Kraj

Afera Amber Gold. Wyroki surowe, ale prokuratura przegrywa

Amber Gold to sprawa o oszustwo wobec 18 tys. osób na kwotę 850 mln zł. Amber Gold to sprawa o oszustwo wobec 18 tys. osób na kwotę 850 mln zł. Sebastian Duda / PantherMedia
Autorzy afery Amber Gold Marcin i Katarzyna P. prawomocnie skazani. Skończyła się sprawa, którą władza PiS skutecznie w świadomości społecznej przypisała „rządowi Tuska”. Afery z czasów PiS pozostają nierozliczone.

Sąd Apelacyjny w Gdańsku utrzymał wyrok 15 lat dla Marcina P., karę dla Katarzyny P. obniżył o rok – do 11 lat i sześciu miesięcy. Prokuratura przegrała więc apelację, bo dla Marcina P. chciała 25 lat więzienia, a dla Katarzyny P. 15 lat. Ale wyroki, które dostali, są i tak bardzo surowe – tyle mogliby dostać za zabójstwo.

Czytaj też: GetBack, czyli krótka historia dużego długu

Piarowy majstersztyk władzy

Skazano ich m.in. za oszustwo, stworzenie piramidy finansowej i pranie brudnych pieniędzy. Ich ofiarami padło ponad 18 tys. osób, od których w latach 2009–12 wyłudzili 851 mln zł. Obrońca Marcina P. Michał Komorowski konsekwentnie twierdzi, że jego klient nie zamierzał pozbawić ludzi pieniędzy. Choć nie lokował ich w złoto – jak zapewniała jego firma – to pieniądze na wypłatę lokat z uwzględnieniem wyższej ceny złota miały pochodzić z zysków OLT Express. Linia splajtowała.

Sprawa Amber Gold została wykorzystana przez władze PiS do ataku na Donalda Tuska i rząd PO-PSL. Oprócz toczącej się sprawy karnej uruchomiono sejmową komisję śledczą. Miała wykazać, że firma Marcina i Katarzyny P. działała pod osłoną władzy, bo m.in. przez krótki czas w OLT Express pracował syn premiera z PO. Przesłuchania Michała Tuska transmitowała rządowa telewizja, „Wiadomości” TVP robiły dziesiątki materiałów, w tym memów mających przekonać społeczeństwo, że 18 tys. osób jest w istocie poszkodowanych przez Donalda Tuska, który miał nie dopilnować, by odpowiednie organy przerwały działalność Marcina P. Chociaż KNF ostrzegał inwestorów, że Amber Gold może być piramidą finansową.

Ostatecznie w raporcie komisji śledczej z 2019 r. stwierdzono, że nieprawidłowo działały prokuratury, sądy i kuratorzy, bo przy kolejnych sprawach dotyczących drobnych przekrętów nie zadbano o odwieszanie kar orzeczonych wobec Marcina P. Nie dowodziło to jednak „winy Tuska”, bo w tamtym czasie prokuratura była niezależna, a władza nie instruowała sądów i nie ścigała sędziów za wydawane wyroki. Co do byłego premiera komisja stwierdziła, że nie zapewnił on koordynacji prac organów administracji rządowej. Nie wydał formalnych poleceń podległym sobie organom administracji „w celu podjęcia i koordynacji działań mających na celu przerwanie przestępczego procederu”. Na przesłuchaniu Tusk tłumaczył, że po prostu nie miał zwyczaju ręcznie sterować organami państwa. Komisja nie żądała pociągnięcia go do odpowiedzialności za niedopełnienie obowiązków.

Cała sprawa Amber Gold jest więc także niewątpliwym sukcesem piarowym władzy PiS, której mimo braku dowodów udało się wdrukować w świadomość społeczną przekonanie, że to afera rządu Tuska.

Czytaj też: Siedem lat po Amber Gold

Jak się wypiskorzyć z afer?

Za to jej samej udało się wypiskorzyć ze znacznie bardziej jednoznacznego zamieszania w aferę GetBacku, firmy windykacyjnej. Tu skala strat jest wielokrotnie większa: ponad 2,5 mld zł. Właściciele GetBacku dbali o relacje z władzą. Od 2017 r. wspierali prorządowe media, GetBack był jednym z partnerów XXVII Forum Ekonomicznego w Krynicy-Zdroju. Spółka dostała od KNF zgodę na emisję obligacji publicznych do kwoty 300 mln zł. GetBack wszedł w 2017 r. na Giełdę Papierów Wartościowych, dostał nagrodę za debiut (za „optymalne wykorzystanie możliwości rynków prowadzonych przez GPW”).

W grudniu 2017 r. sygnalista zawiadomił KNF, Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów oraz GPW, że GetBack może być piramidą finansową, ale te nie spieszyły się z reakcją. Kontrola KNF zaczęła się dopiero dwa miesiące później. A więc zaniedbania były co najmniej takie jak w przypadku AmberGold. Ale PiS-owi udało się sprawę sprowadzić do działalności jednego biznesmena – Leszka Czerneckiego, którego Idea Bank handlował obligacjami GetBacku. Mimo że handlowały nimi też inne banki, w tym państwowe.

PiS wypiskorzył się też ze związków ze SKOK-ami – parabankami, w których czołową rolę odgrywał senator Grzegorz Bierecki. Upadające SKOK-i kosztowały podatników ponad 4 mld zł wypłacane klientom z Bankowego Funduszu Gwarancyjnego, a więc z pieniędzy od innych banków. Tak więc o skali afery nie decyduje wielkość strat, tylko umiejętność skutecznego PR.

Co do Marcina i Katarzyny P., to odsiedzieli już w więzieniu odpowiednio dziesięć i osiem lat. Według przepisów o prawie do zwolnienia warunkowego (art. 90 kk) osoba, która po raz pierwszy odbywa karę pozbawienia wolności, może być wypuszczona po odbyciu połowy kary. Oboje spełniają ten warunek. Zapewne będą się o to starać, a sąd oceni ich „właściwości i warunki osobiste, sposób życia przed popełnieniem [przestępstwa] oraz zachowanie się po popełnieniu przestępstwa, a zwłaszcza w czasie odbywania kary”. A także czy te okoliczności „uzasadniają przypuszczenie, iż sprawca po zwolnieniu będzie przestrzegał porządku prawnego, w szczególności nie popełni ponownie przestępstwa, i mimo niewykonania kary w całości jej cele zostały osiągnięte”.

Można przypuszczać, że sąd będzie pod bardzo silną presją opinii publicznej, której emocje były umiejętnie podkręcane. Sąd będzie też świadom, że minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro może ostro i krytycznie wypowiedzieć się o – ewentualnej – decyzji o udzieleniu skazanym przedterminowego zwolnienia. A także że sędziego wydającego wyrok nie po myśli władzy może czekać lustracja orzecznictwa i wniosek do rzecznika dyscyplinarnego w sprawie stwierdzonych uchybień.

Od objęcia władzy przez PiS liczba udzielanych zwolnień warunkowych systematycznie spada.

Tusk po przesłuchaniu przed komisją: Tylko jedna rzecz mnie zaskoczyła

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Instytut Dziedzictwa Myśli Narodowej: złoty interes patriotów. Ta historia ma dwie odsłony

Co łączy znikające sztabki złota i emeryta, który w kolejce po piwo zostaje prezesem spółki? Okazuje się, że jedno – Instytut Dziedzictwa Myśli Narodowej.

Juliusz Ćwieluch
06.01.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną