Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Dymisje w Radzie Muzeum Auschwitz. Czy PiS je przejmie?

Beata Szydło w Krakowie Beata Szydło w Krakowie Jakub Porzycki / Agencja Gazeta
Muzeum Auschwitz ma zostać kolejną instytucją kultury, którą podporządkuje się ideologii partyjnej. A w przypadku tej partii jest to ideologia „walki o pamięć”, czyli maksymalnego eksponowania cierpienia Polaków na tle Zagłady.

Postępuje rozkład Rady Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau – ciała oceniającego i opiniującego działalność dyrekcji muzeum z ramienia ministra kultury. Arogancka i prowokacyjna nominacja dla Beaty Szydło na kadencję 2021–25, odczytywana powszechnie jako wstęp do osadzenia jej w fotelu dyrektora placówki (o co zabiegała), wywołała falę oburzenia w środowiskach żydowskich i kręgach badaczy Holokaustu w Polsce i za granicą.

Paraliż w Radzie Muzeum Auschwitz

Na znak protestu przeciwko upolitycznieniu rady jako pierwszy dymisję złożył prof. Stanisław Krajewski, jedyny przedstawiciel środowisk żydowskich w tym gremium, osoba niezwykle zasłużona dla dialogu chrześcijańsko-żydowskiego. W jego ślady poszło kolejnych troje członków: Krystyna Oleksy (była wicedyrektorka muzeum), dr Marek Lasota (Instytut Pamięci Narodowej, dotychczas polityk PiS) oraz prof. Edward Kosakowski (emerytowany profesor Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie).

Rada liczy sobie dziewięcioro członków – odejście czworga oznacza jej paraliż. A jako że powody tych dymisji są całkowicie jednoznaczne z moralnego punktu widzenia, trudno sobie wyobrazić, aby jakikolwiek człowiek honoru mógł przyjąć mianowanie na powstałe wakaty. Tym samym rada zapełni się po prostu karnymi funkcjonariuszami i współpracownikami PiS.

W połączeniu z obstrukcją premiera, który już trzeci rok nie powołuje Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej (jej kadencja skończyła się w 2018 r.), działania władz oznaczają dla polskiej i międzynarodowej opinii publicznej jedno: Muzeum Auschwitz ma zostać kolejną instytucją kultury, którą po przejęciu na poziomie administracyjnym podporządkuje się ideologii partyjnej. A w przypadku tej partii jest to ideologia „walki o pamięć”, czyli zaprzeczania zupełnej wyjątkowości Zagłady, maksymalnego eksponowania cierpienia Polaków, bagatelizowania krzywd i wrogości społeczeństwa polskiego względem Żydów w czasie II wojny światowej, a także tzw. polonizacji Auschwitz-Birkenau, gdzie zginęło 70 tys. etnicznych Polaków i koło miliona Żydów z Węgier, Polski i innych krajów Europy.

Auschwitz do celów propagandowych

Beata Szydło jest od lat jedną z twarzy tej żenującej „polityki historycznej”, która hańbi i poniża Polskę w oczach międzynarodowej opinii publicznej, odczytującej wszelkie przejawy „zazdrości o Zagładę”, a zwłaszcza zasłaniania polskich zbrodni popełnianych na Żydach instrumentalnie traktowanymi Sprawiedliwymi (osobami bezinteresownie ratującymi Żydów), jako współczesną odsłonę wieczystej historii antysemityzmu. Najbardziej pamiętnym ekscesem, jakiego dopuściła się Szydło, była jej nieprawdopodobna wypowiedź podczas obchodów 77. rocznicy pierwszego transportu więźniów do Auschwitz: „Auschwitz to w dzisiejszych niespokojnych czasach wielka lekcja tego, że trzeba czynić wszystko, aby uchronić bezpieczeństwo i życie swoich obywateli”.

Z pewnością nie miała na myśli tego, że rząd Polski i inne rządy krajów okupowanej (lub jeszcze przedwojennej) Europy nie zdołały zapobiec Zagładzie – taki ryzykowny zarzut absolutnie nie mieści się w retoryce „polityki historycznej” PiS. Z kontekstu propagandy partyjnej owego 2017 r. wiemy doskonale, że miała na myśli uchodźców. Oto uchodźcy mogliby doprowadzić do zagłady Polaków…

Bezmiar głupoty i podłości tej wypowiedzi wprawdzie nikogo nie zdziwił, zważywszy na długą historię politycznych enuncjacji premier Szydło, niemniej promowanie tej pani na stanowiska w Muzeum Auschwitz po czymś takim wciąż przekracza niezwykle wszak obszerne granice, jakie zakreślamy wokół skandalicznych i destrukcyjnych działań Jarosława Kaczyńskiego i Piotra Glińskiego.

Polin, Muzeum Auschwitz, ŻIH

Nie po raz pierwszy PiS atakuje środowiska związane z instytucjami pamięci Holokaustu oraz pamięci o dziejach Żydów w Polsce. W taki sposób odebraliśmy odmowę m.in. Glińskiego mianowania zwycięzcy konkursu na stanowisko dyrektora Muzeum Historii Żydów Polskich Polin prof. Dariusza Stoli oraz próbę nowelizacji ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej, sprowadzającej się do zakazywania publikowania informacji na temat zbrodni dokonywanych przez Polaków na Żydach w czasie okupacji. Teraz mamy wojnę o Auschwitz.

Wojnę z góry skazaną na przegraną, bo z całą pewnością w krytycznym momencie wmieszają się do niej USA i Izrael, lecz przede wszystkim wojnę dewastującą wizerunek Polski w świecie i szkodzącą jej dobremu imieniu (jeśli w ogóle po latach rządów PiS o dobrym imieniu można jeszcze mówić).

Muzeum Historii Żydów Polskich Polin oraz Muzeum Auschwitz są bowiem placówkami o kluczowym znaczeniu dla wizerunku naszego kraju. Większość cudzoziemców należących do elit społecznych swoich krajów odwiedza Polskę z powodu Auschwitz. Dopóki odnoszą oni wrażenie, że Polacy w sposób godny opiekują się miejscem – symbolem Zagłady – dopóty uważają Polaków za naród dojrzały i odpowiedzialny, zdolny w kluczowych momentach powściągać swój szowinizm, tak przecież typowy dla narodów Europy Wschodniej (a do niedawna również Zachodniej). Muzeum Polin stawia zaś Polskę w pozycji nowej i nieoczekiwanej w świetle tego, co działo się w czasach PRL, a mianowicie pozycji kraju wnoszącego poważny własny wkład do międzynarodowych działań służących upamiętnieniu Zagłady Żydów.

Łącznie z Żydowskim Instytutem Historycznym (będącym depozytariuszem największego skarbu archiwalnego Zagłady – Archiwum Ringelbluma) oraz Międzynarodową Radą Oświęcimską oba muzea (Auschwitz i Polin) stanowią zespół instytucji holokaustowych o wielkim międzynarodowym znaczeniu, z niebywałą korzyścią dla reputacji Polski. Dziś PiS próbuje to zniszczyć.

Zamknięci w świecie kompleksów i mitów

Jednakże nawet jeśli walka o Muzeum Auschwitz zostanie przegrana przez PiS, a dyrektor placówki Piotr Cywiński – niezwykle giętki i dyplomatycznie sprawny w tej nieczystej grze – utrzyma się na stanowisku, straty i tak będą ogromne. Skończy się z mozołem budowane zaufanie i partnerstwo polskich muzealników i naukowców z ich odpowiednikami na Zachodzie.

Z poziomu pełnych respektu i koleżeńskich relacji instytucjonalnych znów zejdziemy na poziom osobistych kontaktów polskich profesorów i ekspertów z zagranicznymi partnerami, a państwo polskie powróci do swego dawnego statusu kraju kulturowo marginalnego, autorytarnego i zamkniętego w świecie własnych obsesji, kompleksów i mitów. Na pocieszenie możemy sobie tylko powiedzieć, że z perspektywy elit świata demokratycznego podobny status ma większość krajów. Lecz czy nie stać nas, ba, czy nie zasługujemy na więcej?

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną