Komu szkodzi niedziela
Biedronka, Lidl, Orlen i Lotos – im zakaz handlu w niedzielę pomaga. A kogo pogrąża?
Co prawda stopa bezrobocia jest niska, a o pracę stosunkowo łatwo także poza dużymi miastami, to na pewno marne pocieszenia dla ponad tysiąca osób, które zostaną niedługo zwolnione przez sieć Tesco. Brytyjski gigant przyznaje, że Polska to dziś dla niego jeden z najgorszych rynków na świecie. Najchętniej by się stąd wycofał, ale nikt nie kupi tak dużej liczby nierentownych sklepów. Tesco na razie zamyka kolejne 32 supermarkety i ma nadzieję, że to pomoże ograniczyć straty. Wśród kłopotów sieć wymienia niedziele z zakazem pracy w handlu. To zresztą powód podawany dziś przez wszystkich, którzy mają kłopoty na naszym rynku.
Zakaz handlu w niedzielę dobija Tesco oraz Piotra i Pawła
Akurat w przypadku Tesco trudno się zgodzić z taką argumentacją. Inne sieci z super- i hipermarketami jak Auchan czy Carrefour również muszą w większość niedziel sklepy zamykać, ale ich wyniki są lepsze. Korzystają z tego, że ich punkty często mieszczą się w dużych galeriach handlowych, niezmiennie popularnych wśród klientów, podczas gdy Tesco to w większości sklepy wolnostojące albo elementy niewielkich galerii, mało atrakcyjnych dla konsumentów. Podobnie trudno niedzielami wytłumaczyć fatalną sytuację Piotra i Pawła, który ze 140 skurczył się do nieco ponad 80 sklepów i walczy o przetrwanie. Jego kłopoty zaczęły się, zanim PiS postanowił ograniczyć niedzielny handel.
Fatalna sytuacja małych, rodzinnych sklepów
Natomiast ustawowe zmiany na pewno zaszkodziły małym, rodzinnym sklepom, zwłaszcza tym niezrzeszonym w sieci franczyzowe. Ich obroty rosły w ubiegłym roku znacznie wolniej niż cały rynek, chociaż według polityków PiS to właśnie te punkty miały być największymi wygranymi ograniczeń wymierzonych w supermarkety i dyskonty. Tymczasem według analiz firmy Euromonitor International w tym roku zakończy działalność aż pięć tysięcy małych sklepów. A to oznacza automatycznie kłopoty dla zaopatrujących ich hurtowników. Jedna z takich firm – Bać-Pol – broni się właśnie w sądzie przed wierzycielami.
Czytaj także: PiS i „Solidarność” dobijają polski kapitał w handlu
Biedronka, Lidl, Dino, Orlen i Lotos – zyskały na zakazie
Nadal za to w siłę będą rosnąć dyskonty, zwłaszcza Biedronka i Lidl. Tym sieciom, dzięki zmasowanym kampaniom reklamowym, udało się znacznie zwiększyć sobotnie obroty i one na niedzielnym zakazie ucierpiały najmniej. Ustawowe ograniczenia nie przeszkodziły też polskiej sieci Dino w kontynuacji szalonego rozwoju – już wkrótce powstanie tysięczny supermarket tej marki. Zdecydowanie największymi zwycięzcami kontrowersyjnej ustawy są sklepy przy stacjach benzynowych, które zanotowały w ubiegłym roku ogromny wzrost obrotów. W ten sposób państwo przy okazji wsparło Orlen i Lotos, które kontroluje.
Coraz mniej sklepów w Polsce
Niedzielny zakaz pomógł najsilniejszym, najbogatszym i tym dobrze zarządzanym, z odpowiednim pomysłem na biznes na tym bardzo trudnym polskim rynku. Zaszkodził natomiast wszystkim, którzy i bez niego mieli kłopoty. Nie byli bowiem w stanie wydać odpowiednich pieniędzy na promocję i zwiększyć sprzedaży w inne dni tygodnia. Tak naprawdę PiS swoją polityką nie tyle zmienił trendy w naszym handlu, co przyspieszył nieuchronny proces konsolidacji – wciąż mamy najwięcej sklepów w Unii Europejskiej, ale ich liczba maleje. Dyskonty rosną w siłę, tak samo jak niektóre sieci supermarketów. Hipermarkety są za to w dużo gorszej sytuacji, zwłaszcza gdy nie towarzyszą im galerie handlowe. A mali najczęściej stają przed wyborem – przyłączyć się do silnej franczyzy jak Żabka albo po prostu zamknąć interes. Już wiedzą, że politycy mogą im tylko zaszkodzić.
Sprawdź także: Niedziele handlowe – kiedy wypadną w 2019 i dlaczego to nie koniec zamieszania