Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Refundacja in vitro coraz bliżej. 3 mln niepłodnych czeka na konkrety. Potrzeby są ogromne

Czwarty dzień pierwszego posiedzenia Sejmu X kadencji Czwarty dzień pierwszego posiedzenia Sejmu X kadencji Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl
Koalicja większościowa w Sejmie poprze obywatelski projekt ustawy o powrocie do refundacji in vitro. „Liczba osób, które czekają z rozpoczęciem leczenia na tę decyzję, bo na prywatne leczenie ich nie stać, jest przeogromna” – mówi Marta Górna ze Stowarzyszenia na Rzecz Leczenia Niepłodności i Wspierania Adopcji Nasz Bocian.

Projekt ustawy o refundacji in vitro został złożony w marcu, jeszcze w ubiegłej kadencji Sejmu, ale podobnie jak dziewięć innych projektów obywatelskich nie podlegał dyskontynuacji. Sejmowa debata podczas pierwszego czytania ustawy trwała 5 godz., a do zabrania głosu zgłosiło się ponad 80 posłów i posłanek. Projekt ma poparcie koalicji większościowej i będzie prawdopodobnie pierwszą ustawą przyjętą przez nowy Sejm – najpewniej już 28 listopada.

Sejmowa debata była o tyle zaskakująca, że poparcie projektu, a właściwie „dalsze prace nad nim”, wspiera też PiS. M.in. rzecznik rządu Morawieckiego Piotr Müller („W klubie parlamentarnym PiS nie ma dyscypliny partyjnej w zakresie spraw ideologicznych”; „takie mam poglądy”) oraz Rafał Bochenek („Skuteczność metody jest różnie oceniana, ale rodzice powinni mieć możliwość decydowania”), rzecznik PiS, zadeklarowali już publicznie, że zagłosują „za”. PiS w ostatnich dniach symuluje zmianę stanowiska w kwestiach dotyczących zarówno aborcji, jak i zdrowia kobiet. Mateusz Morawiecki wystąpił z pomysłem „bonu prokreacyjnego”, który miałby iść na leczenie niepłodności.

„Chcieliście zaglądać do sumień Polaków”

Ale to PiS w 2016 r. zlikwidował obiecujący program refundacji in vitro, zapoczątkowany trzy lata wcześniej. To była pierwsza decyzja Konstantego Radziwiłła, prywatnie ojca siedmiorga dzieci. Jedną z kolejnych było wprowadzenie recepty na antykoncepcję awaryjną, czyli pigułkę „dzień po”.

Reklama