Świat

Spustoszenie w mózgu

Nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale także na przykład w Niemczech coraz więcej młodych ludzi dostaje od lekarzy leki na zaburzenia psychiczne. Nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale także na przykład w Niemczech coraz więcej młodych ludzi dostaje od lekarzy leki na zaburzenia psychiczne. Olga Yastremska / PantherMedia
Jakie działanie mają środki, przepisywane na ADHD, depresję, czy schizofrenię? Ostatnie badania budzą niepokój.
Artykuł pochodzi z najnowszego 4 numeru tygodnika FORUM w kioskach od poniedziałku 28 stycznia 2013 r.Polityka Artykuł pochodzi z najnowszego 4 numeru tygodnika FORUM w kioskach od poniedziałku 28 stycznia 2013 r.

Rebecca Riley miała dwa pół roku, kiedy zapisano jej tabletki na rzekome zaburzenia psychiczne. Półtora roku później dziewczynka spod Bostonu leżała na ziemi - martwa. Jej rodzice stopniowo otruli ją psychotropami.

Śmierć tego małego dziecka w grudniu 2012 r. nie daje spokoju zatroskanym lekarzom. „Jak jakiś psychiatra u dziecka, które dopiero co wyszło z pieluch, mógł postawić rozpoznanie zaburzeń afektywnych dwubiegunowych i ADHD?” – zastanawiał się na przykład amerykański psychiatra Daniel Carlat. „Jaki był powód tego, by takiemu maluchowi zapisać koktajl z tak silnych medykamentów?”.

Nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale także na przykład w Niemczech coraz więcej młodych ludzi dostaje od lekarzy leki na zaburzenia psychiczne. Dzieci i młodzież otrzymywały Metylofenidat na ADHD „z wyraźnie rosnącą tendencją do zwiększania dawki”, zameldowano w Raporcie Farmaceutycznym za rok 2012. Spożycie Risperidonu, neuroleptyku wykorzystywanego przy leczeniu schizofrenii, wzrosło od 2001 r. o ponad 22 procent.

Nikt przy tym nie wie dokładnie, jak te środki oddziaływują na mózg. Wiele psychotropów zmienia na przykład obraz określonych neuroprzekaźników. Czy jednak w ten sposób leczą przyczyny depresji, schizofrenii, czy ADHD – zupełnie nie udowodniono.

Całkiem możliwe jest natomiast, że leki psychotropowe mają szkodliwe skutki, ponieważ długofalowo zmieniają pracę mózgu – i w ten sposób tak naprawdę pogłębiają lub wręcz wywołują zaburzenia psychiczne. Twierdzi tak dziennikarz Robert Whitaker, który w swojej książce („Anatomy of An Epidemic” – przyp. FORUM) zgromadził wiele niepokojących wyników badań.

O tym, jak poważnie należy podchodzić do jego obaw, można było przekonać się na listopadowym Kongresie Niemieckiego Towarzystwa Psychiatrycznego w Berlinie. Kiedy w Sali nr 4 Whitaker mówił o oddziaływaniu neuroleptyków, słuchacze walili drzwiami i oknami.

Mogli oni zapoznać się z danymi, z których wynikało, że pacjenci leczeni neuroleptykami, częściej od innych musieli wracać do szpitala z powodu nawrotów choroby. Innymi słowy: utrzymywani na tych lekach pacjenci mieli trudniejszą drogę do wyzdrowienia.

Gdy pacjentów ratowało ubóstwo

Podobne wnioski wyłoniły się wówczas, gdy naukowcy porównali, jak leczeni są ludzie na schizofrenię w biednych i w bogatych krajach. W Stanach Zjednoczonych i sześciu innych krajach uprzemysłowionych 61 procent pacjentów leczono neuroleptykami. W Indiach, Kolumbii i Nigerii – tylko 16 procent z nich. A jednak mimo to – a może właśnie dzięki temu – u pacjentów z ubogich krajów choroba miała zdecydowanie łagodniejszy przebieg.

Amerykańska psychiatra, Nancy Andreasen zbadała z kolei mózgi ponad 200 pacjentów ze schizofrenią z pomocą tomografii komputerowej i stwierdziła, że ich mózgi uległy wyraźnemu skurczeniu. Wyraźnie widać było przy tym, że im dłużej stosowali oni leki, tym wyraźniejsze były szkody w strukturze mózgu. W zeszłym roku badania, przeprowadzone na 965 pacjentach ze schizofrenią, potwierdziły to spostrzeżenie. Autorzy podsumowali: „U pacjentów, którzy stosowali leki, stwierdzono więcej strukturalnych anomalii w określonych regionach mózgu”.

Ten ubytek tkanki nerwowej zdaje się zawężać zdolności poznawcze pacjentów. Stają się więc wyraźnie głupsi, a przy tym wcale nie pozbywają się swoich schizofrenicznych zaburzeń. Czy więc w określonych przypadkach nie lepiej byłoby całkowicie zrezygnować z leków?

Prowadzone długofalowo badania na University of Illinois College of Medicine w Chicago zdają się potwierdzać to domniemanie. Przez 15 lat od epizodu schizofrenicznego 46 procent pacjentów, którzy na stałe przyjmowali leki nie przejawiało żadnych symptomów choroby. W przypadku pacjentów, którzy zrezygnowali z leków – liczba ta wynosiła aż 72 procent.

Tego typu rezultaty, w Berlinie prezentowane bez emocji przez Roberta Whitakera, w fachowym świecie wywołały wzburzenie. Andreas Heinz, kierownik Kliniki Psychiatrii i Psychoterapii Charite w Berlinie, przewodniczył kongresowi. „Neuroleptyki w sytuacjach kryzysowych są często bardzo pomocne i mogą uratować życie” – twierdzi – „jednak ich dawka ze względu na skutki uboczne powinna być możliwie najniższa. Zawsze muszą być też one stosowane w połączeniu z terapią psychospołeczną”.

Również Volkmar Aderhold z Instytutu Psychiatrii Społecznej uniwersytetu w Greifswaldzie nawołuje do ostrożności. „40 procent ludzi z zaburzeniami ze spektrum schizofrenii może być leczona bez neuroleptyków” – uważa. „Zdecydowanie za często przepisujemy neuroleptyki, w za wysokich dawkach i w kombinacjach z innymi lekami, nie znając skutków tego typu połączeń”.

Pigułki na wagarowanie

Do tego dochodzi przepisywanie tego typu leków dzieciom, które nie mają absolutnie żadnej psychozy. Spożycie neuroleptyków wzrasta, bo lekarze coraz częściej przepisują je uczniom, u których stwierdzają „zaburzenia zachowania” - co przejawia się kłótniami, złością i unikaniem nauki.

- Praktycznie nie ma na świecie takiego dziecka, które w okresie pomiędzy trzecim, a dwunastym rokiem życia nie przejawiałoby któregoś z dość enigmatycznie opisanych zachowań, charakterystycznych ponoć dla tego typu zaburzeń – uważa psychiatra Asmus Finzen, który coraz częstsze przepisywanie środków antypsychotycznych nazywa prawdziwym skandalem.

Dzieciom grożą nie tylko nieodwracalne szkody w mózgach, ale także w przemianie materii, jak ostrzegali lekarze na łamach renomowanego pisma „JAMA” (Journal of American Medical Association). W pierwszym rzędzie zbadali oni, jak zmienia się ludzkie ciało, jeśli w wieku 4-19 lat pacjent faszerowany jest neuroleptykami.

W badaniach tych wzięło udział 272 uczniów z mieszczańskiej dzielnicy Nowego Jorku, którzy mieli wprawdzie diagnozę psychiatryczną, nie byli jednak jeszcze leczeni neuroleptykami. Większości z nich badacze zaordynowali jeden z popularnych leków (Arypiprazol, Olanzapinę, Kwetiapinę albo Risperidon). W każdej z grup 15 dzieci pozostawiono bez leku.

Zatrważający rezultat: Leki miały taki skutek, że dzieci wyraźnie przybrały na wadze. Średni przyrost masy ciała zależał od leku i wahał się od 4,4 kg (Arypiprazol) do 8,5 kg (Olanzapina). Podczas gdy dzieci bez leków utrzymały swoją masę ciała, pozostali mali pacjenci przybrali na wadze o ok. 7 procent.

Najmłodsi pacjenci psychiatryczni mogą całymi latami zmagać się ze skutkami przyjmowania neuroleptyków. Wywołany przez nie bowiem wzrost masy ciała ma skutki aż po wiek dorosły. Wówczas grozi im otyłość i większa umieralność ze względu na schorzenia sercowe i naczyniowe, jak również większa podatność na choroby nowotworowe.

Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyjątkowo długie wolne po Nowym Roku. Rodzice oburzeni. Dla szkół to konieczność

Jeśli ktoś się oburza, że w szkołach tak często są przerwy w nauce, niech zatrudni się w oświacie. Już po paru miesiącach będzie się zarzekał, że rzuci tę robotę, jeśli nie dostanie dnia wolnego ekstra.

Dariusz Chętkowski
04.12.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną