Bardzo rzadko się zdarza, aby któremuś z dygnitarzy PiS „ulało się” antysemityzmem. Zwykle się pilnują. Jeśli pojawiają się elementy dyskursu antysemickiego, to nie wprost, lecz np. w formie kłamliwej i jednostronnej narracji na temat stosunków polsko-żydowskich w czasie wojny.
Tymczasem nie byle kto, bo sam europoseł Joachim Brudziński, bardzo bliski współpracownik Jarosława Kaczyńskiego, przez niektórych typowany nawet na jego następcę w fotelu szefa partii, pozwolił sobie na wyjątkowo obrzydliwą uwagę o zjadliwie antysemickim podtekście. Jeśli ktoś jeszcze nie wie, jak brzmiały jego słowa wypowiedziane w programie „Woronicza 17” w TVP Info w minioną niedzielę, niechaj weźmie głęboki oddech i czyta: „Jeden z moich znajomych opublikował bardzo, że tak powiem, ostry i poruszający wpis: Dzisiaj Niemcy próbują od Polski wymusić dzielenie się z nimi gazem, bo oni dzielili się z nami swoim gazem podczas II wolny światowej”.
To nie wszystko! TVP Info, najwidoczniej zachwycona tą retoryką, umieściła ten cytat na swoim koncie na Twitterze. Załączony jest tam również filmik, na którym widać, że wypowiedź Brudzińskiego właściwie nie została zauważona przez prowadzącego program (a może wręcz nie została zrozumiana!) albo po prostu „utonęła” w powodzi słów posła Brudzińskiego, który wplótł je w długą, gorączkową tyradę wyśmiewającą odchodzenie od węgla w energetyce oraz proponowany przez szefa Europejskiej Partii Ludowej w Parlamencie Europejskim system współpracy polegającej na wzajemnym uzupełnianiu niedoborów energii w razie potrzeby.
Szefem partii jest Niemiec Manfred Weber, co w kontekście skandalicznych słów Brudzińskiego ma szczególne znaczenie. Pozwoliło bowiem wpisać wypowiedź przeciwstawiającą się proponowanej integracji w obszarze energetyki oraz wyrażającą głęboki sceptycyzm odnośnie do solidaryzmu Niemiec w obowiązującą w PiS zajadle antyniemiecką, żeby nie powiedzieć: nienawistną względem Niemiec retorykę.
Czy Joachim Brudziński żartował?
Politycy opozycji zareagowali na słowa Brudzińskiego bardzo stanowczo. Włodzimierz Czarzasty wezwał go do złożenia mandatu europosła, a Cezary Tomczyk z Koalicji Obywatelskiej uznał je za prostacki żart z ofiar Holokaustu. Sądzę, że żadnego posła PiS ani jakiejkolwiek innej antyeuropejskiej partii w ogóle nie powinno być w Parlamencie Europejskim, bo mandat zobowiązuje do pracy na rzecz Unii, a nie przeciwko niej. Tym samym nie bardzo ma sens wzywanie „rozbijaczy” do składania mandatów z jakichś specjalnych powodów. Moralna powinność opuszczenia Parlamentu Europejskiego ciąży na nich stale, przez całą dobę, od momentu przyjęcia stanowiska. Są bowiem wrogami, a nie przyjaciółmi Unii Europejskiej.
Nie sądzę również, aby trafne było określenie wypowiedzi Brudzińskiego mianem żartu. Nie, to nie był żart – ani żart z ofiar Holokaustu, ani z kogokolwiek innego. Sam Brudziński, cytując w gruncie rzeczy całkiem aprobatywnie wypowiedź nieznanej nam osoby, uznał ją za „ostrą” oraz „poruszającą”, nie zaś „dowcipną”. Warto zadać sobie pytanie, co tak poruszyło pana Brudzińskiego? Co sprawiło, że doznał wzruszenia i zaangażował się w refleksję moralną (to bowiem znaczy „być poruszonym”), gdy postawiono go przed zestawieniem Cyklonu B z deficytowym dziś gazem do ogrzewania mieszkań i gotowania? No chyba wspomnienie tych, których za pomocą Cyklonu B mordowano w komorach gazowych Brzezinki i Treblinki? Bo co jeszcze miałoby go „poruszać”? Tymi mordowanymi byli Żydzi. Dlaczego Joachim Brudziński nagle wzruszył się losem Żydów?
Co Brudziński miał na myśli
Spróbujmy wyjaśnić sobie dokładniej, co jest naprawdę bulwersującego w wypowiedzi europosła. Otóż nie to, że z żalem wspomniał ofiary Zagłady i bardzo niestosownie zestawił je – z powodu słowa „gaz” – z całkiem wyzbytym martyrologii kontekstem sporu o zasady handlu gazem. To byłaby tylko niezręczność, lecz w ustach dygnitarza PiS to mało prawdopodobna ewentualność. Powiedziano tu zapewne coś zupełnie innego. Jak podejrzewam, coś strasznego. Kluczem do rozumienia tej wypowiedzi jest słowo „my”. „Oni” (Niemcy) dzielili się z nami (z kim?) swoim gazem, czyli Cyklonem B. Z nami? Co to znaczy? Czy Brudziński jest Żydem i przyjął perspektywę żydowską, w której „my” znaczy „my, Żydzi”, a „dzielili się” jest brutalnym, bolesnym sarkazmem określającym mordowanie? Byłoby to wysoce niestosowne, lecz przynajmniej jakoś do wytłumaczenia: Żyd wspomina Zagładę i wypomina Niemcom, że nadal są Niemcami, a słowo „gaz” w kontekście konfliktów politycznych z nimi bardzo źle się kojarzy.
Gdyby Brudziński był Żydem i to właśnie miał na myśli, trzeba by uznać jego wypowiedź (no i wypowiedź jego tajemniczego znajomego) za głupią i agresywną. Ale nie taką, która zwala z nóg, poraża. Jednak tak właśnie jest, gdy rozumiemy owo „my” jako „my, Polacy”. Oto my, Polacy, już raz „dostaliśmy gaz”... Co to znaczy? Tu możliwe są aż trzy interpretacje. Pierwsza jest taka, że Brudziński – jako etniczny Polak, a nie jako Żyd – identyfikuje się z żydowskimi ofiarami, o ile miały obywatelstwo polskie. Byłaby ona całkiem prawdopodobna, gdyby pan Brudziński był znany ze swojej przyjaźni z Żydami i głosił tezę, że ofiary Zagłady to również byli Polacy. Niestety, to bardzo rzadko spotykana postawa i nie słyszałem, aby ktokolwiek z kręgów PiS ją przyjmował.
Druga możliwość jest taka, że „my” oznacza etnicznych Polaków, a Brudzińskiemu chodzi o to, że Niemcy mordowali w komorach gazowych właśnie Polaków niebędących Żydami. Zważywszy że Joachim Brudziński wychował się w PRL, w czasach gdy obrzydliwa i przewrotna propaganda próbowała polonizować Zagładę, a raczej okradać Żydów z Zagłady i żerować na ich męczeństwie, niedwuznacznie sugerując młodzieży, że te straszliwe obrazy komór gazowych i trupów przedstawiają po prostu Polaków, a nie żadnych tam Żydów (o których istnieniu nawet nie wspominano), jest to interpretacja całkiem prawdopodobna. Jeśli poseł do europarlamentu niczym jakiś żul miałby wpisywać się w „przejmowanie Zagłady”, to byłaby to hańba.
Panie Brudziński, wzywam Pana do odpowiedzi
Jest jednakże i trzecia możliwa interpretacja, która już nawet nie hańbi, gdyż jest mową zbrodniarzy. Być może znajomy pana Brudzińskiego, mówiąc „my”, miał na myśli „my, Polacy”, lecz jednocześnie zwrot „dzieli się gazem” miał tu znaczyć nie „mordowali Żydów”, lecz „pomagali nam pozbyć się Żydów” („dzielić się” znaczy wszak „pomagać”). Pod względem spójności retorycznej i semantycznej taka interpretacja jest najbardziej sensowna, jakkolwiek najtrudniejsza do przyjęcia. Czy to możliwe, aby ten człowiek, a następnie cytujący go Brudziński naprawdę chcieli powiedzieć coś takiego: Niemcy oczekują teraz od nas zapłaty w gazie za to, że kiedyś pomogli nam pozbyć się z Polski Żydów (za pomocą gazu)? Pytam: czy to jest możliwe? Naprawdę nie wiem. Ale wiedzieć chcę.
Jako obywatel i jako etyk, lecz także jako polski Żyd, syn ocalałych z Zagłady, krewny wielu zagazowanych w komorach Treblinki, wzywam – jak sądzę, nie tylko we własnym imieniu, lecz w imieniu tysięcy polskich Żydów i ich nieżydowskich przyjaciół – Joachima Brudzińskiego do jasnego i szczerego wyjaśnienia, którą ze wskazanych przeze mnie ewentualności miał na myśli, bądź do innego jeszcze wytłumaczenia swoich słów.
Jeśli wezwanie to zignoruje (a z pewnością jego pracownicy śledzą media i dotrą do niniejszego artykułu), to znaczy, że brak mu wstydu i honoru. Bo zignorować zarzut tak straszny może jedynie człowiek pozbawiony czci i niepretendujący wcale do dobrego imienia. Panie Brudziński, to jest wyzwanie. To jest rzucona w Pana stronę rękawica. Podejmując ją, niech Pan będzie ostrożny, bo łatwo, bardzo łatwo w stresie uciec się do szyderstwa, a w tym kontekście będzie to szydzenie z Zagłady i z Żydów. Wiem, że to bardzo trudne – poważnie odpowiedzieć na poważne wyzwanie. Ale i tak łatwiejsze niż przeprosić. A może i na przeprosiny się Pan zdobędzie. Zobaczymy.
Danuta Hübner: Europoseł Brudziński. Kwestia smaku