Finlandia to kolejny kraj, który zalegalizował małżeństwa osób tej samej płci. Rządzący kontynuują prace poprzedników, a luterańscy duchowni zastanawiają się, jak wspierać wiernych w ich osobistych decyzjach. Urzędnicy spodziewają się zaledwie ok. 300 takich ślubów rocznie, ale to historyczna zmiana.
Przed głosowaniem, którym zrównano prawa osób chcących zawrzeć związek małżeński, centroprawicowy premier Alexander Stubb napisał w liście otwartym do obywateli: „Finlandia musi starać się być państwem, w którym nie ma dyskryminacji, przestrzega się praw człowieka, a dwoje dorosłych ludzi może wziąć ślub, niezależnie od swej orientacji”. Wygląda na to, że tak właśnie się dzieje.
Długa debata o wolności
Przepisy wejdą w życie już za chwilę, bo 1 marca, i zatrą prawne różnice między związkami osób tej samej płci a małżeństwami heteroseksualnymi. Zostały uchwalone przed trzema laty, jeszcze za poprzedniej kadencji parlamentu. Znamienne, że nie była to inicjatywa posłów, lecz projekt obywatelski. Finlandia ma za sobą długą debatę na ten temat.
Od 2002 r. w Finlandii można było rejestrować cywilne związki między partnerami tej samej płci. Miały prawa cywilne zbliżone do małżeństw heteroseksualnych. Od 2009 r. jeden z partnerów mógł np. ubiegać się o adopcję biologicznego dziecka swojego partnera. Jednak nadal uprzywilejowane były małżeństwa kobiet i mężczyzn, nie można było np. przyjąć nazwiska partnera. Teraz się to zmieni – formularze urzędowe będą takie same dla wszystkich, a związki partnerskie znikną. Pary homoseksualne, które zawarły wcześniej takie związki, będą teraz mogły złożyć wniosek w lokalnym urzędzie o zarejestrowanie małżeństwa. Zostaną uwzględnione z automatu.
Ale przegłosowana w ubiegłym tygodniu ustawa oznacza coś więcej niż kosmetyczne zmiany w drukach urzędowych. Po pierwsze, definicja małżeństwa nie będzie odnosiła się do płci osób zawierających ten związek. A to oznacza zmiany systemowe i równoległe wymuszenie zgodności z innymi przepisami, np. dotyczącymi zasiłków społecznych, opieki zdrowotnej (w tym regulującymi leczenie niepłodności) czy systemami przetwarzania danych osobowych. Po drugie, nowe prawo wpływa też na sytuację osób planujących zmianę płci. Nie będą już musiały dostarczać zaświadczeń o byciu stanu wolnego.
Jednak choć poparcie dla związków nieheteroseksualnych jest w Finlandii jednym z najwyższych w Europie, właściwie do ostatniej chwili wahały się losy ustawy. Była blokowana trzykrotnie, a wniosek o jej odrzucenie zgłoszono na ostatniej prostej niecały miesiąc przed jej wejściem w życie. Jak podaje Reuters, organizatorzy petycji „Prawdziwe Małżeństwo” zebrali ponad 100 tys. podpisów za odrzuceniem nowych przepisów. Argumentowali, że będą one naruszać prawa dziecka, które powinno mieć i matkę, i ojca, i zażądali ponownego głosowania. Rządzący uznali to za zbijanie kapitału politycznego (w kwietniu Finlandię czekają wybory samorządowe) i doprowadzili do odrzucenia petycji.
Co ze ślubami kościelnymi?
Ale zmiany dotyczą nie tylko poglądów ustawodawców, ale i kleru. Od 2014 roku, kiedy przyjęto ustawę zrównującą prawa małżonków obu płci, dyskusja toczy się też w łonie Kościoła. Jesienią 2016 r. luterański synod zdecydował, że Kościół nie powinien konsekrować małżeństw osób tej samej płci ani udzielać im błogosławieństw w świątyniach. Ale sami duchowni są podzieleni.
Rada helsińskiej parafii już zadeklarowała, że będzie udzielać ślubu nupturientom tej samej płci, jak tylko nowe przepisy wejdą w życie. Oficjalnie Kościół jest zdania, że w nowych warunkach trzeba będzie wypracować model religijnej uroczystości, która ma nastąpić po formalnym zawarciu małżeństwa w urzędzie. Bo choć nie planuje udzielania ślubów, to nie może ignorować rzeczywistości i odwracać się od wiernych. Już teraz praktyką jest udział duchownych w ślubach cywilnych. Udzielając nowożeńcom religijnego błogosławieństwa, np. w restauracjach, nie zaś w kościołach.
Helsiński arcybiskup Kari Mäkinen oświadczył, że ma nadzieję, iż te niejasności nie doprowadzą do konfliktu, a nowy model uda się stworzyć bez uciekania się do pomocy sądu. „Nie wierzę, że przyszłość Kościoła w dłuższej perspektywie można budować na sankcjach i procesach sądowych” – stwierdził. Dodał, że „nie należy stawiać polityki Kościoła ponad niczyim małżeństwem”.
Warto zauważyć, że debata w Finlandii odbywa się w formule otwartej i z poszanowaniem wszystkich głosów. Nie każdy z obecnych członków parlamentu zgadza się z decyzją poprzedników, którzy zatwierdzili nowe prawo. Nie zdecydowali się jednak na utrącenie przepisów, lecz na kontynuowanie prac. „Mam wielką nadzieję, że ludzie będą szanować zasadę przewidywalności w stanowieniu prawa, niezależnie od własnych przekonań. Gdybyśmy działali inaczej, podważałoby to demokrację parlamentarną” – powiedział Mikko Karna, członek rządzącej koalicji.