Tymczasem po ogłoszeniu wyników niedzielnych wyborów okazało się, że Syriza zdobyła 35 proc. głosów, co daje jej 145 miejsc w 300-osobowym parlamencie. Pomógł oczywiście bonus w postaci 50 dodatkowych miejsc dla partii, która zdobywa najwięcej głosów. I to już pierwsza wygrana, bo Syrizie udało się zdobyć niemal tyle samo głosów co w poprzednich, styczniowych wyborach. Nowa Demokracja też uzyskała bardzo dobry wynik (28 proc. głosów), ale jednak 7-proc. przewaga dla Syrizy jest dużym sukcesem.
Druga wygrana to fakt, że Niezależnym Grekom, czyli koalicjantowi Syrizy, udało się wejść do parlamentu. Co wcale nie było pewne. Dostali jednak 10 miejsc i dzięki temu razem z Syrizą mogą znowu stworzyć koalicję, o którą obu partiom chodziło. Razem mają 155 głosów, co daje im bezpieczną większość. Obaj liderzy – zarówno Tsipras, jak i Panos Kammenos, przewodniczący Niezależnych Greków – byli zadowoleni ze współpracy. W kuluarach już słychać, że większych zmian na stanowiskach nie będzie, Kammenos znowu zostanie ministrem obrony, a Tsipras już we wtorek chce przedstawić rząd.
Trzecim zwycięstwem Tsiprasa jest to, że po wyborach ma klarowniejszą sytuację w samej Syrizie. Pozbył się lewicowego skrzydła, które cały czas, od momentu podpisania lipcowego porozumienia z Brukselą, kontestowało jego politykę. Posłom, którzy odeszli z Syrizy i stworzyli nowe ugrupowanie, nie udało się nawet przekroczyć progu wyborczego. Całe radykalne skrzydło Syrizy zostało więc poza parlamentem.
Tsipras ma w partii tylko tych ludzi, którzy popierają jego politykę. Po odejściu 30 posłów z Syrizy nie miał większości i przy każdym głosowaniu, np. dotyczącym pakietu oszczędnościowego, musiałby liczyć na przychylność Nowej Demokracji. A jak wiadomo, w polityce nie ma niczego za darmo. Niedzielny wynik daje mu możliwość działania tylko w oparciu o głosy Syrizy i Niezależnych Greków. Spójność programowa koalicji jest więc lepsza, co w rezultacie daje dziś stabilniejszy rząd.
Grecy mają za sobą bardzo trudne miesiące. W styczniu wybierali rząd. Miesiąc później Bruksela zgodziła się na przedłużenie drugiego pakietu pomocowego. Cały czas kraj balansował na granicy bankructwa, a Tsipras walczył o przetrwanie. W lipcu ważyły się losy Grecji i pozostania w strefie euro. Tsipras namówił Greków na referendum, w którym odrzucili warunki stawiane przez Brukselę, a potem przyciśnięty do muru sam podpisał porozumienie. W rezultacie jego własna partia rozpadła się, a on stracił poparcie wielu Greków. W sierpniu udało się rządzącej koalicji, z poparciem Nowej Demokracji, przegłosować nowe cięcia i podwyżki podatków, co zagwarantowało Grecji trzecią transzę unijnej pomocy, ale Tsipras nie chcąc już liczyć na łaskę i niełaskę Nowej Demokracji, podał rząd do dymisji.
Teraz wygrał, jednak przyszłość wcale nie będzie łatwiejsza. W październiku Grecję czeka przegląd postępów, jakie zrobiła w zamian za pakiet ratunkowy. I właściwie Tsipras staje ponownie na czele rządu, któremu nie ma czego zazdrościć.