Filmy – świat: autorskie podsumowanie 2015 r.
Osobiste dramaty i globalne problemy społeczno-polityczne. Najlepsze filmy 2015 roku zgodnie mówiły o rzeczach najważniejszych.
Osobiste dramaty i globalne problemy społeczno-polityczne. Najlepsze filmy 2015 roku zgodnie mówiły o rzeczach najważniejszych.
To było kino poważnych spraw. Dostaliśmy porządne filmy obyczajowe, ale też wojenne. I co najmniej jeden świetny dokument.
Film jest poetycką ilustracją biografii Winklera, zrealizowaną w formie animowanej impresji.
Film opowiada o poważnej chorobie, jaką jest rak piersi, w konwencji komedii romantycznej.
Nakręcony telefonem komórkowym komediodramat (to pierwszy w historii kina tak udany eksperyment) brutalnie uświadamia, że trwanie w obłudzie i udawanie rodzinnej sielanki jest gorsze, a na pewno boleśniejsze od tego, co w pierwszym odruchu skłonni jesteśmy odrzucić i wyśmiać jako zwichnięte czy zdegenerowane.
Wybitny film wybitnej dokumentalistki, długo niedający o sobie zapomnieć.
Krwawy dramat o żądzy władzy, z wieloma naturalistycznymi scenami.
Brutalny obraz zdegradowanych relacji międzyludzkich.
Poza przyjemnością oglądania świetnego widowiska możemy być dumni, że Spielberg po raz kolejny docenił nasz kraj, kręcąc część zdjęć we Wrocławiu.
Oryginalność filmu polega na tym, że został nakręcony w jednym ujęciu.
Film robi kolosalne wrażenie dzięki dyskretnej metodzie realizacji oraz nowej, oryginalnej formie łączącej różne gatunki.
Dzieło, które ma szansę zapisać się zarówno jako jeden z ciekawszych debiutów reżyserskich sezonu, jak i wybitne dokonanie operatora Robbiego Ryana.
Wciągająca, nieco poetycka opowieść o codziennym życiu Schulza w rodzinnym Drohobyczu.
Przy takiej kasie sukces murowany.
Lekki, pogodny, momentami rozbrajająco zabawny film o zapatrzonej w siebie artystce przeżywającej kryzys wieku średniego.
Film w nieco starym stylu, przypominający francuską nową falę, czemu wszak trudno się dziwić, skoro jednym ze współscenarzystów jest Jean-Claude Carrière, który pisał dla Jeana-Luca Godarda.
Przeszło sto lat od narodzin ruchu sufrażystek w Wielkiej Brytanii (korzenie ruchu sięgają XIX w.) kino zdobyło się na złożenie hołdu aktywistkom walczącym o prawa wyborcze dla kobiet.
Rzecz niesłychanie wyrafinowana, oryginalna i chyba zbyt ponura jak na nasze czasy.
Opowieść wypada dosyć naiwnie, mimo godnych uwagi starań grającej główną rolę Karoliny Gorczycy.
Autor odsłania kulisy kolarskiego biznesu, porównując go do kiepskiego teatru albo cyrku.