Trump między młotem a kowadłem
Trump zadłużony w rosyjskich bankach? Trop w Deutsche Banku
Z poważnych mediów dowiedzieliśmy się, że specjalny prokurator Robert Mueller, prowadzący śledztwo w sprawie rosyjskich kontaktów Donalda Trumpa i jego współpracowników, zażądał od Deutsche Bank danych na temat rachunków prezydenta i jego rodziny. Osobisty adwokat Trumpa oświadczył wprawdzie, że to fake news, ale znając wiarygodność prezydenckiego otoczenia i zważywszy że bank wiadomości nie zdementował, można przyjąć, że to prawda.
A jeśli tak, to Mueller jest coraz bliżej rozwiązania zagadki moskiewskich powiązań obecnego lokatora Białego Domu, które mogą doprowadzić do jego dymisji.
Deutsche Bank bowiem od lat pożyczał kilkusetmilionowe kwoty na nieruchomościowe inwestycje Trumpa biznesmena oraz jego synów i zięcia, i to wtedy, gdy inne banki nie udzielały mu już kredytów, pamiętając serię bankructw w jego korporacji w latach 90.
Skąd ta hojność?
Otóż prezydent może być de facto zadłużony nie w niemieckim banku – który zresztą został przyłapany na praniu pieniędzy rosyjskich oligarchów – tylko w rosyjskich bankach Vnieszekonombank (VEB) i VTB Group, które mogły wykupić jego długi albo żyrować pożyczki.
VEB jest własnością rządu rosyjskiego, a w VTB Group Kreml ma 60 proc. udziałów. Specprokurator Mueller chce zbadać, czy rzeczywiście takie transakcje między Deutsche Bank a Rosjanami miały miejsce. Bo jeśli do nich doszło, oznaczałoby to, że Moskwa posiada całkiem konkretną dźwignię nacisku na prezydenta USA. Jego zastanawiające próby dogadania się z Rosją tłumaczyłyby już nie tylko sympatia i podziw dla Władimira Putina, lecz także motywy znaczne bardziej prozaiczne.
Byłaby to sytuacja bezprecedensowa w najnowszej historii Ameryki.