Kiedy niewinnym ludziom dzieje się krzywda na skalę masową, trzeba odłożyć procedury i działać wspólnie. Taką politykę nazwano w Unii Europejskiej polityką otwartych ramion. Nawet eurosceptyczny premier Cameron ogłosił dziś, że Wielka Brytania jest gotowa przyjąć o wiele więcej niż 5 tysięcy uchodźców. A nasz wiceminister spraw zagranicznych Rafał Trzaskowski oświadczył, że Polska zdoła przyjąć nawet 30 tys.
Po przeciwnej stronie plasuje się niestety pani Szydło, oficjalnie kandydatka PiS na szefa rządu. Jej wypowiedź, że Unia nie panuje nad sytuacją i nie ma pomysłu, jak sobie poradzić z tragedią uchodźców, pogłębia w najważniejszych stolicach europejskich wrażenie, że wschodnia część UE nie popiera polityki „otwartych ramion”. Na razie odium spada na premiera Orbána, ale dotychczasowa unikowa polityka premier Kopacz i ministra Schetyny czyni z Polski w oczach Berlina i Paryża wspólnika Węgier i Słowacji.
To dla nas cios wizerunkowy. W momencie największego być może wyzwania dla zjednoczonej, demokratycznej Europy od upadku bloku radzieckiego zaczynamy być postrzegani nie jako kraj pomocny, gotowy do współpracy w rozwiązywaniu problemu, lecz jako dodatkowy problem.
Premier Kopacz ogłasza, że weszliśmy do pierwszej ligi europejskiej. Tylko że szlachectwo zobowiązuje. W tym przypadku zobowiązuje do solidarności z tymi rządami i siłami politycznymi, które odrzucają politykę „zaciśniętych pięści” na rzecz polityki otwartych ramion.
Zaciśnięte pięści to odpowiedź nacjonalistów, izolacjonistów i ksenofobów, przeciwników Europy otwartych granic i praw człowieka. To nieprawda, że takie są europejskie społeczeństwa, a tylko elity polityczne, szczególnie liberalne, lewicowe i chadeckie, wzywają do okazania solidarności z uchodźcami.
Reakcja zwykłych Austriaków była drastycznie inna niż reakcja Węgrów. We Wiedniu tysiące ludzi przyszło witać pociąg z uchodźcami, który przyjechał z Budapesztu. Arcybiskup Wiednia zachował się jak człowiek papieża Franciszka, który od miesięcy apeluje o potraktowanie uchodźców jak ludzi w potrzebie, naszych braci w człowieczeństwie.
Jeśli Unia Europejska zdradzi swe wartości, przestanie być potrzebna i rozpadnie się jak domek z kart. Pomagając uchodźcom, pomagamy samym sobie: ocalamy twarz. W katolickim kraju, w którym biskupi wolą w dniach tragedii atakować in vitro niż ująć się jasno i mocno za uchodźcami, warto przypomnieć słowa Ewangelii św. Mateusza: „Byłem przychodniem, a nie przyjęliście mnie. Byłem chory i w więzieniu, a nie odwiedziliście mnie. Zaprawdę powiadam wam: czegoście nie zrobili dla jednego z tych najmniejszych, nie zrobiliście mnie”.