Sława Ukrainie! – te słowa, wypowiedziane przez Ołeha Psiuka, zakończyły jego występ w finale 66. Konkursu Piosenki Eurowizji w Turynie. Zgodnie z przewidywaniami utwór „Stefania” Kalush Orchestry wygrał, i to z olbrzymią przewagą, tegoroczną edycję. Wszystko to dzięki rekordowemu wynikowi głosowania publiczności – ukraiński zespół zebrał w ten sposób 439 punktów (łącznie z punktami jurorskimi: 631) i zdecydowanie wyprzedził prowadzącego po głosowaniu jury Sama Rydera z Wielkiej Brytanii. Powodzenie piosenki „Space Man” tego ostatniego (466 pkt) to i tak wielki sukces i olbrzymia zmiana w stosunku do zerowego wyniku punktowego Brytyjczyków przed rokiem.
Na trzecim miejscu znalazła się Hiszpania ze swoim dość archaicznym na tle reszty minishow urodzonej na Kubie Chanel Terrero, tanecznym i eksponującym mocno seksualność. Na miejsce czwarte trafiło faworyzowane „Hold Me Closer” Cornelii Jakobs ze Szwecji, na piąte – postpandemiczny performans o higienie osobistej Serbii „In Corpore Sano” (choć z poważnym drugim dnem – jak zwrócił nam uwagę czytelnik – dotyczącym sytuacji artystów w Serbii, pozbawionych prawa do opieki zdrowotnej).
Czytaj też: Głośniej od bomb, czyli dlaczego wygrała Ukraina
Ukraina miała niezłą piosenkę
Polska piosenka „River” Krystiana Ochmana zajęła 12. miejsce z przyzwoitym rezultatem 151 pkt. To nieco poniżej bukmacherskich notowań, ale też cały konkurs miał stosunkowo wysoki poziom i nie brakowało w ofercie finałowej konkurencyjnych dramatycznych ballad.