Społeczeństwo

Aseksualny jest 1 proc. Polaków. Tylko i aż tyle. Niewielu wie o swojej orientacji

Nawet jeśli „asów” jest w populacji tylko 1 proc., to przecież w samej Polsce mówimy o 380 tys. osobach. Nawet jeśli „asów” jest w populacji tylko 1 proc., to przecież w samej Polsce mówimy o 380 tys. osobach. Robert Robaszewski / Agencja Wyborcza.pl
Mam za sobą małżeństwo hetero i gejowskie związki. To były trudne życiowe zakręty, których nie mogłem ominąć. Nigdy nie czułem pociągu seksualnego, ale przez lata nie umiałem swojej orientacji nawet nazwać – mówi Nikodem Mrożek z zarządu stowarzyszenia Asfera.

MATEUSZ WITCZAK: A może jesteś gejem? A może to hormony? A może byłeś molestowany w dzieciństwie? A może jeszcze z nikim nie miałeś dobrego seksu? A może to tylko chwilowe?
NIKODEM MROŻEK: Standardowy zestaw, gdy outujesz się jako osoba aseksualna. Najczęstsze pytanie brzmi inaczej: a skąd wiesz?

A skąd?
Bo tak czuję. Szukałem odpowiedzi na zewnątrz. Zbadałem się u endokrynologa i wiem, że z hormonami wszystko w porządku. Traumatyczne doświadczenia z dzieciństwa? Nie mam (choć psycholog, u którego byłem na sesji, wydał taki „wyrok” – z adnotacją, że na pewno wyparłem krzywdę z pamięci).

Skoro temat narósł tak wieloma nieporozumieniami, co powinniśmy zrobić, by ogóle móc o aseksualności rozmawiać?
Najpierw jasno stwierdzić, że aseksualność jest. Że istnieje jakaś grupa osób, która nie odczuwa pociągu seksualnego, i nie ma to nic wspólnego ani z ich gospodarką hormonalną, ani z przebyciem (bądź nie) traum w dzieciństwie. Nie wiemy zresztą, z czego wynikają hetero-, bi i homoseksualność, a nie kwestionujemy istnienia tych orientacji.

Sam musiałem aseksualność odkryć, mam przecież za sobą małżeństwo hetero i gejowskie związki. To były trudne życiowe zakręty, których nie mogłem ominąć. Nigdy nie czułem pociągu seksualnego, ale przez lata nie umiałem swojej orientacji nawet nazwać. Brakowało mi aparatu pojęciowego.

Twój coming out jako „as” był w środowisku pewną sensacją – latami funkcjonowałeś jako homoseksualny prezes Tolerado.
Wyszedłem z szafy chyba przez potrzebę chwili. Na wewnętrznej grupie Tolerado ktoś zbierał w 2016 r. zgłoszenia do „Żywej biblioteki” (w ramach której można „wypożyczać” osoby z grup mniejszościowych, by odbyć z nimi krótką rozmowę – red.). Przodowali w nich oczywiście geje, natomiast nie było żadnego „asa”. No dobra, stwierdziłem, mogę spróbować.

To był symboliczny coming out. Sporo już wtedy o aseksualności przeczytałem, a między wierszami dawałem znać, że seks nie jest dla mnie superistotny... ale chyba nie byłem przekonujący. Jedna z koleżanek powiedziała mi później: myślałam, że to tylko takie gadanie, że po prostu musisz się z tym swoim gejostwem oswoić.

Aseksualność cieszyła się w tamtej „Żywej bibliotece” dużym zainteresowaniem, i to nawet wewnątrz Tolerado. Po wszystkim podeszły do mnie dwie osoby ze stowarzyszenia, które – okazało się – mają podobne doświadczenia. Wszystkim nam ulżyło, bo zobaczyliśmy, że nas, „asów”, jest więcej. I to nie na drugim końcu świata, ale tuż obok.

O co pytali ludzie, którzy cię wówczas „wypożyczyli”?
O hormony, traumy, „a skąd wiesz?”. No i czy się zakochuję.

„To osoby aseksualne mogą tworzyć związki?!”.
Najprostsza definicja „asa” brzmi: osoba aseksualna to taka, która nie odczuwa pociągu seksualnego do innych osób. Ale trzeba zrobić trzy przypisy: osoba aseksualna może być romantyczna lub aromantyczna. Brak pociągu seksualnego nie musi oznaczać braku libido. Nie funkcjonujemy w zerojedynkowym modelu, w którym albo mamy w pełni rozwinięty pociąg, albo nie mamy go w ogóle. Aseksualność to spektrum, strefa szarości między dwoma biegunami.

Jak nie pomylić jej z coraz częściej diagnozowaną w gabinetach hipolibidemią?
Przy aseksualności mówimy o stałym nieodczuwaniu pociągu, a hipolibidemia to czasowy spadek zainteresowania seksem. Może być następstwem nerwic, stanów lękowych czy depresji. Jeżeli jednak takie czynniki wyeliminujemy – popęd wróci. A jeśli nie wraca (bo nigdy go nie było), z hormonami wszystko w porządku, a traum w dzieciństwie nie stwierdzono – być może mamy przed sobą osobę aseksualną.

Co o aseksualności mówi nauka? W klasyfikacji chorób i zaburzeń ICD-11 w ogóle nie ma o niej wzmianki. W kryteriach diagnostycznych Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego DSM 5 czytam z kolei, że „hipolibidemii nie diagnozuje się u osób aseksualnych”. Czym jest sama aseksualność – dokument nie precyzuje.
Aseksualność pojawia się już na słynnej skali Kinseya, który umieścił badanych w spektrum od 0 (osoba wyłącznie heteroseksualna) do 6 (osoba wyłącznie homoseksualna). Już on dostrzegł jednak, że niektórzy się w tym spektrum nie mieszczą – nie czują pociągu ani do swojej, ani do przeciwnej płci. Wyszło mu, że taka mniejszość stanowi ok. 1 proc. populacji.

Pierwsze publikacje dotyczące osób aseksualnych pojawiają się dopiero pod koniec lat 70. W 1977 r. Myra T. Johnson zwróciła w swoich pracach uwagę na aseksualne kobiety, grupę właściwie zapomnianą przez rewolucję seksualną. Kilka lat później Michael Storm i Paula Nuris przeprowadzili pierwsze badania dotyczące stricte aseksualności. Do dziś nie ukazało się jednak za wiele podobnych prac.

Nadal nie brakuje specjalistów i specjalistek, którzy do aseksualności podchodzą z dystansem lub wręcz ją kwestionują – panuje przekonanie, że człowiek jest istotą seksualną, aseksualność jest traktowana jako deficyt. Jako Asfera staramy się to zmienić, od kilku lat prowadzimy szkolenia (lista miejsc, w których można liczyć na profesjonalną pomoc, liczy już ponad sto gabinetów).

Być może o aseksualności mogłaby edukować kultura popularna? W retrofuturystycznej grze action-RPG „Outer Worlds” (2019) pojawia się mechaniczka Parvati. Jeżeli gracz zacznie z nią romansować, na pewnym etapie relacji wyznaje ona, że „physical stuff” nigdy jej w związkach nie interesowało.
Jeszcze kilka lat temu szukaliśmy naszej orientacji na marginesach i w domysłach – niektórzy uważali za „asa” chociażby Sherlocka Holmesa, który przecież nie wchodził ani w relacje z kobietami, ani z mężczyznami.

Mainstream musi się nas nauczyć, ale pomału odrabia lekcje. W drugim sezonie „Sex Education” jako osoba aseksualna outuje się drugoplanowa Florence. Grana przez Gillian Anderson seksuolożka tłumaczy widzom, czym jest aseksualność, a klientkę zapewnia, że wszystko z nią w porządku.

Jest jeszcze Todd, współlokator „BoJacka Horsemana”.
Dołóżmy trzeci netflixowy serial: „Heartstoppera”, którego twórcy zapowiedzieli, że w nadchodzących odcinkach skupią się na aseksualności Isaaca. Nic zresztą dziwnego, skoro Alice Osman, autorka komiksowego pierwowzoru, sama deklaruje się jako osoba aseksualna. W Polsce mamy z kolei aseksualną rysowniczkę komiksów Alicję Herzyk, która wystąpiła w spocie Kampanii Przeciw Homofobii.

Dlaczego tak ważne jest, by w popkulturze pojawiały się „asy”?
Potrzebujemy reprezentacji, bo jesteśmy dopiero na początku naszej drogi. W tym momencie walczymy o zrozumienie, czym aseksualność w ogóle jest (w potocznej polszczyźnie „aseksualny” znaczy przecież „nieatrakcyjny seksualnie”). O uznanie, że to orientacja, z którą ludzie się rodzą i której nie trzeba leczyć.

Nawet jeśli „asów” jest w populacji tylko 1 proc., to przecież w samej Polsce mówimy o 380 tys. osób, a w skali świata o 80 mln! Do nich też musimy trafić, bo to ludzie, którzy często nie wiedzą o swojej orientacji, nie potrafią jej nawet nazwać. Kiedy Anna Niemczyk wydała trzy lata temu „Aseksualność: czwartą orientację”, dostała dziesiątki próśb o rozmowę od zagubionych ludzi, którym ta książka po prostu otworzyła oczy.

My, geje, kiedyś korzystaliśmy z Gay.pl, Fellow czy Planet Romeo, a dziś poznajemy się przez Grindra. Chodzimy do „naszych” klubów, mamy „nasze” drag queens, „nasze” kino i literaturę. „Kultura gejowska” ma się coraz lepiej, co z kulturą asów?
Istnieje, ale w stosunku do kultury homoseksualnej musi nadrobić ze dwie dekady. Naszym rzecznikiem jest w Stanach David Jay, założyciel organizacji AVEN (Asexual Visibility and Education Network) i strony Asexuality.org. Mamy swoje symbole: flagę, trójkąt, „asa” w talii kart, czarny pierścień...

Kiedyś poznawaliśmy się przez Sieć Edukacji Aseksualnej, forum, które założono dobrych 15 lat temu (co widać po szacie graficznej). Narodziła się na nim zresztą tradycja comiesięcznych spotkań większej grupki „asów” w Łodzi. Dziś ludzie umawiają się na facebookowych grupach, z których najliczniejsza gromadzi ponad 4 tys. osób. Teoretycznie są jeszcze aplikacje, np. AceApp… ale szału nie ma, trudno tam kogokolwiek spotkać. Za to na gejowskim Fellow pojawiła się opcja zadeklarowania na profilu orientacji aseksualnej.

Uwzględnianie „asów” przez resztę społeczności to reguła? Kilka lat temu Justyna Bułdys, założycielka Fundacji Q, narzekała na niewielką widoczność literki „A” podczas marszów równości.
Mam w Asferze koleżankę, która zaczynała w aktywizmie kilkanaście lat temu. Jak się wtedy zapisała się do organizacji LGBT+, trafiła na ścianę. No bo jak to, oni tu walczą o wyzwolenie seksualne, a ona wręcz przeciwnie. Poczuła się niemile widziana, w końcu odeszła.

Dużo się od tego czasu zmieniło, sam działam jako „as” już siódmy rok i nigdy nie doświadczyłem negatywnego odbioru wewnątrz naszego środowiska. Jako Asfera współpracujemy z innymi organizacjami, a warszawska parada co roku nas zaprasza, więc jesteśmy na niej obecni z aseksualną sektorówką.

Trudno nam się natomiast przebić w dyskusjach z Unią Europejską. ILGA, organizacja monitorująca przestrzeganie w Europie praw osób nieheteronormatywnych, nadal nie uwzględnia perspektywy osób aseksualnych. W oficjalnych dokumentach unijnych wciąż pojawia się akronim „LGBTI”, bez „A” na końcu.

Zmiana to chyba kwestia czasu. Interpłciowość ILGA uwzględniła dopiero w raporcie za 2021 r.
Karolina Kozakiewicz, jedna z naszych koleżanek, pojechała jesienią zeszłego roku do Parlamentu Europejskiego na zaproszenie Roberta Biedronia. Spotkanie dotyczyło sytuacji osób LGBT+ w Polsce, a ona podniosła temat niezauważania aseksualności przez instytucje unijne.

Młyny UE mielą powoli, ale przetarliśmy szlaki. Otworzyła się pewna ścieżka możliwości, teraz trzeba udowodnić Komisji Europejskiej, że nasza mniejszość jest realnie dyskryminowana.

Na ile doświadczenia „asów” pokrywają się z doświadczeniami reszty społeczności?
Kampania Przeciw Homofobii publikuje co dwa lata raport o sytuacji osób LGBTQIA w Polsce, a od 2015 r. uwzględnia w nim perspektywę osób aseksualnych. Częściej niż geje i lesbijki mamy objawy depresji i częściej od nich doświadczamy myśli samobójczych. Osoby aseksualne żyją ze swoją orientacją w tajemnicy nie tylko przed światem zewnętrznym, ale także przyjaciółmi i najbliższą rodziną.

Coming out osób homoseksualnych i (zwłaszcza!) transpłciowych może się spotkać z brakiem akceptacji. Coming out „asów” – ze wzruszeniem ramion. Problemem nie jest w tym wypadku negatywna reakcja bliskich, ale ich obojętność. Komisja Europejska mogłaby zapewnić nam najlepszy oręż do walki z nią. Widoczność.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Gra o tron u Zygmunta Solorza. Co dalej z Polsatem i całym jego imperium, kto tu walczy i o co

Gdyby Zygmunt Solorz postanowił po prostu wydziedziczyć troje swoich dzieci, a majątek przekazać nowej żonie, byłaby to prywatna sprawa rodziny. Ale sukcesja dotyczy całego imperium Solorza, awantura w rodzinie może je pogrążyć. Może mieć też skutki polityczne.

Joanna Solska
03.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną