Prezydent Kuby Raul Castro na forum parlamentu z niespotykaną ostrością wyrzucał rodakom upadek obyczajów. Cytował multum przykładów: picie i załatwianie potrzeb fizjologicznych na ulicach, łapówkarstwo, przeklinanie w miejscach publicznych, niszczenie kabin telefonicznych, jazda na gapę. „Nabieram gorzkiego przekonania, że jesteśmy jako społeczeństwo coraz lepiej wykształceni, ale coraz gorzej oświeceni” – powiedział. Nie wiadomo, czy prezydent ma porównanie z innymi krajami, bo nie podróżuje. Ale po rewolucji 1959 r. władze piętnowały niemoralną przeszłość, kiedy dekadencka wyspa przyciągała zblazowanych Amerykanów. Publicznie szczycono się poziomem oświaty i powszechnym dostępem do dóbr kultury. Czyżby socjalizm się załamywał?