Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Miłosz Kłeczek Media Star. Swoją zaciekłością wyprzedza innych funkcjonariuszy TVP

Miłosz Kłeczek Media Star Miłosz Kłeczek Media Star Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl
Pan Miłosz jest klasą sam dla siebie i fenomenem reprezentującym w branży medialnej obsługi aparatu władzy nowy trend kulturowy, który można by z angielska nazwać „no limits” – żadnych ograniczeń!

Przedsiębiorca branży handlowej, czyli kupiec – to zapewne wciąż najważniejsze zajęcie Michała Kłeczka. Poza tym jednak młody gwiazdor ekranu od siedmiu lat służy w telewizyjnym aparacie propagandy PiS, znanym jako TVP Info. Widocznie lubi, bo robi to z taką pasją, że swoją arogancją, zaciekłością i ogólnym brakiem kultury udało mu się o dwie długości (licząc z ogonem) wyprzedzić swoich starszych konkurentów.

Co ciekawe, wcześniej był panem od pogody w TVN Meteo. W swoim telewizyjnym CV ma też bardzo lewicową Superstację. Jak widać, barwy polityczne układają mu się w tęczę, z czarnym paskiem w bonusie, zupełnie jak u dr Magdaleny Ogórek, byłej asystentki szefa SLD, kandydatki lewicy na prezydenta, a obecnie gwiazdy prorządowej publicystyki telewizyjnej. A jednak pan Miłosz jest klasą sam dla siebie i fenomenem reprezentującym w branży medialnej obsługi aparatu władzy nowy trend kulturowy, który można by z angielska nazwać no limits – żadnych ograniczeń!

TVP przekracza kolejne granice

Gwiazda Kłeczka świeci nie tylko na ekranie, lecz nawet w dokumentach. Nie jest on bowiem żadnym tam etatowym pracownikiem TVP, szaraczkiem wykonującym polecenia nadredaktorów „zadaniowanych” wprost z Nowogrodzkiej, lecz dumną firmą „Miłosz Kłeczek Media Star”, która na wolnym rynku usług medialnych wygrywa z konkurencją, co rusz otrzymując zlecenia od publicznej spółki. I tak to Media Star w osobie p. Miłosza prowadziło już program „Kasta” (o złych sędziach, co to się Unii kłaniają i zdradzieckie pytania prejudycjalne zadają), a także „Minęła 8”, „Woronicza 17” i „Strefa starcia”.

Nie będę udawał, że śledzę dokonania dziennikarskie red. Kłeczka, lecz zaciekawiony wieściami o jego wybrykach na wizji skorzystałem z dobrodziejstwa internetu, który dostarcza nam wszystko na żądanie.

Kto więc zażąda wydania programu „Woronicza 17” TVP Info z niedzieli 24 września, sam będzie mógł się przekonać, co to znaczy no limits. Poseł PSL Paweł Bejda, spokojny i uprzejmy człowiek, usłyszał od swego gospodarza, i to nie raz, że jest chamem, ale „nie jest w stanie go (tj. red. Kłeczka) obrazić”. A był to tylko jeden z licznych popisów redaktora prowadzącego oraz asystujących mu funkcjonariuszy PiS, wśród których warte odnotowania jest nawiązanie do słynnej debaty przedwyborczej Duda–Komorowski, polegające na podkładaniu znienawidzonym politykom opozycji stojaczków z niemiecką flagą. Naprawdę wiele już widziałem w TVP, ale takiego chamskiego magla w programie publicystycznym, jak owo wydanie „Woronicza 17”, to chyba nie. Mówił o tym zresztą w trakcie programu sam poseł Bejda.

Tacy funkcjonariusze są najcenniejsi

Właściwie to samo można powiedzieć o wyemitowanym kilka dni wcześniej programie Kłeczka „Minęła 8”. Miała to być dyskusja nad filmem Agnieszki Holland „Zielona granica” – było staccato agresji pobudzonego Kłeczka, terroryzującego i poniżającego swoich gości w rytm pogardliwych parsknięć. I tylko nasuwa się pytanie: to po co oni tam idą? Przecież wiedzą, kim jest Kłeczek i co sobą reprezentuje. Nawet jeśli nie ogląda się telewizji, to wiele popisów tego „pistoleta” można w sieci znaleźć. Np. obrzydliwą odzywkę do pani prezydent Gdańska Aleksandry Dulkiewicz, której powiedział, że w roli prezydenta nie powinna spotykać się z sędziami, bo co by było, gdyby kiedyś miała stanąć przed sędzią Tuleją albo Juszczyszynem jako oskarżona. Głupie to okropnie, ale mniejsza o to, że głupie. Przede wszystkim bezczelne.

I tak właśnie wyglądają występy Michała Kłeczka – czym bardziej chamskie, tym lepiej. I zapewne też lepiej płatne. Bo w świecie zbrutalizowanej poppolityki w cenie są właśnie bezczelność, brak wszelkich skrupułów i cynizm. PiS wyznaje tę popmakiaweliczną filozofię polityki i hojnie wynagradza za służbę partii, czego dowody znajdujemy niemal każdego dnia w istniejącej wciąż na szczęście wolnej prasie. Kłeczek Media Star to zresztą nie byle co. Agresja i bezwzględne trzymanie się linii partii to niejedyne jego zalety. Trzeba mu oddać, że jako reporter i dziennikarz studyjny jest sprawnym zawodowcem. Robi swoje bardzo fachowo. Dla każdego reżimu tacy są właśnie najcenniejsi. A co, jak reżim upadnie? Cóż, jeszcze nie było tak źle, żeby kupiec nie wyszedł na swoje. „Swoje” to klucz do takich postaci jak Michał Kłeczek – pozbawiony skrupułów narcyz nie jest niczyim sługą – poza własnym ja. Dlatego zapewne protestowałby szczerze, gdyby usłyszał, że wysługuje się PiS jako funkcjonariusz propagandy. Przypuszczam, że z jego punktu widzenia TVP Info jest po prostu dobrym miejscem do manifestowania agresji narcystycznej, jak wcześniej, na innym etapie życia, była nim śp. Superstacja. Są tacy ludzie w mediach. Niestety, znacznie więcej jest ich w polityce. Ich świetne nieraz kariery podkopują autorytet ustroju demokratycznego w oczach wielu obywateli, którzy odwracają się od polityki i nie kwapią się chodzić na wybory.

Nikt nie powinien dawać sobą pomiatać

Między pytaniem o sens udziału w wyborach a pytaniem o sens chodzenia do telewizji jest pewna analogia. Tyle że na wybory trzeba chodzić zawsze. Mimo wszystko. Za to na pytanie, czy chodzić do takich programów jak „Woronicza 17” i w ogóle do mediów reżimowych, nie ma tak jednoznacznej odpowiedzi. Trwa kampania wyborcza. Wielu wyborców nie ogląda innych programów niż te emitowane przez TVP, formalnie będącą telewizją publiczną, czyli własnością całego narodu. Część polityków rozumuje w ten sposób: TVP stała się tubą agresywnej propagandy PiS i rządu, ale trudno – to nadal jest nasza telewizja i jest obowiązkiem polityka, aby kontaktował się tą drogą z obywatelami, nawet jeśli obecni gospodarze naszej wspólnej telewizji czynią ten kontakt trudnym w realizacji.

Jest w tym sporo racji, lecz wszystko ma swoje granice. Są programy, do których pójść nie pozwala poczucie godności własnej i szacunek do samego siebie. Polityk ani nikt inny nie powinien dawać sobą pomiatać. Sam w dobrych czasach pluralistycznej TVP często chodziłem do Jana Pospieszalskiego, który prowadził ultraprawicowy i skrajnie stronniczo redagowany program „Warto rozmawiać”. Tyle że prowadzący nie był sługą władzy, a do mnie jako reprezentanta skrajnie odmiennych niż jego własne poglądów odnosił się uprzejmie. Tymczasem Kłeczek to zupełnie inna para kaloszy. Z takimi ludźmi po prostu się nie rozmawia. „Oficerowie prasowi” partii opozycyjnych i politycy mają dziś problem: chodzić czy nie chodzić do TVP. Cóż, na pewno nie do Michała Kłeczka ani Magdaleny Ogórek. Szanujmy się!

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Musicale na fali. Taki mało rozśpiewany z nas naród, a nie ma spektaklu bez piosenki

Nie należymy do narodów rozśpiewanych, ale w teatrze trudno dziś znaleźć spektakl bez choćby jednej piosenki. Przybywa też dobrych rodzimych musicali.

Aneta Kyzioł
18.05.2024
Reklama