Informację o wyroku skazującym Pawła M. podał m.in. portal Wiez.pl, potwierdzając ją u przełożonego Polskiej Prowincji Dominikanów o. Łukasza Wiśniewskiego, który ujawnił też, że niezależne od tego procesu toczą się sprawy w sądzie cywilnym i postępowanie kanoniczne. To Watykan zdecyduje, czy duszpasterz akademicki we Wrocławiu w latach 1996–2000 pozostanie w zakonie, czy też zostanie z niego wydalony i pozbawiony święceń.
Paweł M. „Dziwny, ekscentryczny”
Wstrząsającą historię zakonnika dopuszczającego się manipulacji, nadużyć emocjonalnych, molestowania seksualnego, przemocy fizycznej i gwałtów ujawniła „Więź” piórem Pauliny Guzik. Wiosną rok temu na forach i profilach facebookowych można było przeczytać wiele komentarzy osób, które Pawła M. znały: „Uczęszczałem do duszpasterstwa we Wrocławiu. M. był niemal bożyszczem, skupiał wokół siebie mnóstwo młodych ludzi. Kierował duszpasterstwem akademickim, a kościół na tzw. dwudziestkach pękał w szwach. Każdy chciał być blisko niego. Aż nie chce się wierzyć, że to zwykły przestępca”; „Pamiętam go, był taki dziwny i ekscentryczny”.
Paweł M. wcześniej przez dwa lata był kapelanem pacjentów i pacjentek leczonych psychiatrycznie w szpitalu w Jarosławiu. Z Wrocławia został skierowany przez władze zakonne na studia doktoranckie na UKSW, które ukończył, uzyskując w 2008 r. stopień doktora na podstawie rozprawy o Matce Boskiej (tytuł: „Maryja w teologii mistycznej Marie-Dominique Philippe’a”). Jego promotorem był dominikanin prof. Jacek Salij.
Jak wynikało z ustaleń dziennikarzy, dominikanie wiedzieli, że działalność ich współbrata rodzi wiele pytań i wymaga interwencji. Sygnały, że charyzma młodego zakonnika jest destrukcyjna i niebezpieczna dla osób, które wciąga w swoją orbitę, docierały do o. Macieja Zięby, a potem do kolejnych prowincjałów. Ale mimo wiedzy o nadużyciach Pawła M. przełożeni dawali mu zgodę na prowadzenie rekolekcji.
Jak w sekcie
Tama puściła wiosną 2021 r. W opublikowanym 7 marca oświadczeniu bracia Konwentu św. Wojciecha we Wrocławiu napisali, że w latach 1996–2000 w ramach duszpasterstwa działał intensywny mechanizm przypominający religijną sektę. I przeprosili za nadużycia, które miały miejsce w ich duszpasterstwie akademickim 20 lat temu. „Zwracamy się do was z ogromnym bólem i wstydem. Stajemy przed wami w prawdzie, która mimo upływu lat coraz wyraźniej odsłania swoje przerażające oblicze” – napisali, deklarując pełne wyjaśnienie sprawy. Najwyraźniej nie wiedzieli, że media szybko ujawnią zdumiewający opór o. Zięby czy fakt, że o. Paweł Kozacki wiedział o nadużyciach od 2000 r., ale zajął się nimi dopiero, kiedy został prowincjałem – w 2014.
Ujawnienie historii Pawła M. wywołało lawinę tekstów – ofiary zakonnika po latach uświadomiły sobie, że tak naprawdę zbudował sektę. W innych analizowano system wzajemnych zależności od tzw. charyzmatycznych jednostek, bo za takie uznawano nieżyjącego już o. Ziębę czy właśnie Pawła M.
Do wyjaśnienia, co się działo w zakonie, powołano specjalną komisję, której przewodniczącym został Tomasz Terlikowski, publicysta, przede wszystkim zaangażowany świecki katolik. Pracowali z nim dr Sebastian Duda, o. Jakub Kołacz SJ, Wioletta Konopa-Stelmach, dr hab. Michał Królikowski, prof. ucz. Bogdan Stelmach, ks. dr Michał Wieczorek, dr Sabina Zalewska. Sporządzili druzgocący raport. Opublikowano go 15 września 2021 r. na stronie „Więzi”. Czytamy: „Pod wpływem praktyk religijnych o charakterze charyzmatycznym stopniowo ujawniały się w działalności i osobowości Pawła M. rysy coraz bardziej niepokojące. Ze strony zakonu dominikańskiego nie było na to odpowiedniej reakcji. Skutki okazały się dramatyczne. Zakonnik dopuścił się ogromnych krzywd względem wielu osób, z którymi zetknął się w pracy duszpasterskiej. Zastosowana przez Pawła M. adaptacja ruchu charyzmatycznego w prowadzonej przez niego działalności duszpasterskiej była wadliwa, oparta na subiektywnych intuicjach i odczuciach, sprzeczna z regułami Kościoła katolickiego, z wykorzystaniem zniekształconych wątków mesjanistycznych, maryjnych i ekspiacyjnych”.
Autorzy raportu podkreślili, że skrajna demonizacja rzeczywistości, wzmocniona modnymi w kręgach charyzmatycznych w latach 90. lekturami na temat tzw. modlitwy uwolnienia od wpływów zła osobowego oraz praktyk egzorcyzmalnych, utwierdziła Pawła M. w przekonaniu o jego wyjątkowej roli „terapeuty duchowego”. Komisja dostrzegła też jego zainteresowanie o. Marie-Dominikiem Philippe’m OP, założycielem wspólnoty l’Arche pomagającej osobom niepełnosprawnym intelektualnie (po latach zarzucono mu wykorzystanie seksualne co najmniej 150 kobiet).
W ocenie komisji doktorat Pawła M. poświęcony jego dziełu „wzmocnił deformację wewnętrznego życia religijnego zakonnika. Paweł M. uznał bowiem, że jego powołaniem jest stworzenie (…) »nowej wspólnoty« oraz zgromadzenia zakonnego, w których mógłby realizować jako przywódca i kierownik duchowy wyznawaną przez siebie wersję wiary chrześcijańskiej”.
Prowincjał dominikanów wiedział
Komisja pod przewodnictwem Terlikowskiego uznała, że dopuszczenie Pawła M. do święceń, pracy duszpasterskiej, sprawowania sakramentów, w tym pokuty, i głoszenia Słowa Bożego, pozbawione odpowiedniej duchowej superwizji i kontroli intelektualnej, było błędem, a prowadzona we Wrocławiu Wspólnota św. Dominika nosiła wszystkie cechy pozwalające określić ją mianem sekty. Na szczególnej pozycji Pawła M. i nieadekwatne reakcje na jego nadużycia miały wpływ – czytamy w raporcie – relacje zakonnika z o. Ziębą i solidarność współbraci.
Raport ujawnił, że od początku 1998 r. o. Zięba był informowany o postępkach Pawła M. Miał sygnały o wielogodzinnych, czasami trwających do późna w nocy modlitwach. Docierali do niego zaniepokojeni krewni i znajomi członków duszpasterstwa, alarmując, że zaangażowane we wspólnotę osoby ograniczają kontakty z rodzinami i ludźmi spoza niej. Niektóre z nich zaniedbywały studia (aż do ich porzucenia) i oddawały oszczędności na rzecz mającej powstać, wymarzonej przez Pawła M., „nowej wspólnoty”.
Ówczesny prowincjał polskich dominikanów również był informowany o aktach przemocy fizycznej, jakie miały miejsce podczas modlitw, oraz o stosowanej przez Pawła M. presji psychicznej i duchowej (m.in. o przemocowym wykluczaniu członków wspólnoty jako „niewiernych Bogu Judaszy”). Ale w żaden sposób nie ukrócił działalności zakonnika. Stało się tak dopiero po przekazaniu mu przez o. Marcina Mogielskiego OP kilku pisemnych świadectw członków wspólnoty, którzy byli już wówczas świadomi doświadczonej krzywdy.
Wtedy odwołał go z funkcji duszpasterza akademickiego. Wtedy też o. Zięba dowiedział się o wykorzystaniu seksualnym przez Pawła M. w ramach „kierownictwa duchowego” czterech kobiet i dostał na piśmie informację o wielokrotnym zgwałceniu jednej z nich. Nie zlecił w tej sprawie postępowania kanonicznego ani nie zgłosił zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa do prokuratury. Pawła M. spotkały jedynie „kary” o charakterze pokutnym: zakaz sprawowania sakramentów, kilkutygodniowy pobyt w klasztorze kamedułów na Bielanach w Krakowie i roczna praca w hospicjum w Lublinie.
Paweł M. nie zostanie na wolności
Komisja takie działania oceniła jednoznacznie: „Stosunek ówczesnych władz zakonu do pokrzywdzonych był absolutnie niewłaściwy. Po ujawnieniu nieprawidłowości w funkcjonowaniu Wspólnoty św. Dominika we Wrocławiu dominikanie nie podjęli zorganizowanego wysiłku w skorygowaniu skutków błędnej formacji religijnej i życia duchowego, które narzucił Paweł M. Praca z pokrzywdzonymi była tymczasem niezbędna i stanowiła część odpowiedzialności duszpasterskiej dominikanów. Niektórym z pokrzywdzonych zaoferowano jedynie pokrycie kosztów psychoterapii, co pokrzywdzeni odebrali jako upokorzenie. Poza tym (z wyjątkiem o. Marcina Mogielskiego OP) nie okazano im żadnych innych oznak empatii i wsparcia, co przyczyniało się do wystąpienia wtórnej wiktymizacji. Dominikanie nie reagowali też odpowiednio na przestrzeni kolejnych 20 lat na skargi i zapytania, jakie wysyłali do nich pokrzywdzeni, odnośnie do dalszego funkcjonowania Pawła M. w zakonie i możliwości wystąpienia niebezpiecznych sytuacji w ramach prowadzonej przez niego działalności”.
Proces Pawła M. toczył się z wyłączeniem jawności. Wyrok jest na razie nieprawomocny. Sąd nie zgodził się, by Paweł M. czekał na jego uprawomocnienie na wolności.