Jak się przygotowywałeś do startu?
Alex Thomson: To regaty, w których płyniemy dookoła świata bez zawijania do portów, na dodatek każdy płynie sam. Nie ma żadnego wsparcia z zewnątrz. Jestem zadowolony ze stanu przygotowań – trenowałem cztery lata, by wystartować w tych regatach. To powolna i bardzo długa podróż z ogromną liczbą paskudnych niespodzianek po drodze. Można powiedzieć, że jeśli ktoś staje na starcie, to już ma za sobą połowę bitwy.
Łódki, na których płyniemy, można porównać do samochodów Formuły 1; to szczyt żeglarskiej techniki. Nie ma wielkich ograniczeń; chodzi o to, by zbudować jak najlżejszy, jak najwytrzymalszy, jak najszybszy i jak najbardziej godny zaufania jacht; niestety dwie cechy – godny zaufania i szybki – niekoniecznie idą w parze. W pewnej mierze można mówić, że technologia jest ta sama, co w Formule 1, ale podczas gdy oni zużywają w swoich pojazdach 100 kg włókna węglowego, my potrzebujemy dwóch tysięcy kilogramów.
Co dokładnie robiłeś w ramach przygotowań?
W ciągu ostatnich 12 miesięcy trzykrotnie w pojedynkę przepłynąłem Atlantyk wszerz oraz we dwójkę popłynąłem do Kostaryki; podczas jednego z tych rejsów poprawiłem rekord szybkości w żegludze transatlantyckiej jednokadłubowców.
Pełna wersja artykułu dostępna w 49 numerze "Forum".