„Minister czarnej magii” odszedł, młodzi odzyskują głos. Rząd Tuska nie może ich zignorować
Powołanie rzecznika praw uczniowskich i stworzenie ustawy o prawach ucznia – te postulaty najczęściej wracały podczas konferencji „ZmieńMY edukację” zorganizowanej w Sejmie przez Akcję Uczniowską przy wsparciu Koalicji Obywatelskiej. Zainteresowanych udziałem w spotkaniu uczniów z różnych części kraju przyjechało aż kilkuset. Przygotowaną salę trzeba było zmienić na większą, a i tak zabrakło krzeseł.
Głos młodych latami był ignorowany
Dyskusje śledzono też online w szkołach w całej Polsce. Według planów rozmowy miały dotyczyć trzech osobnych tematów: różnorodności, zmian podstawy programowej oraz praw uczniów. Ostatecznie wątki płynnie przenikały się przez cztery godziny rozmowy, toczonej bez przerwy, z zaangażowaniem zdecydowanej większości obecnych do samego końca.
Okazja była wyjątkowa, bo tego rodzaju spotkanie po raz pierwszy zostało w Sejmie zwołane przez młodzież, jak wielokrotnie podkreślano: ignorowaną i lekceważoną przez władze w ostatnich latach. – Doczekaliśmy się. „Minister czarnej magii” odszedł, koniec ograniczania wolności słowa. Zaufaliśmy nowemu rządowi i mam nadzieję, że tego zaufania nie stracicie – emocjonalnie mówił Paweł Mrozek, 16-letni założyciel organizacji Akcja Uczniowska, współprowadzący spotkanie z posłem KO Marcinem Józefaciukiem.
Wśród oficjalnych gości były ministra edukacji Barbara Nowacka, wiceministra Paulina Piecha-Więckiewicz, a także minister szkolnictwa wyższego Dariusz Wieczorek, Wanda Traczyk-Stawska, weteranka powstania warszawskiego, nauczycielka i działaczka społeczna, rzeczniczka praw dziecka Monika Horna-Cieślak, były RPD Marek Michalak, a także marszałek Senatu Małgorzata Kidawa-Błońska i wicemarszałek Sejmu Monika Wielichowska. Większość uczestników to młodzież działająca w organizacjach pozarządowych, młodzieżowych radach miast, Parlamencie Młodych, a także dorośli nauczyciele, związkowcy, aktywiści oraz influencerzy. Ich głosy składały się w wielki apel o podmiotowość i sprawczość w szkołach – uczniów, ale też nauczycieli – i o niezmarnowanie zrodzonych nadziei przez koalicję rządzącą.
Czas na rzecznika praw uczniów?
Nie może być przypadkiem, że najwyższą temperaturę dyskusja osiągnęła przy zaplanowanym na ostatnią część spotkania temacie praw ucznia: – Bronimy praw ucznia nie dlatego, że chcemy, by dzieci szybciej wychodziły ze szkoły i mogły „siedzieć przed komputerem”, żeby nic nie robiły, tylko dlatego, że praworządność zaczyna się w szkole i jeśli szkoła nie będzie jej przestrzegać, to wychowa fatalnych obywateli – tłumaczył młody influencer Lesław Dzik.
Powołany rok temu warszawski Rzecznik Praw Uczniowskich Damian Jaworek zaznaczał, że młodzi mają dziś dużo więcej pojęcia o swoich prawach, niż to było kilkanaście lat temu, ale wciąż brakuje im możliwości realnego wpływu na sytuację w szkole i dochodzenia swoich praw. Zaufanie do nauczycieli systematycznie spada. – Dlatego szukają wsparcia u osób zewnętrznych. Podkreślają, że potrzebne jest systemowe wprowadzenie zmian takich jak ustawa o prawach uczniowskich i o rzeczniku praw uczniowskich (dziś decyzja o stworzeniu takiego stanowiska jest w gestii samorządów – red.). Chodzi o wzmocnienie podmiotowości i sprawczości uczniów, roli samorządu szkolnego – nie chodzi natomiast o jakkolwiek rozumiany cios w nauczycieli. – Przeciwnie, takie regulacje ich także mogłyby zabezpieczać, bo tworzą formalne ramy, w których mogą się poruszać, a dzięki temu jest przestrzeń, by zaufanie rosło – wyjaśniał Damian Jaworek.
Rozmowa o potrzebie różnorodności w szkole w mniejszym stopniu dotyczyła sytuacji młodzieży LGBT+ (w tej sprawie głos zabrała przedstawicielka fundacji Grow Space), a bardziej skupiła się na trudnościach związanych z problemami zdrowotnymi nastolatków – zarówno z obszaru zdrowia psychicznego, jak i neuroróżnorodności czy ograniczeń sprawności fizycznej.
Rzeczniczka praw dziecka Monika Horna-Cieślak odczytała list swojego społecznego zastępcy Jasia Gawrońskiego, 17-latka dorastającego ze spektrum autyzmu. Podkreślał m.in. znaczenie przestrzeni do nauki, przyjaznych sensorycznie szkół, w których pokoje do wyciszeń będą normą, a nie fanaberią. Apelował o tworzenie dostępnych dla wszystkich możliwości edukacji i o to, żeby różnorodność uznać za zasób, a nie kłopot.
Wątek fizycznych dostosowań pojawiał się też m.in. w wypowiedziach działaczki stowarzyszenia Precedens, która argumentowała, że spokojna, uwzględniająca neuróżnorodność szkoła powinna być szkołą bez dzwonków. – Pokolenie Z nie może być traktowane tak, jak byliśmy my i nasi rodzice, ono wymaga zmiany, nowego podejścia i nowych zasad gry – podkreślała przedstawicielka Polskiej Rady Organizacji Młodzieżowych. Z kolei sami uczniowie wielokrotnie mówili o znaczeniu nauczycieli, konieczności ich dowartościowania i o tym, że też potrzebują przestrzeni i wolności sposobu pracy z uczniami, bo nie da się różnorodności zmieścić w jednej podstawie programowej.
Żeby nie wychować skłóconego pokolenia
Co ciekawe, przede wszystkim z ust starszych uczestników dyskusji, jak pedagodzy i profesorzy Barbara Smolińska-Theiss i Marek Konopczyński, padały najdalej idące pytania, np. o to, czy podstawa programowa w ogóle musi istnieć? Uczniowie, wśród nich przedstawiciele Parlamentu Młodych, mówili raczej o potrzebie zmian w jej zakresie i formule. Proponowali, żeby częścią codzienności stało się wychodzenie poza szkoły – na wycieczki do Sejmu, Senatu, ale też do jednostek samorządu czy np. laboratoriów – żeby w zamknięciu nie uczyć się teorii, tylko obserwować, jak w praktyce podejmowane są decyzje w ich sprawach albo jak może wyglądać ich przyszła praca.
Przedstawiciel młodzieżowej rady miasta Tarnowa zauważał, że kwestia ograniczenia prac domowych czy nawet wyrzucenia ze średniej ocen z niektórych przedmiotów to nie są najważniejsze sprawy. – Mamy nadzieję, że szkoła nie będzie już miejscem, w którym uczeń służy tylko do oceniania, ale gdzie uczy się rozpoznawania, kształtowania i wyrażania własnych opinii. To powinno być centrum podstawy programowej, koniecznym, by uniknąć wychowania następnego skłóconego pokolenia, dzielącego się na „my” i „wy”.
Wiceminister edukacji Paulina Piechna-Więckiewicz podkreślała, że ambicją nowego MEN jest upodmiotowienie wszystkich uczniów. Dlatego rozwijana ma być edukacja włączająca – w szkołach powszechnych, specjalnych, w szpitalach i ośrodkach wychowawczych. Solennie zapewniała też, że zapowiedziane okrawanie podstawy programowej będzie szeroko konsultowane. Wtórowała temu wicemarszałek Monika Wielichowska, obiecując, że pierwsze takie spotkanie w Sejmie, w którym młodzi są gospodarzami, wyrażają oczekiwania, a dorośli uczestniczą w roli słuchaczy, nie będzie ostatnie.
I oby tak właśnie się stało, bo widać, jak bardzo młodzi ludzie chcą rozmawiać i jak dobrze potrafią to robić (naprawdę to zdumiewa, zważywszy na warunki, w których byli wychowani przez ostatnich kilka lat). Nie można tego zignorować. O to też właśnie musi chodzić w zmianie podstawy programowej – żeby na rozmowę w szkole był czas. To oprócz apelu o upodmiotowienie i niezmarnowanie powstałych nadziei najważniejszy wniosek z konferencji.