Przypomnę, że do dyrektorskiego gabinetu wprowadził się już wiosną tego roku ze statusem „pełniący obowiązki”. Już nawet ta tymczasowość wywołała lawinę oburzenia, spowodowaną nie tylko faktem, że nowemu zarządcy brak kompetencji, ale też tym, że zastąpił człowieka wyjątkowo kompetentnego, pod którego rządami nastąpił prawdziwy, międzynarodowy renesans muzeum. Mowa oczywiście o Jarosławie Suchanie.
Andrzej Biernacki. Człowiek bez kompetencji
O wyborze kontraktowego dyrektora zadecydować miał konkurs na to stanowisko, co dla realistów oznaczało po prostu, że Biernacki rozgości się w Łodzi na dłużej, zaś niepoprawnym optymistom dawało nadzieję, że zwycięży najlepszy kandydat. Do tej drugiej grupy z pewnością należy zaliczyć tych, którzy w konkursie wystartowali. W sensie kwalifikacji Andrzej Biernacki nie dorastał im do pięt, ale przecież czasy konkursów kompetencji już dawno minęły. Szczególnie gdy spojrzało się na skład jury, gromadzącego niemal w całości ludzi mocno „umoczonych” w aktualną władzę, wśród których znalazł się tylko jeden (!) muzealnik z prawdziwego zdarzenia.
Niespodzianki więc nie było, nominację odebrał Andrzej Biernacki, człowiek nieposiadający wystarczającego doświadczenia w zarządzaniu (prowadzenie malutkiej galerii w Łowiczu to jednak słaby atut), o śladowych kompetencjach, trudnym charakterze, niebezpiecznej wizji sztuki współczesnej, wykluczającej z pola zainteresowań całe jej połacie.
Przypomnijmy, że w ten sposób zamknęła się seria przejęć przez obecną władzę najważniejszych, pozostających w gestii ministra instytucji zajmujących się współczesną sztuką. Najpierw był