Świat

Silny do wynajęcia

Wybory na Węgrzech: Orbán bierze wszystko

Wiktor Orbán Wiktor Orbán European People's Party / Flickr CC by 2.0
Wielu polityków dałoby się pokroić, by powtórzyć wyniki Viktora Orbána. W drugich wyborach z rzędu jego partia potwierdza mandat do rządzenia w stylu rzadko spotykanym w demokracjach.

Ma nie tylko luksus kolejnych czterech lat u władzy bez bagażu kłopotliwego koalicjanta, ale – jeśli zechce – za sprawą konstytucyjnej większości znów może przepisywać ustawę zasadniczą, ilekroć będzie to jej potrzebne. W majestacie prawa Orbán może robić, co mu się podoba. I co się podoba Węgrom, którzy nie słuchają opozycji oskarżającej premiera o psucie węgierskiej demokracji.

Zapewne wyborcza wydajność orbánizmu stanie się przedmiotem drobiazgowej analizy. Zwłaszcza ze strony chętnych naśladowców, zastanawiających się, czy i w ich krajach udałoby się powtórzyć numer z przejęciem pełni władzy przez jakieś kolejne wcielenie Orbána. Lidera, który wie, czego chce, „męża stanu” z wizją i zdecydowaniem graniczącym z brutalnością, pozwalającą mu definiować i bronić „racji stanu”, „interesu narodowego” itd. Niestety czas takim wnioskom sprzyja, bo w Europie powraca fascynacja silnymi przywódcami, których można by tak na jedną – a jeśli trzeba, to dwie lub trzy kadencje – po prostu wynająć i w tym czasie pozwolić im przejąć kontrolę, by wyręczyli obywateli i ze wszystkim „zrobili porządek”.

Orbánowi, wskazuje na to wynik wyborów i zadowolenie większości głosujących Węgrów, taka polityka się udaje. Prowadzi ją z żelazną konsekwencją: sprzeciwia się instrukcjom z Brukseli, idzie własną drogą, biorąc kredyty z Rosji, majstruje przy wysokości opłat komunalnych i kredytów hipotecznych we frankach szwajcarskich. Chętni naśladowcy – zazwyczaj od lat czekający na swoją szansę, bo rynek dyktatorów do wynajęcia zawsze jest większy niż zapotrzebowanie – muszą jednak pamiętać, że powtórka z Orbána zakłada, że sukcesy musi poprzedzić kryzys, który poważnie strapi ich kraj. Sam Orbán trafił na szczyt przez polityczne i gospodarcze zgliszcza, które pozwoliły mu przekonać Węgrów, że receptą na diametralne poprawienie sytuacji jest wyłącznie permanentna, konserwatywna rewolucja.

Niepokojącą wiadomością z tych wyborów jest rezultat nacjonalistycznego Jobbiku, wrogiego niewęgierskim innościom. W porównaniu z Fideszem Jobbik będzie znaczył niewiele, ale mając dziesiątą część miejsc w parlamencie, rzuci Orbánowi wyzwanie w konkursie na patriotyzm, co pogłębi węgierski nacjonalizm i nie wygasi sporów z sąsiadami, Słowacją i Rumunią. Zaraz po wyborach szef węgierskich nacjonalistów ogłosił, że Jobbik stał się największą narodową partią w Europie. Ten wynik to też jest dziecko orbánizmu i – z racji obecnych tęsknot Europejczyków – nie najlepsza wróżba przed nadchodzącymi wyborami do Parlamentu Europejskiego.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Świat

Izrael kontra Iran. Wielka bitwa podrasowanych samolotów i rakiet. Który arsenał będzie lepszy?

Na Bliskim Wschodzie trwa pojedynek dwóch metod prowadzenia wojny na odległość: kampanii precyzyjnych ataków powietrznych i salw rakietowych pocisków balistycznych. Izrael ma dużo samolotów, ale Iran jeszcze więcej rakiet. Czyj arsenał zwycięży?

Marek Świerczyński, Polityka Insight
15.06.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną