Świat

W Czechach powstał nowy rząd. Komuniści oficjalnie weszli na salony

Premier Andrej Babisz Premier Andrej Babisz Forum
To kolejny w Europie gabinet powstały ze wsparciem antyzachodnich ekstremistów.

O godz. 9 rano 27 czerwca, dokładnie w Dniu Pamięci Ofiar Reżimu Komunistycznego, w Pradze prorosyjski prezydent mianował rząd całkowicie uzależniony od poparcia Komunistycznej Partii Czech i Moraw (KSCzM). To kolejny w Europie gabinet powstały ze wsparciem antyzachodnich ekstremistów. Sami komuniści w rządzie nie zasiądą. Po prostu zgodzili się poprzeć gabinet, który bez ich 15 głosów nie miałby szans na większość w dwustuosobowym parlamencie. Zgodę obwarowali listą dziesięciu warunków, ale prasa twierdzi, że w rzeczywistości lista jest dłuższa, tylko jej najważniejsze punkty zostały utajnione.

O poparcie komunistów zabiegał premier Babisz

Nominacja ma wymiar symboliczny, bo od 1990 r. partia komunistyczna w Czechach, choć cały czas bardzo silna (zwykle była trzecią siłą w parlamencie), pozostawała w politycznej izolacji. Bojkot powoli pękał, jako pierwszy naruszył go „prawicowy” Vaclav Klaus, który dzięki głosom komunistów został prezydentem kraju. Wtedy stało się to w tajnym głosowaniu. Teraz o poparcie komunistów premier Andrej Babisz zabiegał otwarcie, negocjował z nimi, a w końcu obie strony ogłosiły zasady, na jakich ma się odbywać współpraca. Komuniści zatem oficjalnie weszli na salony.

Sama lista warunków (a raczej jej jawna część) nie zawiera wielkich kontrowersji. Wiadomo, że komuniści domagają się np. stanowisk w administracji państwowej, a także w państwowej części gospodarki. Ważny jest też punkt, który mówi, że premier i rząd nie będą blokowali debat nad zgłaszanymi przez komunistów projektami ustaw parlamentarnych. To najpewniej oznacza, że czeski parlament w najbliższym czasie zajmie się np. kwestią wystąpienia kraju z NATO, referendum o członkostwie w UE albo propozycją zniesienia sankcji przeciw Rosji i uznaniu aneksji Krymu. Taki jest bowiem oficjalny program KSCzM – partii komunistycznej w starym, kremlowskim stylu, której członkowie nadal zwracają się do siebie per „towarzyszu”, Vaclava Havla uznają za agenta imperialistów, a o stłumieniu Praskiej Wiosny przez wojska Układu Warszawskiego w 1968 r. mówią: „bratnia pomoc”. Rzecz jasna nie oznacza to od razu przegłosowania tych skandalicznych pomysłów, bo większość elit jest przeciw, ale faktem jest, że wejdą one do czeskiej politycznej codzienności.

Większość Czechów przeciwko UE

A ta i tak jest w smutnym stanie. Większość społeczeństwa od dawna wypowiada się przeciwko członkostwu w UE, a scenę polityczną zdominowali populiści. Po jesiennych wyborach wyszedł pat, z którego nie da się ułożyć sensownej koalicji. Od tego czasu rządzi gabinet „w dymisji”, tzn. mianowany przez prezydenta, ale bez szans na mandat w parlamencie.

Sporą szansę na przełamanie parlamentarnego impasu ma właśnie kolejny gabinet pod wodzą tego samego premiera. Będzie to jednak rząd mniejszościowy, z tolerancją ze strony komunistów, a więc od nich uzależniony. W dodatku koalicja składać się będzie z populistycznej partii ANO oraz słabych socjaldemokratów. Nic dziwnego, że karty rozdaje się w zakulisowych negocjacjach, coraz mniej zrozumiałych nawet dla bardzo zainteresowanych.

Jedno w tej mętnej wodzie jest jasne: z każdym dniem rośnie wpływ prokremlowskiego prezydenta Milosza Zemana. Wyciągnięcie komunistów z izolacji jest jego autorskim dziełem. Przy składzie rządu chyba też miał głos decydujący, bo choć konstytucja nie daje mu takich uprawnień, premier Babisz zgodził się na jego personalne ingerencje, m.in. w sprawie obsady MSZ – resort w tej chwili nie ma kierownika, dyplomacją tymczasowo pokieruje minister spraw wewnętrznych, co tylko podkreśla miarę panującego chaosu.

Wygląda na to, że mianowany właśnie przez Zemana gabinet zyska wkrótce mandat parlamentarny i będzie to oznaczało ostateczne ustabilizowanie się obecnego układu politycznego w kraju. Z tym że będzie to bardzo stabilna, całkowita niepewność.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Gra o tron u Zygmunta Solorza. Co dalej z Polsatem i całym jego imperium, kto tu walczy i o co

Gdyby Zygmunt Solorz postanowił po prostu wydziedziczyć troje swoich dzieci, a majątek przekazać nowej żonie, byłaby to prywatna sprawa rodziny. Ale sukcesja dotyczy całego imperium Solorza, awantura w rodzinie może je pogrążyć. Może mieć też skutki polityczne.

Joanna Solska
03.10.2024
Reklama