Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kultura

Kto i dlaczego boi się „Strachów” Daniela Rycharskiego

strachy strachy Daniel Chrobak / materiały prasowe
W swoich pracach chcę pokazać, że może istotą chrześcijaństwa jest świeckość. Instytucja sztuki staje się dziś tym, czym powinien być Kościół – opowiada Daniel Rycharski.

ALEKSANDER ŚWIESZEWSKI: – Czy w związku z wystawą „Strachy” w Muzeum Sztuki Nowoczesnej zdążył pana odwiedzić egzorcysta?
DANIEL RYCHARSKI: Nie (śmiech). Nikt jeszcze chyba nie wpadł na taki pomysł.

Wystawą zainteresował się za to minister Piotr Gliński. Zażądał wyjaśnień od dyrekcji muzeum. Co tu jest do wyjaśniania?
Reakcja ministerstwa nie była wcale tak negatywna ani dramatyczna, jak przedstawiały ją media. Dyrekcja wyjaśniła ministrowi, czym jest ta wystawa. Wyjaśnienia zostały przyjęte i nie było potrzeby słania kolejnych. Tak naprawdę to było kilka osób związanych ze środowiskiem Frondy. Później sprawą zainteresowała się TVP, która zrobiła kilka obraźliwych programów na mój temat. Absurdalne materiały oglądało wiele osób mieszkających we wsiach, w których pracuję. Część mieszkańców się do mnie zdystansowała.

Jan Hartman: Kościół katolicki nie ma monopolu na posługiwanie się krzyżem

Daniel RycharskiLeszek Zych/PolitykaDaniel Rycharski

Kto i dlaczego ma się bać „Strachów”?
Wystawa dotyczy strachów moich, ale i ogółu społeczeństwa. Najlepszym przykładem i syntezą różnych doświadczeń jest praca tytułowa, która stanęła w Kurówku. Jest wiele fobii, na które cierpi nasze społeczeństwo. Podsycanych choćby przez TVP i w ogóle rząd. O tym jest ta wystawa – strachy wcale nie są straszne. Kiedyś do muzeum w szale wpadła pewna kobieta. Wykrzykiwała, że to obrazoburstwo i wykorzystywanie krzyża. A gdy obejrzała wszystkie prace i przeczytała załączone opisy, oznajmiła pracownikowi muzeum, że się myliła, a wystawa jest w istocie głęboko chrześcijańska. Wystawa powstała po to, by nawiązać dialog i porozmawiać na te różne, trudne tematy związane z Kościołem katolickim. Z tym dialogiem jest bardzo różnie. Powiem może coś przykrego, ale mam wrażenie, że Kościół jest niezdolny, nie chce rozmowy, który próbuję z nim podjąć. Myślałem idealistycznie, że Kościół jest otwarty.

Utopijne.
Tak, teraz jawi mi się to jako fantazja. Doświadczyłem tego już w Warszawie, kiedy stanąłem z pracą „Tablica” pod kościołem św. Jacka przy ul. Freta. Co innego rozmawiać z dominikanami na temat osób homoseksualnych, a co innego, kiedy dostają odlany z metalu fragment „Katechizmu”. Fragment o osobach homoseksualnych nie przechodzi im przez gardło.

TablicaDaniel RycharskiTablica

Opowiedz o „Strachach”.
Zacznę od genezy wystawy. Zacząłem nad nią pracować w okolicach 2017 r., po otrzymaniu Paszportu POLITYKI. Wiedziałem, że chcę stworzyć szereg prac opowiadających o homofobii i chrześcijaństwie. Postawiłem sobie dwa pytania: czym jest dla mnie chrześcijaństwo, a kim Chrystus? Wtedy jeszcze identyfikowałem się jako rzymski katolik. Czułem też, że muszę wrócić do Kurówka, gdzie przez blisko dwa lata nie zrobiłem ani jednej pracy. Chciałem stworzyć rzecz osobistą, która jednocześnie ma charakter partycypacyjny i dotyka spraw duchowości. Własne doświadczenie przekuć w teologię. Wiedziałem, że muszę zmieścić w tej pracy trzy wątki.

LGBT, wieś i religię.
Zacząłem szukać. W międzyczasie we wsi pojawił się stary problem: dziki. W poszukiwaniu pożywienia ryły i niszczyły pastwiska. Mój projekt miał być rodzajem sojuszu osób LGBT z rolnikami. Zapytałem kierownika Ochotniczej Straży Pożarnej, czy mogę zaprosić ludzi z fundacji Wiara i Tęcza, ale nie było na to zgody. A gdybym przywiózł tylko ich ubrania do odstraszania dzików? Na to się zgodzili. Zbudowałem więc chłopską kalwarię. Moje „Strachy” nie mają odstraszać wyglądem. Chodzi o ludzki zapach, którego zwierzęta się boją. Zapach homoseksualistów chroni więc pola polskich rolników. Wszystkie 22 strachy zostały zbudowane na konstrukcji krzyża.

Krzyże różnią się barwą i kształtem.
To różne krzyże chrześcijańskie. Nie chciałem się zamykać i mówić o opresji katolicyzmu wobec osób LGBT. Problem dotyczy wielu religii. Inspiracjami były góra Grabarka i Góra Krzyży na Litwie. Projekt był zanurzony w ogólniejszej idei, nad którą pracowałem jeszcze jako rzymski katolik, czyli mesjanizmu LGBT. Okazało się, że nie do końca odnajduję się w teologii katolickiej. Najbliższy był mi Dietrich Bonhoeffer.

Czytaj także: O potworze LGBT i innych baśniach Prezesa

Czyli autor koncepcji bezreligijnego chrześcijaństwa.
Jako bezreligijny chrześcijanin wierzę, że kiedy Chrystus umarł na krzyżu, to Bóg umarł i zniknął z naszego świata. Jesteśmy pozostawieni sami sobie. I Bóg chce, żebyśmy dawali sobie radę bez niego. Dlatego istotą chrześcijaństwa jest dla mnie dzisiaj sekularyzacja, którą Kościół postrzega jako coś złego. W „Strachach” chciałem pokazać moje chrześcijańskie credo: geje jako stale odnawiające się zdarzenie mesjańskie. Dosłownie chciałem pokazać osoby LGBT jako Chrystusów, którzy cierpią w sposób szczególny, naśladują go poprzez cierpienie.

Traktujesz „Strachy” jako najbardziej osobistą ze swoich dotychczasowych prac?
Nie, ale uważam, że to pierwszy w Polsce przykład chłopskiej sztuki LGBT. Albo pierwsza w Polsce sakralna sztuka LGBT. Przy budowie pracy pojawił się niedawno wątek osobisty. Jeszcze o tym nie mówiłem. Wszystkie krzyże zbudował dla mnie Krzysztof Adamski, z którym łączyły mnie więzy rodzinne. Gdyby nie jego pomoc, żaden z moich projektów w Kurówku nie doszedłby do skutku. Krótko po wykonaniu krzyży Krzysiek nagle zmarł. Stał się w pewien sposób częścią projektu. Po publikacji materiału TVP w rodzinie pojawiły się głosy, że zmarł przez krzyże, które dla mnie zbił...

Klątwa?
Klątwa LGBT. Co jest absurdem. Muszę z tymi przesądami i zabobonami walczyć. Krzyże w „Strachach”, pomalowane na intensywne kolory, miały nawiązywać do tradycji ludowej oraz lokalnej metaloplastyki. Zrobiłem zbiórkę ubrań pośród znajomych, którzy doświadczyli jakiejś formy dyskryminacji z powodu orientacji seksualnej. Z wieloma wiążą się historie, powiedziałbym, przerażające. Jedna z kurtek należała do Dominika z Podkarpacia. Kiedy chłopak wyszedł w niej z domu, koledzy uznali, że jest „pedalska”, i brutalnie go pobili. Przyjechała policja i stanęła nie po stronie ofiary, ale tych, którzy bili. „Strachy” w końcu dotarły do Muzeum Sztuki Nowoczesnej, gdzie są pokazane inaczej niż w swoim naturalnym otoczeniu. Tutaj lewitują.

„Strachy” wrócą na stałe do Kurówka?
Jest kilka pomysłów, ale prawdę mówiąc, chciałbym, żeby stanęły tam na zawsze. Dużo więcej dobrego przyniosą w Kurówku, gdzie oswajają z LGBT, niż gdyby zostały rozparcelowane po instytucjach.

Prawa strona internetu nazywa cię obrazoburcą i oskarża o profanację krzyża.
W żadnym wypadku nie miałem takich intencji. Krzyż jest ważną częścią wystawy, przewija się w prawie każdej pracy.

Czytaj także: Daniel Rycharski, chłop, artysta, Polak

Czym jest dla ciebie symbol krzyża?
Z jednej strony symbolem bezsilności, a z drugiej – to właśnie jego siła. Jest dla mnie symbolem poświęcenia, pojednania Boga z ludźmi i wyzwoleniem do życia w prawdziwej świeckości. Dlaczego wystawa dzieje się w instytucji świeckiej i dlaczego instytucję świecką zamieniam w kościół? Chcę pokazać, że może istotą chrześcijaństwa jest właśnie świeckość. Instytucja sztuki staje się tym, czym powinien być kościół. Samą ideę Kościoła rozumiem jako coś, co powinno przywracać zerwaną wieź między ludźmi. Zerwaną przez grzech. Mam wrażenie że, tego Kościół nie robi. Moim chrześcijańskim obowiązkiem jest walka z kościelną homofobią.

Spodziewasz się, że ktoś sięgnie po słynny art. 196 kodeksu karnego i oskarży cię o obrazę uczuć religijnych?
Gdy pracowałem nad wystawą, w ogóle nie brałem tego pod uwagę. Dla mnie była to wystawa chrześcijańska. Teraz już wyobrażam sobie taki scenariusz.

„Kto obraża uczucia religijne innych osób, znieważając publicznie przedmiot czci religijnej lub miejsce przeznaczone do publicznego wykonywania obrzędów religijnych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2”. Czy przepis powinien zniknąć z kodeksu karnego?
Myślę, że tego prawa w ogóle nie powinno być. Nie rozumiem, w jaki sposób można urazić uczucia religijne. Mam poczucie, że się nie da. Jeśli obrażam cudze uczucia religijne, to znaczy, że są bardzo powierzchowne i mam do czynienia z kimś, kto nie rozumie idei wiary.

Kościół otwarty na osoby LGBT jest utopią?
Do niedawna głęboko wierzyłem, że jesteśmy nie tak daleko od jej realizacji. Teraz nie wiem, kiedy to się stanie. Nie chcę czekać. Myślę, że problem leży gdzie indziej. Znacznie głębiej. Nie w tym, że Kościół nie akceptuje osób LGBT, lecz w samej instytucji religii. Nie chodzi tylko o to, czy zaakceptują LGBT, czy nie. Kościół oficjalnie przestał być antysemicki po Soborze Watykańskim II i to samo stanie się z LGBT. Ale za chwilę znajdzie się kolejny kozioł ofiarny.

Czytaj także: Paweł Dobrowolski o osobach homoseksualnych w stanie kapłańskim

Wierzysz, że znajdzie się w Polsce Kościół, który przygarnie twoją „Tablicę”?
Były podejmowane różne próby, nie udało się. Być może jeszcze w trakcie lub po zakończeniu wystawy znajdzie się taki kościół. Tyle że „Tablica” jest teraz w prywatnej kolekcji.

Przywołajmy jej treść zaczerpniętą z „Katechizmu”: „Powinno się traktować te osoby [homoseksualne] z szacunkiem, współczuciem i delikatnością. Powinno się unikać wobec nich jakichkolwiek oznak niesłusznej dyskryminacji”.
Jest zła atmosfera dla osób LGBT. Grupy na nie otwarte stanowią niewielki procent. To mój problem z tzw. Kościołem otwartym. Z jednej strony zależy mi na kontakcie z nim, doceniam i dziękuję za wsparcie. Mam jednak wrażenie, że jest alibi dla reszty Kościoła do nic nierobienia. Chociaż są też takie środowiska, jak „Magazyn Kontakt”, które robią naprawdę dużo w tej sprawie.

„Krzyż” to kolejna praca, w której mierzysz się z tematem. Stoi za nim wstrząsająca historia. Został wyrzeźbiony z drzewa, na którym powiesiła się dwójka młodych ludzi LGBT.
Chcę tą pracą powiedzieć, że homofobia zabija. „Krzyż” miał zostać wykorzystany podczas drogi krzyżowej, którą planowaliśmy zorganizować wspólnie z Wiarą i Tęczą. Projekt storpedowano. Sztuka współczesna przez dłuższy czas nie wchodziła w dialog ze środowiskami konserwatywnymi, traktowała je z góry. Środowiska te przyjęły więc nastawienie „anty”, rzeczy, które proponowałem, były wręcz nie do pomyślenia. Słyszałem: „Nie możemy łączyć sztuki współczesnej z wiarą”. Panuje przekonanie, że sztuka przede wszystkim zajmuje się obrażaniem. Poprosiłem kilku krytyków o sporządzenie listów w obronie „Krzyża”. Środowisko artystyczne zaczęło bronić „Krzyża” przed katolikami. Absurd.

Łóżkomat. pr.Łóżko

Zajmijmy się wsią. Pochodzisz z Kurówka.
Kurówko było zapleczem pańszczyźnianym dla pobliskiego Smorzewa, gdzie mieszkała szlachta. Dlatego też powstała „Brama” z okazji 150-lecia zniesienia pańszczyzny. Ludzie nie chcą pamiętać czasów, kiedy byli niewolnikami.

Większość polskiego społeczeństwa w pewien sposób wstydzi się swojego pochodzenia.
Nawet 90 proc. społeczeństwa ma pochodzenie chłopskie i je wypiera. Nasze pokolenie już rzadziej. Od 2004 r. więcej osób przeprowadza się na wieś niż odwrotnie. Niemniej kultura chłopska, którą znałem i pamiętałem z dzieciństwa, zanika. Nie można powiedzieć, że polska wieś umiera, ale przekształca się w coś innego.

Czytaj także: Czy istnieje jeszcze tradycyjna polska wieś?

Jaka jest współczesna polska wieś?
Wieś nie jest monolitem. Jest totalnie zróżnicowana. Bardzo wiele zmieniło się przez internet. Nastąpiła dobra izolacja. Wieś może się izolować, będąc jednocześnie w centrum.

150 lat pańszczyznymat. pr.150 lat pańszczyzny

Czy polska wieś się sekularyzuje?
Bardzo dobre pytanie, na które przyznam, nie potrafię jeszcze odpowiedzieć. W tej chwili nad tym pracuję. Wiejska religijność jest bardzo powierzchowna i plastyczna. Jedzie po powierzchni katolicyzmu kulturowego i przyzwyczajeń. Autorytet Kościoła bardzo zmalał. Na niedzielną mszę do kościoła w Kurowie obok Kurówka, który przed 15 laty był pełen wiernych, dzisiaj przychodzi ledwie kilka osób. Kościoły pustoszeją. Wieś robi się coraz bardziej świecka.

Skoro kościoły pustoszeją, to może muzea i galerie sztuki będą pełne?
Myślę, że tak by było najlepiej. O wiele więcej dobrego przyniosła sztuka niż religia. Z drugiej strony religia też tak po prostu nie zniknie, nowe chrześcijaństwo, o którym mówię, może istnieć obok.

„Pomnik Chłopa” to najlepszy i dosłownie największy przykład tego, jak mierzysz się z wiejską tożsamością. Kim jest ten dzisiejszy chłop?
Ja jestem dzisiejszym chłopem (śmiech). Może być np. gejem. Jest bardzo samotny. Największym problemem chłopa nie jest niska cena wieprzowiny, ale samotność, izolacja.

Pomnik chłopaDaniel RycharskiPomnik chłopa

Pomnik jest mobilny.
Nie ma dla niego miejsca i musi być mobilny. Musi jeździć. Nikt w Polsce nie chce „Pomnika Chłopa”. Chciałem, żeby stał się czymś à la święty obraz, pielgrzymującym i przekazywanym z rąk do rąk. Krąży po Polsce, nie chcę, żeby był „umuzealniany”. W maju znów ruszy w trasę.

Zobacz też: Wieś potrzebuje sztuki

Mimo wszystko nie chciałbyś, żeby znalazł stałe miejsce?
Jestem realistą i wiem, że nie przetrwa zbyt długo. Po prostu się zużywa. Przed wystawą przeszedł remont generalny, za co ogromnie dziękuję Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Pomnik może podróżować jeszcze przez kilka lat. Niech ta wieś go ma. Docelowo nie miałbym jednak nic przeciwko, gdyby został przejęty przez muzeum czy stanął np. pod Ministerstwem Rolnictwa.

Właściwie dlaczego nie miałby zostać na stałe w Warszawie? Mieście pomników, największej polskiej wsi, jak lubią powtarzać złośliwcy.
Największa wieś w Polsce i nie ma tu pomnika chłopa (śmiech). Mógłby tu zostać, ale to nie zależy ode mnie. Mam z tym pomnikiem problem. Jeżdżenie z czymś takim po całej Polsce jest kosztowne. Ciągle mam go na głowie i chciałbym, żeby jakaś instytucja mi z nim pomogła. Czekam na propozycje.

Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną