Okazało się, że nowy Egipt, po obaleniu Mubaraka, odniósł jednak jakiś sukces. Z ogłoszonych właśnie danych demograficznych wynika, że w 2012 r. urodziło się 2,6 mln Egipcjan, czyli na każdy ich tysiąc przypadło 32 nowych narodzin. Co w czasach ostrego kryzysu nie jest dobrą wiadomością. A według tych samych statystyk obecny rok ma być rekordowy. Ze średnią przekraczającą trójkę dzieci przypadających na kobietę, Egipt znacznie wyprzedził sąsiadów z regionu: Tunezję (2,05), Algierię (2,3) czy Maroko (2,4). Od wczesnych lat 70. (kiedy na kobietę przypadało siedmioro dzieci) wdrażana była polityka planowania rodziny; nie miała chińskiego rygoryzmu, ale władze i stosowne służby w terenie lansowały model dwa plus dwa. W 2009 r. powstało nawet nowe ministerstwo rodziny i populacji, ale później, w ogniu rewolucji, kwestie te zeszły na dalszy plan. Prezydent Morsi i jego ekipa w ogóle o tym nie wspominają, a wspierające ich Bractwo Muzułmańskie ma do kontroli urodzin stosunek ambiwalentny. W zasadzie są za planowaniem rodziny, ale nie na tyle oficjalnie, aby podpaść rodzimym salafitom, którzy gorąco opowiadają się przeciwko. Za rok Egipt znów pewnie pójdzie po rekord.