Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

1385. dzień wojny. Co oznacza nowa doktryna obronna USA? Mamy złe wieści dla Ukrainy i Europy

Co oznacza nowa doktryna obronna USA? Mamy złe wieści dla Ukrainy i Europy Co oznacza nowa doktryna obronna USA? Mamy złe wieści dla Ukrainy i Europy Shutterstock
Powiedzieć, że nowa Narodowa Strategia Bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych to rewolucyjny skręt w polityki zagranicznej Waszyngtonu, to nic nie powiedzieć.

W pobliżu Iwanowa na wschód od Moskwy rozbił się wczoraj duży rosyjski samolot transportowy An-22 Antiej, swego czasu największy na świecie. Wszedł do służby w 1967 r., mając ładowność 80 ton przy masie startowej 225 ton. To unikalny samolot. Obecnie Rosja nadal używa kilkunastu An-22 i tuzina An-124 w lotnictwie wojskowym oraz kilkunastu cywilnych. Cała siedmioosobowa załoga An-22 zginęła.

Rosyjskie drony uderzyły w ukraińską infrastrukturę gazową i naftową, w tym w obiekty państwowej spółki Naftohaz. Ataki te spowodowały przerwy w dostawach prądu w kilku obwodach. Ukraińskie Ministerstwo Obrony poinformowało o zestrzeleniu w ciągu doby 171 rosyjskich dronów.

Oficjele Kremla nadal okazują niechęć do zakończenia wojny z Ukrainą. Wiceprzewodniczący Komisji Obrony Dumy Państwowej Aleksiej Żurawlew oświadczył 8 grudnia, że ​​Rosji nie zależy na tym, kto podpisze „kapitulację” kończącą wojnę, ale że „najważniejsze” jest, aby warunki ugody „satysfakcjonowały Rosję”. A zatem maski kompletnie opadły. Przez dłuższy czas zastanawialiśmy się, czy Amerykanie nie rozumieją, że wynegocjowane przez nich porozumienie pokojowe to tak naprawdę kapitulacja Ukrainy. Teraz wydaje się, że rozumieją, ale w świetle opublikowanej Strategii Bezpieczeństwa Narodowego wszystko zaczyna się spinać w spójną całość…

Według niepotwierdzonych na razie doniesień Rosja planuje wzniecić protesty w Ukrainie, prawdopodobnie w celu wsparcia długoletniej narracji o nielegalności kijowskiego rządu. Ukraiński Rzecznik Praw Obywatelskich Dmytro Lubinets oświadczył 8 grudnia, że ​​rosyjskie służby specjalne planują organizowanie rzekomo „pokojowych protestów” w dużych miastach południowej i wschodniej Ukrainy. Zaczynają się potwierdzać nasze najgorsze przewidywania.

Tymczasem na frontach sytuacja stabilna i zmian terytorialnych nie ma. Intensywność walk nie słabnie. Sztab Generalny Ukrainy raportuje o 1060 rosyjskich stratach, zabitych i rannych, liczba dobowych strat Rosji od pewnego czasu utrzymuje się na stałym poziomie ok. 1000 osób.

Czytaj też: Kim jest negocjator z przypadku, sekretarz armii Daniel P. Driscoll?

Rezygnacja z dominacji

W przeszłości Stany Zjednoczone kierowały się wartościami. Wierzono, że można stworzyć silny obóz wzajemnie się wspierających państw demokratycznych, budujących wolny rynek mający wpływ na globalną prosperity.

Obecnie podejście się całkowicie zmieniło. Amerykanie postanowili sobie odpowiedzieć na trzy pytania:

Trzeba przyznać, że jest to racjonalne podejście. Popatrzmy zatem na najważniejsze: czego chcą Stany Zjednoczone i jak poszczególne cele wpisują się w nasze (europejskie i polskie) interesy oraz w sam przebieg wojny w Ukrainie.

Twórcy strategii (Elbridge Colby, Austin Dahmer i Alexander „Alex” Velez-Green) napisali: „Przede wszystkim zależy nam na dalszym przetrwaniu i bezpieczeństwie Stanów Zjednoczonych jako niezależnej, suwerennej republiki, której rząd chroni nadane przez Boga naturalne prawa swoich obywateli i stawia na pierwszym miejscu ich dobrobyt i interesy. Chcemy chronić ten kraj, jego mieszkańców, terytorium, gospodarkę i styl życia przed atakami militarnymi i wrogimi wpływami zagranicznymi – czy to szpiegostwem, drapieżnymi praktykami handlowymi, handlem narkotykami i ludźmi, destrukcyjną propagandą i operacjami wpływu, upadkiem kulturowym, czy jakimkolwiek innym zagrożeniem dla naszego narodu”.

Każde państwo powinno dbać właśnie o to, co tu napisano. Przy okazji prawidłowo zidentyfikowano możliwe zagrożenia, choć oczywiście diabeł może tkwić w szczegółach. A czego USA chce od świata? Zapewniono: „Chcemy zapewnić, że Półkula Zachodnia pozostanie rozsądnie stabilna i wystarczająco dobrze zarządzana, aby zapobiegać masowej migracji do Stanów Zjednoczonych i zniechęcać do niej; chcemy Zachodu, którego rządy współpracują z nami w walce z narkotykowymi terrorystami, kartelami i innymi transnarodowymi organizacjami przestępczymi; chcemy Zachodu, który pozostanie wolny od wrogich, zagranicznych inwazji lub posiadania kluczowych aktywów i który będzie wspierać kluczowe łańcuchy dostaw; i chcemy zapewnić sobie stały dostęp do kluczowych, strategicznych lokalizacji”.

Czyli najpierw powstrzymajcie imigracje, a potem to chcemy, żebyście byli wolni od wrogich zagranicznych inwazji. Ale jakich inwazji? Napływu imigrantów? Nie ma mowy o zbrojnych agresjach. Zapewne ich odpieranie to sprawa indywidualna, USA nie chcą tylko przepływu imigrantów, przestępczości i narkotyków, co wypowiadane jednym tchem łączy się ze sobą w logiczną całość. I kolejny fragment: „Chcemy popierać naszych sojuszników w zachowaniu wolności i bezpieczeństwa Europy, przywracając jej jednocześnie cywilizacyjną pewność siebie i zachodnią tożsamość”. A co to jest „zachodnia tożsamość”? Zapewne konserwatywne korzenie. Mamy wrócić do epoki feudalnej? Feudalizm w Europie trwał wszak pięć razy dłużej niż demokracja…

Czytaj też: Rosja to najlepsza przyjaciółka Indii? Tak. „Jak to się mówi w biznesie, kupujący jest królem”

Kto da więcej?

I to mniej więcej tyle. Reszta odnosi się do samych Stanów Zjednoczonych – do ich interesów handlowych, przemysłowych, gospodarczych. Czyli tego chcą Stany Zjednoczone i to będą realizować. Można to streścić tak: kto nam da więcej, z tym będziemy współpracować, bo America First. Nieważne, kto i co – ważne jest to, co nam służy.

W tym ostatnim nie ma nic złego. Wszak każde państwo powinno żeglować w stronę, którą uzna za właściwą. Jednak z reguły określa się na pierwszym miejscu wartości, do których dążymy, bo te są niezmienne. A jeśli będziemy się kierować wyłącznie interesem materialnym, to w pewnym momencie dojdziemy do wniosku, że właściwie dlaczego by nie budować naszego szczęścia na krzywdzie i cierpieniu innych?

Tutaj nasuwa nam się jeszcze jedna smutna konstatacja. Los Ukrainy jest przez nową administrację postrzegany transakcyjnie. Kto da USA więcej: Rosja czy Ukraina? Stany Zjednoczone ustawią się na pozycji, która pozwoli im uzyskać najwięcej. Rosja może podbić Ukrainę i współpracować z USA z użyciem potencjału własnego i ukraińskiego, zaś Ukraina nie gwarantuje współpracy z wykorzystaniem potencjału innego niż własny.

Czytaj też: 1384. dzień wojny. Groźnie za drzwiami. Kiedy wprowadzić obowiązkową służbę wojskową?

Sznurek dla kapitalisty

Skończy się to tym, że Amerykanie sprzedadzą Rosji nawet sznurek. A już Lenin wyjaśnił: „Kapitaliści sprzedadzą nam sznurek, na którym ich powiesimy”. W tym stwierdzeniu jest cała istota sprawy. Unia Europejska jest konkurencją gospodarczą dla USA. W powyższej strategii wśród celów USA zapisano: „Chcemy powstrzymać i odwrócić ciągłe szkody, jakie zagraniczni aktorzy wyrządzają amerykańskiej gospodarce”. Skoro Unia Europejska szkodzi, to jest wrogiem. „Została utworzona w celu wykorzystywania Stanów Zjednoczonych w handlu” – powiedział Donald Trump w wywiadzie dla CBS News w lipcu 2018 r.

Załóżmy, że Waszyngton doprowadzi razem z Moskwą do rozpadu Unii Europejskiej. Wówczas osłabione państwa narodowe będą skazane na to, że wpadną kolejno w rosyjską strefę wpływów, czyli do nowego Bloku Wschodniego. Niewykluczone, że Chiny skorzystają z okazji i zbudują podobną strefę wpływów w obszarze Dalekiego Wschodu. To najgorsza możliwa perspektywa, ale możliwa, jeśli damy się podzielić Waszyngtonowi i Moskwie. Wówczas USA staną w obliczu globalnej konfrontacji z nowymi mocarstwami: Rosją z jej Blokiem Wschodnim w Europie, Chinami z jej Blokiem Dalekowschodnim, a być może również Bliskowschodnio-Afrykańskim, i Indiami, które też zbudują swoją lokalną strefę wpływów. Na kogo wtedy będą mogły liczyć USA? Na Brazylię? Na Meksyk? A może na Wenezuelę? Oczywiście przedstawiamy jedynie kierunek, w którym dryfuje Waszyngton, i miejmy nadzieję, że to się nie ziści, bo to byłaby absolutna światowa katastrofa.

Tematu zdecydowanie nie wyczerpaliśmy. Nowy dokument zawiera jeszcze bardzo wiele ciekawych elementów, niektóre są niezrozumiałe, ale w innych zawarta jest wewnętrzna sprzeczność. Nie myślmy sobie, że ktoś zawarł te sprzeczności przez nieuwagę czy brak logiki w myśleniu. Pozwalają one na takie rozstrzygnięcia, jakie pasują do bieżącej potrzeby, a jednocześnie można powołać się na dokument: przecież określiliśmy się wiele lat temu, i co, nie wiedzieliście? To wszystko jest bardzo niepokojące i będziemy jeszcze do tej doktryny wracać, bo ona wywraca znany nam świat kompletnie do góry nogami.

Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Następca? Co się dzieje między Nawrockim a Kaczyńskim. Ten drugi na pewno ma kłopot

Karol Nawrocki po stu dniach prezydentury jest najpopularniejszym politykiem prawicy. Budowaniu jego pozycji pomaga ostry konflikt z rządem, ale też kłopoty w samym PiS. Prezydent do obrony polityków partii Kaczyńskiego się nie pali i dzięki temu zachowuje popularność wśród elektoratu Konfederacji czy braunistów.

Anna Dąbrowska
03.12.2025
Reklama