

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyjątkowo długie wolne po Nowym Roku. Rodzice oburzeni. Dla szkół to konieczność

Jeśli ktoś się oburza, że w szkołach tak często są przerwy w nauce, niech zatrudni się w oświacie. Już po paru miesiącach będzie się zarzekał, że rzuci tę robotę, jeśli nie dostanie dnia wolnego ekstra.

Dariusz Chętkowski
04.12.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną