Podczas 40 lat spędzonych na scenie zrewolucjonizował Nova Canço (kataloński ruch artystyczny i muzyczny, rozwijający się od poł. lat 50. XX w. w opozycji do dyktatury Franco – przyp. FORUM). Niczym tyczkarz, przeskakuje z jednej dziedziny do drugiej. Robi to ze spokojem, zwłaszcza teraz, gdy czuje się już stary i wie, że wiele razy odniósł sukces, nawet się o niego nie starając.
Nie chciał być muzykiem, a przeszedł do historii, dołączając do fali antyfrankistowskich protestów ze swego paryskiego wygnania. W jego pieśniach, śpiewanych po katalońsku, wiele osób słyszało głos pluralistycznej Hiszpanii, która słusznie odrzucała Hiszpanię „zjednoczoną, wielką i wolną” (jak głosiło hasło frankistowskiej dyktatury – przyp. FORUM).
Nie miał zamiaru być winiarzem, a jednak pewnego dnia zajął się wytwarzaniem wina w Porrerze. Wprowadził na rynek nową, prestiżową markę ze swoim nazwiskiem (Vall Llach), otrzymał wiele międzynarodowych nagród. Nie chciał pisać, a jednak zdecydował się na przygodę, jaką jest tworzenie powieści. Jej katalońskie wydanie odniosło ogromny sukces, jakżeby inaczej, a teraz prawdopodobnie to samo czeka wydanie hiszpańskie. „Memoria d’uns ulls pintats” (Wspomnienia malowanych oczu) – taki tytuł nosi historia pokolenia żyjącego w Barcelonecie (dzielnicy Barcelony – przyp. FORUM), naznaczonego przez wojnę domową i jej skutki. Lluís Llach kontempluje ostatni etap życia, karmiąc się jeszcze jedną nadzieją – na niepodległość Katalonii.