Fundusz Kościelny to kropla w morzu wielkiej kasy. Ale od czegoś trzeba zacząć
„Bardzo mi zależy na uczciwych i otwartych konsultacjach społecznych, przede wszystkim z zainteresowanymi Kościołami” – podkreślił Donald Tusk, informując o powołaniu rządowego zespołu, który wypracuje zmianę systemu finansowania Funduszu Kościelnego.
Dodał, że prace nad nowymi regulacjami będą zmierzały w stronę systemu odpowiedzialności finansowej wiernych – najpewniej w postaci dobrowolnego odpisu od podatku. „Musi to być decyzja wiernych, a nie decyzja państwowa, tak aby wszyscy mieli też poczucie sprawiedliwości: jedni więzi z Kościołem, a drudzy poczucie, że nie płacą na coś, na co nie chcą płacić pieniędzy” – mówił szef rządu. Podkreślił, że nie chodzi o wojnę ideologiczną, lecz elementarne poczucie transparentności i przyzwoitości: „Znacie mój pogląd, mówiłem to wielokrotnie: jeśli uwolnimy Kościół od politycznej władzy i uwolnimy Kościół od publicznych pieniędzy, będzie to wyłącznie z korzyścią dla Kościoła”.
– Fundusz Kościelny to tylko jeden z elementów finansowania Kościołów, zwłaszcza katolickiego, i to wcale nie największy – komentuje Sławomir Dudek, doktor ekonomii, prezes i główny ekonomista Instytutu Finansów Publicznych.
Fundusz Kościelny: na co dokładnie?
W planie tegorocznego budżetu zapisano na Fundusz Kościelny 257 mln zł. To kwota rekordowa w jego 74-letniej historii, spadek po rządach Kaczyńskiego, ale też efekt podwyżek płacy minimalnej. Fundusz działa na rzecz Kościołów i innych związków wyznaniowych z uregulowanym statusem prawnym, jednak większość pieniędzy dostaje Kościół katolicki.