Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Kultura

„Gierek”. Widzieliśmy film. A jak było naprawdę?

Kadr z filmu „Gierek” w reż. Michała Węgrzyna. W roli głównej Michał Koterski Kadr z filmu „Gierek” w reż. Michała Węgrzyna. W roli głównej Michał Koterski mat. pr.
Na tle pierwszych sekretarzy PZPR Edward Gierek prezentuje się nie najgorzej. Z nostalgią wspomina go wielu seniorów, sympatią darzą też niektórzy młodzi o lewicowych poglądach. Na pytanie, jakie są tego powody, „Gierek” Michała Węgrzyna nie odpowiada.

Reżyser kreuje nieprawdziwy obraz przywódcy, który chciał dobrze, ale mu nie wyszło z powodu knowań generała w ciemnych okularach oraz ubeków Maślaka.

Czytaj także: Pamięć o Edwardzie Gierku

W świat maluchem, bez kompleksów

O Polsce Gierka film nie mówi nic. Ani że po raz pierwszy po wojnie uchyliła nieco żelazną kurtynę i zwykli ludzie mogli starać się i otrzymać paszport „na wszystkie kraje świata” (na „demoludy” był osobny). Niektórzy mogli nawet kupić, po kursie oficjalnym, 130 dol. To nawet wtedy było za mało, żeby na Zachodzie spędzić wakacje, ale jeśli się wzięło trochę kryształów, wódki czy kupionego na bazarze kawioru na handel, wycieczka dawała się zwrócić.

Na saksy, do pracy w zachodnich knajpach czy hotelach, masowo ruszyli studenci. Uczyli się gospodarki rynkowej często z perspektywy zmywaka, ale się uczyli. Stąd ta słynna polska przedsiębiorczość, z innych krajów socjalistycznych równie łatwo się nie wyjeżdżało. Kiedy przyszedł czas transformacji, wielu początkujących biznesmenów z tych doświadczeń skorzystało. Byli i tacy, którzy potrzeby poznawania świata nie mieli i do dziś go nie rozumieją.

Czytaj także: Ucieczki z PRL. Na chwilę, czyli na zawsze

Młodzi za Gierka, dzisiaj na emeryturach, pamiętają mu, że „dał paszporty”, i to doceniają. Zwłaszcza że pamiętają też późniejszy stan wojenny i fakt, że Polska zamknęła się jak za Gomułki. Pamiętają, że Edward Gierek nie kazał strzelać do strajkujących robotników. Odpowiadały im zachodnie aspiracje pierwszego sekretarza (który jako górnik też pracował w Belgii), których symbolem dla niewyjeżdżających była rozlewnia coca-coli w Polsce, krakersy, a potem „mały fiat”. Kochaliśmy naszą „mydelniczkę” i byliśmy z niej dumni. Bez kompleksów długo jeszcze wyruszaliśmy „maluchem” w świat po zachodnich autostradach. Dzisiejsza nostalgia bierze się także stąd, że są to wspomnienia młodości.

„Gierek” – naiwność, uproszczenia, nieprawda

Prawdziwej Polski za Gierka w filmie Michała Węgrzyna jednak nie ma. Bareja pozostaje bezkonkurencyjny. Nie ma też prawdziwych powodów, dlaczego tych aspiracji do modernizacji kraju Gierek nie zrealizował. Jest dużo naiwności, uproszczeń, nieprawdy. Na przykład to, że Gierek brał kredyty, bo mu je zachodni bankierzy wciskali. Aż tak głupi nie był. Brał, bo chciał za nie budować „drugą Polskę”, nowoczesną. Dlaczego mu nie wyszło?

Film udziela odpowiedzi łatwej i nieprawdziwej – bo generał w ciemnych okularach, zdrajca uzależniony od Związku Radzieckiego, i towarzysz Maślak, ubek, mu w tym przeszkodzili. Generał parł do władzy za każdą cenę. Skompromitowali Gierka, którego naród kochał, każąc mu podnieść ceny na żywność. Podwyżki, z konkretnymi cenami na cukier, kiełbasę czy ozorek w galarecie, przygotowali ludzie generała i Maślaka. Premier, najpierw przerażony ich skalą, potem zgodził się je ogłosić, bo go zaszantażowali zdjęciami z wyczynami syna, ksywa „Czerwony Książę”. Gdyby Czerwony Książę nie dał asumptu do szantażu, zapewne gospodarka PRL kwitłaby nadal, a Gierek mógłby nie tylko utrzymać się przy władzy, ale nawet pogodzić funkcje pierwszego sekretarza z prezydenturą, o której marzył. Słabe.

Gierkowi imponował Zachód, Polska tkwiła w socjalizmie

Tymczasem gospodarka nie kwitła. Kredyty, za które wybudowano „600 nowoczesnych fabryk”, trzeba było zacząć spłacać, ale nie było czym. Koncepcja modernizacji zawiodła na całej linii. Zachodnie pożyczki, zaciągnięte w „twardej walucie”, w dolarach, markach i frankach, należało spłacać. Polska miała uzyskać dewizy ze sprzedaży na Zachód towarów wyprodukowanych w tych 600 nowoczesnych fabrykach, często na zachodniej licencji. Ale nie była w stanie sprzedać tego, co w nich wyprodukowała, nawet za symboliczną cenę. I to nie z powodu spisku bankierów. Dla konsumentów zachodnich te towary nie były wystarczająco atrakcyjne. Także dlatego, że robiono je z marnych surowców, bo dobre trzeba było kupić na Zachodzie, za twardą walutę, której brakowało. Bo hitem eksportowym w PRL był węgiel i miedź. Za marki i dolary sprzedawaliśmy głównie surowce. Kosmetyki Polleny cieszyły się wzięciem tylko w naszym rejonie. Poza tym niewiele mieliśmy światu do zaoferowania. Statki szły do ZSRR, ale elektroniczne wyposażenie do nich trzeba było kupić za dolary, a Rosjanie płacili nam rublami transferowymi, niewymienialnymi poza naszym obozem.

Gierkowi nie udała się modernizacja, bo patrzył na Zachód, imponowała mu jego konsumpcja, ale nasza gospodarka tkwiła w socjalizmie. Nasza waluta była niewymienialna. Jej kurs oficjalny do dolara ustalał NBP i partia, ale po tym kursie twardej waluty nie mogli kupić nawet eksporterzy. Socjalizmowi najbardziej brakowało do życia kapitalistycznej waluty.

Czytaj także: PRL Edwarda Gierka. Przerwana dekada

Ceny, ustalane przez państwo, nie odzwierciedlały kosztów, których nikt nie liczył. Ówczesny premier w 1976 r. ogłosił ogromne podwyżki cen żywności, ponieważ już jej w sklepach brakowało. Musiało brakować, bo ceny były polityczne, miały być akceptowalne dla „klasy robotniczej miast i wsi”, nie miały jednak żadnego związku z kosztami produkcji. Te były o wiele wyższe.

W filmie pojawia się określenie „nawis inflacyjny”, nikt go jednak nie wyjaśnia. Seniorzy doskonale je pamiętają, był chroniczną bolączką gospodarki PRL, w której łatwiej drukowano pieniądze, niż produkowano potrzebne towary. Przy „akceptowalnych cenach” pieniędzy było zawsze więcej. Poziom życia nie zależał jednak od ich ilości, ludzie mieli żyć dostatniej, a pogarszało się coraz bardziej. Dlatego wybuchł Sierpień. Bez knowań generała w ciemnych okularach i Maślaka też by wybuchł.

„Gierek” się nie obronił

Młodzi po obejrzeniu Gierka (gra go Michał Koterski) też mogą się czuć zawiedzeni. Nie z powodu braku odniesień do absurdów socjalistycznej gospodarki, bo te mogą dziś już nikogo nie interesować. Chociaż niektóre wracają, więc warto być czujnym. Film o Gierku by się obronił, gdyby pokazywał prawdziwe mechanizmy władzy, te zawsze są ciekawe. To, co pokazuje, odstrasza naiwnością i prostactwem.

Czytaj także: Powrót Gierka

Gierek w filmie jawi się jako słaby przywódca, który kocha naród z wzajemnością, ale otoczenie i sąsiada ma paskudnego. Więc zostaje przez nich władzy pozbawiony. Zostawiając polską gospodarkę, jak przekonują twórcy w zakończeniu filmu, w kwitnącym niemal stanie.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Mark Rothko w Paryżu. Mglisty twórca, który wykonał w swoim życiu kilka wolt

Przebojem ostatnich miesięcy jest ekspozycja Marka Rothki w paryskiej Fundacji Louis Vuitton, która spełnia przedśmiertne życzenie słynnego malarza.

Piotr Sarzyński
12.03.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną