Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Tragedia ośmioletniego Kamila miała wszystko zmienić. Ale partiom się nie spieszy

Doniesienia o dziecięcych dramatach przeplatane są informacjami o tworzonych zaraz po nich kolejnych projektach rozwiązań i przepisów. Doniesienia o dziecięcych dramatach przeplatane są informacjami o tworzonych zaraz po nich kolejnych projektach rozwiązań i przepisów. Renata Dąbrowska / Agencja Wyborcza.pl
Sposób pracy nad ustawą o ochronie małoletnich rodzi smutne podejrzenie, że walka z przemocą wobec dzieci za mało społeczeństwo dzieli, żeby zachęcić polityków do szybkiego działania.

Chodzi o przepisy napisane po śmierci ośmioletniego Kamila z Częstochowy. Na początku maja chłopiec zmarł w wyniku wielonarządowych obrażeń. Wcześniej przez tygodnie walczył o życie w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka. Jeszcze wcześniej przez lata katował go ojczym, zdaniem prokuratury matka mu pomagała, a ciotka i wujek mieszkający pod jednym dachem nie udzielali dziecku pomocy. Ono samo w przeszłości uciekało z domu, przychodziło do szkoły posiniaczone i ze złamaną ręką. Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej wnioskował o odebranie rodzicom Kamila oraz jego rodzeństwa i umieszczenie ich w pieczy zastępczej. Sąd, trzykrotnie przyglądając się sprawie, nie znalazł do tego podstaw.

Sprawa Kamila. Puste obietnice

To kolejna z bardzo podobnych tragedii, których szerokie opisy w ostatnich latach przetaczają się przez media, budzą niedowierzanie i oburzenie od prawa do lewa i lawinę pytań, jak to możliwe. Doniesienia o dziecięcych dramatach przeplatane są informacjami o tworzonych zaraz po nich kolejnych projektach rozwiązań i przepisów mających zapobiec dziecięcym nieszczęściom w przyszłości.

Tylko że to się nie dzieje. Dość powiedzieć, że pół pokolenia małych Polaków zdążyło dorosnąć, nie doczekawszy się ratyfikacji III protokołu Konwencji o Prawach Dziecka, który umożliwia międzynarodową ocenę polskich władz w tym obszarze, a został podpisany przez rząd PO-PSL dziesięć lat temu. W zamrażarce sejmowej zaległy też inne akty, które miały pomagać w wychwytywaniu luk w działaniu i komunikacji instytucji odpowiadających za bezpieczeństwo dzieci (właśnie te luki najprawdopodobniej przyczyniły się do tego, że Kamil nie żyje).

Kolejny, najnowszy projekt 12 maja formalnie zgłosili posłowie Suwerennej Polski. Nad przepisami pracowali jednak bezpartyjni eksperci, a jako swoiste „zobowiązanie wobec Kamila” określają je m.in. przedstawicielki Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę. Faktycznie w regulacjach nie ma nic kontrowersyjnego: wprowadzają obowiązkowe szkolenia dla sędziów, standardy ochrony małoletnich m.in. w szkołach czy szpitalach, a wreszcie system Serious Case Review, czyli właśnie postulowaną od lat procedurę szczegółowej analizy przypadków śmierci dzieci w wyniku przemocy – pod kątem tego, jak pracowały i przekazywały sobie informacje odpowiednie służby.

Przemoc wobec dzieci. Zgasły reflektory

No i co? No i projekt przeleżał miesiąc, a do pierwszego czytania na ubiegłotygodniowym posiedzeniu Sejmu przesłano go w ostatniej chwili. W czwartkowy wieczór odbyła się nad nim „dyskusja”. Na sali byli pojedynczy przedstawiciele klubów parlamentarnych. Zgodnie zagłosowali za skierowaniem przepisów do nadzwyczajnej komisji ds. zmian w kodyfikacjach, która nie wiadomo kiedy się nim zajmie. Rodzi się obawa, że nie będzie się spieszyć.

Obserwacje parlamentarnego życia ostatnich lat pokazują, że gdy koalicja rządząca chce przeprowadzić znaczące dla niej zmiany prawa, potrafi to zrobić w kilka dni. A opozycja umie w podobnych przypadkach podnosić – bardzo często uzasadnione – larum na skalę międzynarodową. Tak się składa, że w sprawie ochrony małoletnich przed przemocą wszyscy się zgadzają. Nie ma kontrowersji ani społecznej polaryzacji.

I wygląda na to, że właśnie z tego powodu przygasły też reflektory, nie ma transmisji na żywo, medialnej uwagi ani motywacji do działania. Nie ma szansy na sondażowe wzrosty względem politycznych przeciwników. Jeśli rzeczywiście to powód, dla którego ślimaczą się prace nad regulacjami chroniącymi życie dzieci, jest to zatrważająca informacja o etycznym momencie, w którym się znaleźliśmy.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Mamy wysyp dorosłych z diagnozami spektrum autyzmu. Co to mówi o nich i o świecie?

Przez ostatnich pięć lat diagnoz autyzmu w Polsce przybyło o 100 proc. Odczucie ulgi z czasem uruchamia się u niemal wszystkich, bo prawie u wszystkich diagnoza jest jak przełącznik z trybu chaosu na wyjaśnienie, porządek. A porządek w spektrum zazwyczaj się ceni.

Joanna Cieśla
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną