Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Zespół do zabierania dzieci. Echa wokół tekstu „Polityki”

List Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Specjalistów OZSS List Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Specjalistów OZSS Annie Spratt / Unsplash
Publikujemy list Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Specjalistów OZSS, przesłany redakcji w odpowiedzi na artykuł Joanny Cieśli, i odnosimy się do jego zarzutów.

Opublikowany w „Polityce” (51/2023) artykuł „Zespół do zabierania dzieci”, poświęcony pracy Opiniodawczych Zespołów Sądowych Specjalistów, wywołał poruszenie i liczne komentarze. Zareagowało m.in. Ogólnopolskie Stowarzyszenie Specjalistów OZSS, zamieszczając w mediach społecznościowych swoje stanowisko. Autorka artykułu Joanna Cieśla na tej samej platformie szeroko odniosła się do wystąpienia OS OZSS.

Jego przedstawiciele w odpowiedzi zadeklarowali, że widzą płaszczyznę do rozmowy, „może nawet dyskusji”. A po kolejnych kilku tygodniach nadesłali do redakcji list zawierający niemal dokładnie te same uwagi i komentarze, które przedstawili już w mediach społecznościowych. Publikujemy ten list, zachowując oryginalną pisownię, wraz z odpowiedzią autorki na pierwsze wystąpienie OS OZSS.

Frazy ujęte przez autorkę w cudzysłowie odnoszą się do określeń użytych przez przedstawicieli specjalistów w mediach społecznościowych. List przesłany do redakcji został sformułowany w sposób nieco bardziej wyważony niż pierwsze stanowisko – to jedna z różnic między tymi wystąpieniami. Ponadto Zarząd Stowarzyszenia przedstawił jedno nowe zastrzeżenie, dotyczące tytułu tekstu i podtytułów. Te części publikacji są natomiast decyzją redakcji i ma ona prawo kształtować je adekwatnie do własnego osądu opisywanego tematu. Również ostro, jeśli przyciągnięcie uwagi do materiału jest istotne ze względu na ważny interes społeczny.

List Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Specjalistów OZSS

Szanowni Redaktorzy,

Jako Ogólnopolskie Stowarzyszenie Specjalistów OZSS chcielibyśmy odnieść się do artykułu „Zespół do zabierania dzieci” w numerze 51. tygodnika. Publikację tę rozumiemy jako inicjatywę w kierunku podjęcia dyskusji o ważnym problemie społecznym, jakim jest sytuacja dzieci rozstających się rodziców. Artykuł wzbudził nasze zainteresowanie, jednakże zawiera wiele kontrowersyjnych treści, nieścisłości, a nawet przekłamań, które w naszym przekonaniu wymagają komentarza i sprostowania. Sam tytuł „Zespół do zabierania dzieci”, jak również podtytuły „Zespoły smutku”, „Tajne przez poufne”, „Powstrzymać alienację”, „Śmiech i płacz” wprowadzają negatywny kontekst, autorka gra emocjami czytelnika, prezentując mu wizerunek osaczonego przez zdystansowane i nieczułe na płacz dziecka specjalistki OZSS. Powstaje pytanie, skąd zaczerpnięte zostały informacje o takich okolicznościach towarzyszących badaniu psychologicznemu dzieci, gdyż autorka z pewnością nie była świadkiem opisanego wydarzenia. Zarzut braku empatii ze strony specjalistów psychologów pracujących na co dzień z dziećmi uważamy za wyjątkowo niesprawiedliwy i nieuzasadniony. Także warunki badania, które normowane są przez Zarządzenie Ministra Sprawiedliwości z 1 lutego 2016 r. w sprawie ustalenia standardów metodologii opiniowania w opiniodawczych zespołach sądowych specjalistów, odbiegają od opisanych, dzieci korzystają z pomieszczeń specjalnie dla nich przygotowanych, przyjaznych pokoi, wyposażonych w zabawki, odpowiednie meble, przybory i materiały plastyczne.

Znamiennym dla omawianej problematyki jest, że jako specjaliści OZSS pracujemy z osobami funkcjonującymi w głębokim kryzysie wynikającym z przewlekłych konfliktów rodzinnych na tle najbardziej wrażliwych sfer funkcjonowania człowieka, tj. jego relacji intymnych oraz rodzicielstwa. Mamy do czynienia z bardzo silnymi emocjami i cierpieniem osób badanych, z psychologicznego punktu widzenia zrozumiałym jest, że osoby te stosują specyficzne mechanizmy obronne, które pozwalają im zwykle nieświadomie unikać i redukować potencjalnie zagrażające emocje, cierpienie, także poprzez zniekształcenie odbioru sytuacji. Z naszego doświadczenia wynika, że nader częstym jest nieprzyjmowanie do wiadomości informacji krytycznych w stosunku do własnego funkcjonowania w roli rodzica, partnera, przerzucanie odpowiedzialności na osoby, które takie diagnozy formułują. Uważamy, że opieranie się na narracji osób z subiektywnym poczuciem doznanej „krzywdy” ze strony diagnostów, z tendencją do selekcjonowania przekazywanych informacji, bez poznania bardziej złożonych zależności ich systemów rodzinnych, nie uprawnia do formułowania wniosków krytycznych w stosunku do przywołanych w artykule przykładów opinii. W tym kontekście warto dodać, że opinia wydawana przez OZSS nie ma charakteru rozstrzygającego, jest jednym z dowodów w sprawie, podlega ocenie sądu, a każdy z opiniowanych ma pełne prawo przedstawić przed sądem własne argumenty, korzystać w tym zakresie z pomocy profesjonalnego pełnomocnika, wnosić zastrzeżenia do opinii, wnioskować o jej uzupełnienie w formie pisemnej lub ustnej, a nadto do postępowania odwoławczego, wnoszenia skarg do Ministerstwa Sprawiedliwości.

Stwierdzenie autorki, iż pracownicy RODK, poprzednika dzisiejszych OZSS-ów, nie mieli kompetencji do wydawania diagnoz, również nie polega na prawdzie, wyrok Trybunału Konstytucyjnego z dnia 28 października 2015 roku stwierdzał jedynie, iż wydawanie opinii przez RODK w sprawach rodzinnych nie było zgodne z ustawą z dnia 26 października 1982 roku o postępowaniu w sprawach nieletnich. Nie było zatem umocowań prawnych do wydawania przedmiotowych opinii, co nie oznacza braku kompetencji specjalistów do diagnozowania w sprawach rodzinnych. Wręcz przeciwnie, pracownicy RODK-ów byli ekspertami w dziedzinie opiniowania systemów rodzinnych, a Ustawa o OZSS-ach z 2015 roku jedynie nadała formalne umocowania prawne do ich wydawania.

Zasygnalizowany w artykule problem „alienacji rodzicielskiej”, tj. koncepcji Richarda Gardnera, która w ujęciu autorki „dobrze ma się w polskich sądach i opiniach biegłych”, również wymaga komentarza. Problem kierunkowania dziecka przeciwko jednemu rodzicowi przez drugiego oraz ewentualnych sankcji za uniemożliwianie kontaktów z dzieckiem jest w przestrzeni publicznej szeroko dyskutowany. Strony sporu przyjmują dość radykalne stanowiska – środowisko ojców, w powszechnym ujęciu bardziej dotknięte opisanym problemem, określa je jako przemoc wobec dzieci, strona oponencka, zazwyczaj matek, przeciwstawia się używaniu tego określenia, jego przejawy identyfikuje z problemem przemocy rodzinnej. Obie strony przedstawiają na poparcie swoich tez opracowania naukowe, akcentują negatywne skutki zarówno alienacji, jak i przymusu kontaktu dziecka z drugim rodzicem. W odniesieniu do treści artykułu należy wskazać na różnicę między tzw. syndromem Gardnera, rozumianym jako zespół zaburzeń przez niego opisanym, a z różnych względów nieuznawanym przez środowiska naukowe, a zjawiskiem intencjonalnego utrudniania kontaktów z dzieckiem. W naszej ocenie niewątpliwe jest, iż negatywne konsekwencje dla rozwoju psychicznego dziecka ma jego uwikłanie w „walkę” rodziców między sobą. Dla szerszego zrozumienia omawianego problemu warto zapoznać się z literaturą przedmiotu, na polskim gruncie np. z opracowaniami doktor Alicji Czeredereckiej, czy też ekspertyzami wykonanymi na zlecenie biura Rzecznika Praw Dziecka, w tym ekspertyzy dokonanej pod przewodnictwem prof. dr hab. Ireny Namysłowskiej.

Zawarte w treści artykułu sugestie, iż opiniujący specjaliści OZSS kierują się w swej pracy np. identyfikacją płciową, tj. jako środowisko sfeminizowane faworyzują kobiety, zostało jednocześnie skonfrontowane z tezą, iż to właśnie kobiety są szczególnie poszkodowane przez specjalistów odpowiadających na zapotrzebowanie polityczne poprzedniego ministra. Trudno dyskutować z tak zaprezentowaną argumentacją, więc ograniczamy się do stanowczego zaprzeczenia – nasze sympatie czy też antypatie polityczne, płeć, wiek, wyznanie, światopogląd – nie wyznaczają kierunku wnioskowania, a sporządzone opinie podlegają weryfikacji wewnątrz zespołu, następnie zewnętrznej w postępowaniu sądowym.

Stwierdzenia dotyczące niskich wymogów formalnych wobec nowo zatrudnianych specjalistów, tj. jedynie dyplom ukończenia studiów i trzyletnie doświadczenie zawodowe, nie odpowiadają rzeczywistym. Kandydaci uczestniczą w trzyetapowym konkursie, wobec nich są kierowane oczekiwania dotyczące umiejętności sporządzenia pracy pisemnej, ich kompetencje są sprawdzane w indywidualnej rozmowie przed komisją konkursową, a w razie zatrudnienia podlegają dalszej ocenie w okresie próbnym. Należy pamiętać, iż wszyscy specjaliści zatrudnieni w OZSS są zobowiązani do podnoszenia swych kwalifikacji, corocznie uczestniczą w szkoleniach, sympozjach i konferencjach naukowych, biorą udział w superwizjach. Prawdą jest, iż warunki pracy i płacy stale się pogarszają, proponowane stawki wynagrodzeń nie są zadowalające i zdecydowanie nieadekwatne do wymagań, jednak wniosek, iż niskie płace powodują negatywną selekcję do zawodu, nie jest uzasadniony. W naszym przekonaniu motywacje specjalistów do pracy są różne, nie tylko materialne, proces przygotowania do zawodu długotrwały, wymagający, więc decyzja o wycofaniu się z aktywności opiniodawczej niełatwa, choć wielu specjalistów ją podejmuje i rezygnuje z tej formy aktywności zawodowej z racji właśnie złych warunków pracy i płacy.

Oczekujemy zdecydowanej poprawy w tym zakresie, godziwych warunków, uwzględniających wysokie wymaganie szczególnej staranności wykonywanych opinii. Sugestia, iż opinie są wydawane w sposób powierzchowny, „lawinowy” z powodu przeciążenia zespołów natłokiem spraw, nie jest do końca uzasadniona – mimo stale zwiększającej się liczby spraw specjaliści są zobowiązani do zachowania standardów, proces diagnostyczny wymaga przeciętnie kilkudziesięciu godzin pracy każdego z nich. Skutkiem powyższej sytuacji jest niestety przeciążenie specjalistów pracą ponad etat, wydłużający się czas oczekiwania na badanie, niska terminowość wydawanych opinii, a jedyną metodą rozwiązania tego problemu wydaje się zdecydowane zwiększenie zatrudnienia, poprawa warunków pracy i płacy specjalistów.

Podniesiony w artykule wątek odmowy udostępniania wyników badań testowych czy też zakazu nagrywania przebiegu badań wynika z przepisów prawnych (Zarządzenie Ministra Sprawiedliwości z 2016 roku poz. 76, pkt 9.3), ale także z kodeksu etyczno-zawodowego psychologa, który zobowiązany jest do ochrony poufności tej dokumentacji. Specjaliści kierują się w tym względzie koniecznością obrony dobra dziecka, z praktyki wynika bowiem, że rodzice, emocjonalnie zaangażowani w konflikt, mogą traktować je w sposób przedmiotowy, nie wykazywać się konieczną wrażliwością, wypytywać je o ujawnione treści, domagać się uzasadnień, czynić wyrzuty, a w efekcie jeszcze bardziej wikłać dziecko w problemy dorosłych, nasilać doświadczane przez nie konflikty lojalnościowe.

Psycholog analizuje i integruje uzyskane dane jedynie w kontekście konkretnej opinii i sytuacji badania, na podstawie bezpośredniego kontaktu z osobą badaną. Opiniowany ze zrozumiałych względów – braku odpowiednich kompetencji, ale też osobistego zaangażowania – nie może sytuować się jednocześnie w roli badanego oraz opiniującego czy sędziego w swojej własnej sprawie, ma jednak prawo zgłaszania pytań, uwag, zastrzeżeń, wątpliwości, propozycji rozwiązań, sugestii w odniesieniu do sporządzonej opinii. Autor opinii może udzielić w trakcie rozprawy dodatkowych wyczerpujących informacji na temat procedury badania, uzyskanych wyników, ich integracji, sformułowanych wniosków końcowych, pomóc zrozumieć ich znaczenie czy rozwiać wątpliwości.

W 2022 r. 520 specjalistów zatrudnionych w 67 OZSS-ach w Polsce wydało 18 580, a w pierwszym półroczu 2023 r. 9878 opinii. Z powyższymi danymi należy skonfrontować przytoczoną przez autorkę liczbę 119 skarg złożonych w latach 2020–2022, by zyskać orientację co do ich proporcji. Jako specjaliści i przedstawiciele Stowarzyszenia nie obstajemy przy tezie, iż każda z wydanych opinii jest zgodna ze standardami, wydana z zachowaniem najwyższej staranności. Ocenę jakości wydawanych opinii mógłby wyrazić natomiast Departament Spraw Rodzinnych i Nieletnich Ministerstwa Sprawiedliwości, który prowadzi nadzór nad pracą OZSS-ów.

Zastanawiającym jest, dlaczego autorka nie zasięgnęła takiej opinii, jak również nie zdecydowała się zapoznać ze stanowiskiem samych specjalistów czy też środowiskiem sędziów rodzinnych, którzy mogliby wyrazić swe zdanie na temat przydatności i trafności omawianych opinii. Zamiast tego autorka zdecydowała się przywołać pogląd psycholożki stowarzyszenia OPTA, biegłej z zakresu diagnozy psychologicznej oraz warszawskiej radnej i jednocześnie działaczki społecznej. Nie ujmując kompetencjom tych osób, zastanawiające jest, z iloma opiniami wydawanymi przez OZSS-y miały one okazję się zapoznać, jakie analizy wiodą do wypowiadanych przez nie poglądów w tej mierze, jakich porównań dokonują, wywodząc wniosek o ich powierzchowności czy niezgodności ze standardami.

Stwierdzenie, iż w Opiniodawczych Zespołach Sądowych Specjalistów pracują „także rzetelni fachowcy”, sugeruje, iż należą oni do mniejszości, tajemnicą pozostaje, na jakiej podstawie wniosek taki został sformułowany? Dokonane porównanie opinii wydawanych przez OZSS z opiniami opracowanymi przez biegłych z list prezesów Sądów Okręgowych zawiera sugestie, jakoby dysponowali oni lepszymi i bardziej kompletnymi metodami, poświęcali badaniom więcej czasu i uważności, a sporządzane przez nich opinie były bardziej dogłębne, wnikliwe, fachowe. Odstępując od ocen i porównań, znów rodzi się pytanie, na jakich przesłankach takie wnioski zostały sformułowane? Czy wypowiedzieli się w tej kwestii praktycy, sędziowie, pełnomocnicy, naukowcy zajmujący się problematyką opiniowania sądowo psychologicznego?

Swój głos rozumiemy jako polemikę do artykułu, którego treści mogą potencjalnie spowodować spore szkody w postaci utraty zaufania osób badanych do rzetelności i kompetencji specjalistów, jednocześnie pozostajemy do dyspozycji Redakcji, jesteśmy gotowi do dialogu, liczymy na reakcję.

Z wyrazami szacunku
Prezes Jakub Ciulkin

Odpowiedź „Polityki” na list OZZS

Szanowni Państwo,

bardzo cieszę się, że zwrócili Państwo uwagę na mój materiał. Jak widzę, Stowarzyszenie zostało zarejestrowane dość niedawno, kilka tygodni temu, i pewnie to jest powodem, dlaczego jego działalność na razie nie jest szerzej znana. Podkreślam to, ponieważ nie jest prawdą, że „nie podjęłam trudu kontaktu” z przedstawicielami środowiska specjalistów OZSS. Faktycznie w artykule nie opisuję technicznej strony mojej pracy, dlatego wyjaśniam tutaj.

Szukałam rozmówcy reprezentującego Państwa punkt widzenia zarówno poprzez Polskie Towarzystwo Psychologiczne, poprzez Ogólnopolski Związek Zawodowy Psychologów, jak i bezpośrednio w OZSS w Sądzie Okręgowym Warszawa-Praga, którego pracy dotyczy kilka fragmentów tekstu. W PTP usłyszałam, że nie mogą pomóc, ponieważ specjaliści zatrudnieni w Zespołach na ogół nie są członkami Towarzystwa (co też jest pewnym problemem, ponieważ skarg na pracę OZSS przychodzi do PTP sporo, ale jako że dotyczą osób niezrzeszonych, organizacja nie ma mandatu, żeby reagować). Z OZZP nie uzyskałam odpowiedzi na prośbę o pomoc w kontakcie z przedstawicielem środowiska psychologów pracujących w OZSS. Z kolei z Sądu Okręgowego Warszawa-Praga na moje pytanie o możliwość rozmowy z przedstawicielem OZSS przyszła odpowiedź, że informacje, których potrzebę zasygnalizowałam mailem, zostaną mi przesłane na piśmie. Część ich, rzeczywiście, uzyskałam – i przywołuję je w artykule. W poprzedzającej mój artykuł odpowiedzi na próbę interwencji radnej – a więc osoby pełniącej funkcję publiczną – w jednej ze spraw przedstawicielka tego OZSS napisała, że kierownik OZSS „nie jest uprawniony do korespondowania czy w innej formie wypowiadania się wobec innych podmiotów aniżeli zleceniodawca, który wyłącznie jest uprawniony do podejmowania decyzji we wszelkich sprawach związanych z jego zleceniem”.

W tych okolicznościach uznałam, że sposobem reprezentacji stanowiska specjalistów mogą być artykuły autorów z tego kręgu opublikowane w branżowych mediach. Przytaczam więc fragmenty dwóch materiałów. Widzę zresztą, że są to artykuły członków Zarządu Stowarzyszenia. Tym bardziej nie rozumiem zarzutu o nieuwzględnienie Państwa perspektywy. Dla przypomnienia: jeden z materiałów jest bezpośrednią odpowiedzią na skargi osób podważających stosowane w zespołach metody badań, a drugi dotyczy bardzo trudnych warunków pracy specjalistów (w dalszej części jest poświęcony także praktycznym problemom z dostępem do szkoleń, o których piszą Państwo w swoim komentarzu).

Szanowni Państwo, to tyle tytułem wyjaśnień o kulisach powstawania tekstu, których, oczywiście, nie mogli Państwo znać i mogli Państwo powziąć mylne przekonanie o moim podejściu do tematu.

Poza tym czytając Państwa komentarz, mam wrażenie, że nie ma między nami zasadniczej polemiki. Większość podniesionych przez Państwa uwag jest właśnie treścią mojego tekstu.

Piszą Państwo np.: „Podstawowymi metodami badawczymi są: analiza akt sprawy, wywiady z badanymi, obserwacja zachowań i wzajemnych relacji osób badanych, uzupełniane innymi metodami badawczymi, które powinny spełniać standardy metodologiczne narzędzi badawczych”. Relacjonuję to – zwracając uwagę, że są to zadania wymagające czasu, którego organizacja pracy zespołów i liczebność kadr nie zapewnia tyle, ile trzeba. Brak dostępu badanych do wyników własnych testów czy umieszczanie w opiniach opisów sytuacji, które według nich nie miały miejsca, to osobny problem. Jeśli kwituje się go zdaniem „nie odnosimy się do jednostkowych sytuacji”, to nie sposób posunąć rozmowy do przodu. Informują też Państwo o możliwości wnoszenia przez badanych zażaleń czy skarg do Ministerstwa Sprawiedliwości – piszę o tym w tekście, a także o rzeczywistej skuteczności tej drogi.

Piszą Państwo wreszcie o konkursach, które jakoby gwarantują zatrudnianie na stanowiskach specjalistów OZSS osób o szerszych kompetencjach niż przewidziany w przepisach, a wspomniany przeze mnie dyplom i trzyletnie doświadczenie w pracy. Ale przecież Państwo wiedzą lepiej niż ktokolwiek z nas, że do tych konkursów – przynajmniej na stanowiska psychologów i psychiatrów – zazwyczaj albo nie zgłasza się nikt, albo jedna–dwie osoby. O tym też jest w tekście.

Zachęcam uczestników tej dyskusji do ponownego spokojnego przeczytania artykułu. Mam wrażenie, że emocje – zrozumiałe w zetknięciu z krytyką, ale zupełnie niepotrzebnie odbieraną osobiście – mogły utrudnić uważną lekturę.

Szanowni Państwo, w trakcie pracy nad tym artykułem wysłuchałam licznych historii, których nie opisałam, bo nie byłam w stanie ich zmieścić, chcąc przedstawić Czytelnikom możliwie kompleksowy obraz sytuacji. Mnóstwo kolejnych spłynęło do mnie już po publikacji tekstu – o wydanych po kilkunastominutowych badaniach opiniach zmieniających życie rodzin, o opiniowaniu jako odpowiednich do roli rodziców pierwszoplanowych osób z wyrokami itd. Widać zresztą, co się dzieje we wpisach pod Państwa komentarzem.

Na nieprawidłowości w funkcjonowaniu OZSS od lat zwracają uwagę kolejni Rzecznicy Praw Obywatelskich, Rzecznik Praw Dziecka (tak, nawet ten, który szczęśliwie odszedł już z urzędu, Mikołaj Pawlak), w nie tak znowu dawnych czasach RODK – NIK, a także posłowie zarówno lewicy, jak i prawicy. Szanowni Państwo, to nie mój tekst jest stronniczy. To z pracą specjalistów jest problem. W artykule zaznaczam, że wśród zatrudnionych w OZSS są rzetelni fachowcy (cyt.: „Rozmówcy proszą, żeby zaznaczyć, że w Opiniodawczych Zespołach Sądowych Specjalistów pracują także rzetelni fachowcy”). Są, bez wątpienia. Ale moim zadaniem jako dziennikarki jest zwracanie uwagi na usterki i patologie w funkcjonowaniu systemu. A dziś ten system – sposób naboru specjalistów, a jeszcze bardziej warunki pracy w zespołach – nie gwarantuje, że właśnie tacy ludzie się tam znajdą i pozostaną. Albo się trafią i z jakichś powodów zostaną, albo nie.

Szanowni Państwo, cieszy mnie powstanie Stowarzyszenia Specjalistów OZSS i mam głęboką nadzieję na Państwa skuteczną działalność. Wierzę i życzę, również sobie, jako obywatelka, że Stowarzyszenie przysłuży się poprawie przepisów, warunków i praktyki pracy, tak żeby dla specjalistów była ona satysfakcjonującą ścieżką zawodowego rozwoju, a nade wszystko żeby służyła rodzinom, w szczególności dzieciom. Oczywiście, że ani dzieci, ani dorośli nie powinni się bać, idąc na badanie do OZSS. Tu też nie ma między nami polemiki.

Joanna Cieśla

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Mamy wysyp dorosłych z diagnozami spektrum autyzmu. Co to mówi o nich i o świecie?

Przez ostatnich pięć lat diagnoz autyzmu w Polsce przybyło o 100 proc. Odczucie ulgi z czasem uruchamia się u niemal wszystkich, bo prawie u wszystkich diagnoza jest jak przełącznik z trybu chaosu na wyjaśnienie, porządek. A porządek w spektrum zazwyczaj się ceni.

Joanna Cieśla
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną