Oficjalna gazeta „China Youth Daily” poinformowała o wyroku pekińskiego sądu, który skazał na kary więzienia 10 osób z obsługi nielegalnej „czarnej dziury”. Chodzi o półtajne ośrodki, zorganizowane w Pekinie przez poszczególne chińskie prowincje, które odbierają (i wysyłają do domu) swoich obywateli zatrzymanych w stolicy. Takich, którzy przyjeżdżają tu po sprawiedliwość, do centralnego biura skarg. Najczęściej dotyczą one krzywd przy wywłaszczaniu z ziemi, nadużyć władzy i korupcji. A Pekin, tradycyjnie, traktowany jest jako ostatnia deska ratunku. Z kolei dla lokalnych władz rozmaitych szczebli takie skargi to, tradycyjnie, oczernianie w stolicy i plama na reputacji. Dlatego próbują na rozmaite sposoby skarżących się zastraszyć. Taką funkcję pełnią właśnie „czarne dziury”, część obsługiwana jest zresztą przez prywatne firmy ochroniarskie i skupia setki pracowników, bo i skarżących się są tysiące i szybko ich przybywa. Tym razem się wydało, bo odesłani do domu szybko wrócili do Pekinu i złożyli (skuteczną, o dziwo) skargę na policji. Uwolniono przy okazji innych przetrzymywanych tam współrodaków z prowincji Henan.
Sprawa, podjęta przez inne media oraz szeroko kolportowana przez blogerów, nabrała nadspodziewanego rozgłosu. Co wskazywałoby, że nowe władze, w ramach ogólnych porządków, chcą z tym coś zrobić. Częścią problemu są reedukacyjne obozy pracy, laojiao. Trafia tam wielu niepokornych obywateli, skazywanych za zakłócanie porządku publicznego. Wyroki, poza systemem jurysdykcji, wydają lokalne służby porządku. Niedawno głośna była sprawa 80-letniego Liu Chunshana z prowincji Lianoning, skierowanego do obozu pracy, który po tygodniu trafił do szpitala. Okazało się, że został skazany na reedukację za zakłócanie porządku publicznego i że wcześniej odbył 37 podróży na skargę do Pekinu.