Świat

Wybiła godzina unijnej obronności

Kanclerz Merkel mówiła w Parlamencie Europejskim w 2018 r.: „Jeśli my, Europejczycy, chcemy przetrwać jako wspólnota, musimy poczynić większe wysiłki, by wziąć sprawy w swoje ręce”. Kanclerz Merkel mówiła w Parlamencie Europejskim w 2018 r.: „Jeśli my, Europejczycy, chcemy przetrwać jako wspólnota, musimy poczynić większe wysiłki, by wziąć sprawy w swoje ręce”. Shutterstock
Unia Europejska spełniła swoją misję jako projekt pokojowy. W obliczu wojny musi wziąć większą odpowiedzialność za bezpieczeństwo naszego kontynentu, wzbogacając integrację o realny wymiar obronny.

Najazd Putina na Ukrainę to koniec złudzeń, że na wschodzie mamy sąsiada, z którym można układać wspólną przyszłość. Wojna obudziła NATO, przywracając jego pierwotną rolę – parasola ochronnego nad Europą. Zarazem uświadomiła nam raz na zawsze, że musimy wziąć większą odpowiedzialność za bezpieczeństwo naszego kontynentu. Bardziej liczyć na własne siły. Unia Europejska jest projektem pokojowym i jako taki spełnił swoją misję, uwalniając powojenne pokolenia od egzystencjalnych lęków. Teraz, w niespokojnych czasach, Unia musi wzbogacić się o realny wymiar obronny, na miarę swego potencjału gospodarczego. Musi być zdolna do zarządzania kryzysami w swoim otoczeniu.

Zmierzch pax americana

Już w 1992 r. miałem przykre poczucie naszej bezradności, gdy europejskie święto wolności i demokracji zakłóciła krwawa wojna w byłej Jugosławii. Dopiero amerykańska interwencja przerwała ludobójstwo i tragedię Sarajewa.

Ten sam Biały Dom, który wysłał samoloty na ratunek Sarajewa, zasiał niepewność co do zobowiązań sojuszniczych USA w czasie prezydentury Donalda Trumpa. Trump traktował sojusz transakcyjnie – jako rynek zbytu dla amerykańskiego sprzętu wojskowego. Brexit wyprowadził znaczącą część potencjału militarnego poza granice Unii. Nieprzypadkowo, właśnie w 2016 r., strategia globalna Unii wyeksponowała szeroko rozumiane bezpieczeństwo kontynentu. Paradoksalnie, orędownikiem unijnej obronności jest ten sam kraj, który pogrzebał ideę wspólnoty obronnej w 1954 r. (Francja odrzuciła traktat o Europejskiej Wspólnocie Obronnej). Dziś prezydent Emmanuel Macron wraz z byłą kanclerz Angelą Merkel uruchomili francusko-niemiecki motor na rzecz obronności. Kanclerz Merkel mówiła w Parlamencie Europejskim w 2018 r.: „Jeśli my, Europejczycy, chcemy przetrwać jako wspólnota, musimy poczynić większe wysiłki, by wziąć sprawy w swoje ręce”.

Janusz LewandowskiEPPJanusz Lewandowski

Więcej słów niż czynów

Chociaż wspólna polityka obronna ma oparcie w traktacie lizbońskim (art. 42 ust. 2 TUE), konkrety pojawiły się dopiero w latach 2016/17 w klimacie zwątpienia w gwarancje USA. Przełomowy charakter miał szczyt UE w Bratysławie we wrześniu 2016 r., kiedy zatwierdzono plan działań w zakresie bezpieczeństwa i obrony. Ustanowiono stałą współpracę strukturalną w zakresie obronności (PESCO). Uruchomiono coroczne przeglądy stanu obronności (CARD). Powołano centrum planowania i prowadzenia operacji wojskowych (MPCC). Utworzony w 2017 r. Europejski Fundusz Obronny (EDF) zyskał 7,9 mld euro w wieloletnim budżecie 2021–27 Unii. Powołane w 2021 r. European Peace Facility (5,7 mld euro na lata 2021–27) zastąpił mechanizm Athena jako narzędzie finansowania zbrojeń i operacji militarnych – teraz dla Ukrainy. Papierowym tygrysem UE pozostały niestety grupy bojowe, pomyślane w roku 2004 jako narzędzie szybkiego reagowania.

Czas na wojenne strategie

Już przed najazdem Putina na Ukrainę stało się jasne, że Unia Europejska musi się odnaleźć w świecie nieprzyjaznej geopolityki. Na wschodzie imperialna Rosja siłowo zmieniała powojenne granice – podboje Abchazji i Osetii Południowej (2008 r.), Krymu, Doniecka i Ługańska (2014 r.) oraz wasalizacja Białorusi. Do tego wojna hybrydowa, której celem było osłabienie zachodnich demokracji i pozyskanie „piątej kolumny” Kremla. Drugim biegunem nieprzyjaznego świata stały się mocarstwowe Chiny, które przekuły potęgę gospodarczą i handlową na wpływy polityczne i znaczenie militarne. Pozostaje nam więź transatlantycka, nadwyrężona przez Trumpa. Jego następca, Joe Biden, wstępnie zawiódł UE, ogłaszając w 2021 r. porozumienie strategiczne z Wielką Brytanią i Australią (AUKUS). Był to sygnał, że ciężar interesów USA przenosi się na rywalizację z Chinami w regionie Indo-Pacyfiku. Wkrótce jednak wojna z Ukrainą postawiła Europę w centrum uwagi. Putin, niechcący, stał się integratorem świata zachodniego i więzi transatlantyckiej. Podtrzymanie jej wymaga jednak, by Europa militarnie robiła więcej!

Ambicje obronne UE a NATO

UE stanowi potęgę gospodarczą, handlową i regulacyjną. Nawet bez Wielkiej Brytanii 10-krotnie przewyższa PKB Rosji. Właściwy priorytet w niespokojnych czasach to uzupełnienie soft power o twarde narzędzia uprawiania polityki międzynarodowej, pod hasłem „suwerenności strategicznej”. Wojna na wschodzie eksponuje militarny wymiar tej suwerenności. Co z tego, że Unia jako całość wydaje więcej na obronność niż inne potęgi, z wyjątkiem USA. Co z tego, że liczebność sił lądowych daje nam drugie miejsce po Chinach. Wszystko to nie sumuje się w unijną potęgę militarną z uwagi na zróżnicowane systemy dowodzenia i łączności oraz strategie operacyjne, jak również dublowanie wydatków. Zintegrowanie narodowych systemów jest konieczną przesłanką szybkiej i skutecznej reakcji. Nadszedł czas, by wyjść poza górnolotne deklaracje i śmiało postawić problem europejskiej armii. Sondaże europejskiej opinii publicznej po 2017 r. sprzyjają odważnym krokom. Trzeba na nowo zdefiniować miejsce europejskiego potencjału obronnego w systemie bezpieczeństwa NATO. Nie jest to alternatywa, ale warunek partnerskich stosunków w NATO, gdy USA rezygnuje z roli światowego żandarma.

Zła zmiana

Obronność Polski rujnował po roku 2015 minister Macierewicz. Po zniszczeniu kontrwywiadu i najściu na placówkę NATO w Warszawie dokonał czystki generalicji sprawdzonej w misjach i cenionej w strukturach Sojuszu. Uważany tam za człowieka niezrównoważonego, zerwał kontrakt na Caracale i bredził o Mistralach. Torpedował dobre kandydatury w NATO (płk Drab), zgłaszając kandydatów niewybieralnych. Znakiem rozpoznawczym następcy – Błaszczaka – była spieszona husaria, przemalowanie starych hełmów, zakupy z wolnej ręki (bez offsetu) i finansowanie samolotów dla ViP-ów z budżetu MON. Zatonęła marynarka wojenna. Polska spadła w rankingach militarnych.

Teraz cieszy nas wzmocnienie flanki wschodniej NATO, ale konieczna jest realna modernizacja armii. Dlaczego jednak miliardy idą na czołgi, gdy oczywistą potrzebą są systemy przeciwlotnicze i przeciwrakietowe? Nawet w tak dramatycznych okolicznościach MON nie przestaje być ministerstwem dziwnych kroków!

***

Autor jest ekonomistą i politykiem, w latach 90. był ministrem przekształceń własnościowych, a po wejściu Polski do Unii posłem do Parlamentu Europejskiego. W latach 2010–14 komisarzem ds. budżetu i programowania finansowego. Od 2016 r. członek zespołu doradców ekonomicznych PO.

.Materiały klienta.

Polityka 14.2022 (3357) z dnia 29.03.2022; Przyszłość UE; s. 30
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kultura

Kasowy horror, czyli kulisy kontroli u filmowców. „Polityka” ujawnia skalę nadużyć

Wyniki kontroli w Stowarzyszeniu Filmowców Polskich, do których dotarliśmy, oraz kulisy ostatnich wydarzeń w PISF układają się w dramat o filmowym rozmachu.

Violetta Krasnowska
12.12.2024
Reklama