Miej własną politykę.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Jankesi do domu

Komedia omyłek

materiały prasowe
Czy ktoś pamięta, że w 1812 r. Amerykanie próbowali podbić Kanadę? Po obu stronach granicy dwusetlecie tej wojny przeszło bez większego rozgłosu.

Granica państwowa dzieląca USA i Kanadę, w przeciwieństwie do tych istniejących w Europie, nie została wytyczona na podstawie różnic etnicznych i językowych. Jej przebieg wyznaczyła wojna 1812 roku.

Historycy wojskowości są na ogół skłonni opisywać tę rozgrywkę jako patową. Toczące się przez dwa i pół roku walki niewiele zmieniły w stosunkach między Stanami Zjednoczonymi i Anglią oraz między USA i Kanadą. Ale ta wojna – podobnie jak bitwa na Równinie Abrahama (między Francuzami i Brytyjczykami w 1759 r.), rewolucja amerykańska i późniejsza wojna secesyjna – zapowiadała już polityczny kształt Ameryki Północnej, jej obecną rzeczywistość. Potwierdziła status Stanów Zjednoczonych jako kraju suwerennego. Po kanadyjskiej stronie granicy sprawa wygląda jeszcze prościej: gdyby Kanadyjczycy nie wygrali wojny w 1812 r., dziś by ich nie było.

Powody, dla których Stany Zjednoczone najechały kanadyjskie terytorium, są niejasne. Oficjalnie przyczyną konfliktu z imperium brytyjskim (którego koloniami były wówczas Dolna Kanada i Górna Kanada) miały być problemy związane z prawem morskim i spory terytorialne. Nieoficjalnie wiadomo, że motywów trzeba szukać gdzie indziej. Wojna wybuchła jako konsekwencja napięć między republikanami byłego już prezydenta Thomasa Jeffersona, mającymi większość i opowiadającymi się za ekspansją, a pozostającymi w mniejszości federalistami, którzy czerpali korzyści ze ścisłych gospodarczych powiązań z Londynem. Wypowiadając wojnę, republikanie mieli nadzieję przyprawić federalistom gębę złych patriotów, wrogo nastawionych do demokracji.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

Klasyki Polityki

Uczulenie na ludzi. Skąd się bierze ekstremalna nieśmiałość

Ekstremalna nieśmiałość – tak określa się fobię społeczną. To lęk przed byciem obserwowanym i ocenianym, przed kompromitacją i upokorzeniem. Dziś, gdy przez życie idzie się przebojem, musi być szczególnie dotkliwy. Mało teraz miejsca dla nieśmiałych.

Joanna Podgórska
17.09.2005
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną