Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Kto dehumanizuje wyborców PiS, a kto się wstydzi Polski. Jak zasypać potężne plemienne podziały?

Lublin Lublin Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
Czy zwolennicy władzy i opozycji będą w stanie w przewidywalnym czasie porozumieć się i zaakceptować? Wyniki naszych badań nie napawają optymizmem – mówi dr hab. Prof. IP PAN Marta Marchlewska.
dr Marta Marchlewska z PANmat. pr. dr Marta Marchlewska z PAN

JOANNA PODGÓRSKA: Naukowcy z PAN przebadali tę samą grupę respondentów tuż przed i tuż po 15 października. Już w pierwszym badaniu okazało się, że najsilniejszą tendencję do dehumanizowania przeciwników politycznych mają zwolennicy ówczesnej opozycji. Dlaczego? Po osobach o lewicujących poglądach można by się spodziewać raczej empatii.
MARTA MARCHLEWSKA: To nie było zupełne zaskoczenie, bo podobny wynik pojawiał się już wcześniej w różnych badaniach, m.in. dr Pauliny Górskiej z Uniwersytetu Warszawskiego. Nam się udało ten wynik powtórzyć cztery lata później. Trend dotyczący zwolenników Platformy Obywatelskiej i jej koalicjantów do dehumanizowania wyborców PiS jest kontrowersyjny i wzbudza poruszenie. Skąd to się bierze? My to tłumaczyliśmy tym, że ta grupa była bardzo długo lekceważona, a czasem wręcz atakowana przez rządzących. Stosowano wobec niej retorykę obfitującą w różne negatywne sformułowania, choćby takie, kto ma prawo definiować się jako pełnoprawny Polak czy Polka. Osoby, które nie popierały PiS, były marginalizowane, wykluczane ze wspólnoty narodowej. Negatywne emocje związane z tą sytuacją, ciągłym poczuciem, że władza jest nie tylko obojętna na nasze potrzeby, ale wręcz próbuje nas skrzywdzić, odbiły się na postawach wobec osób, które ją popierają. Niemniej jest to trochę przerażające, bo my nie badaliśmy dehumanizowania polityków, ale tych, którzy na nich głosują. To pokazuje skalę polaryzacji społecznej.

Jak się bada stopień dehumanizacji?
Sposobów jest wiele. U nas osoby badane dostały grafikę z różnymi stadiami ewolucji – od sylwetki, która ewidentnie należy do Homo sapiens sapiens, aż po obrazek wprost przypominający małpę. Na tej skali osoba badana ma wskazać, gdzie sytuuje swoich politycznych oponentów. Im mniej cech ludzkich, a więcej zwierzęcych, tym większy stopień dehumanizacji.

Można powiedzieć: element animalny.
Można, cytując „klasyka”. „The Ascent of (Hu)Man scale” to bardzo znany sposób pomiaru w psychologii społecznej, używany w wielu pracach międzynarodowych. Myśmy też na nim bazowali.

Dehumanizacja wyborców PiS. Było, minęło?

Co się zmieniło po wyborach?
Wśród zwolenników obecnej władzy stopień dehumanizacji wyborców PiS politycznych istotnie spadł. To z całą pewnością efekt zwycięstwa i wyjścia z sytuacji ciągłego bycia w od kilku lat przegrywającej grupie, która nie ma nic do powiedzenia.

To znacząca zmiana czy drobna korekta?
Jeśli weźmiemy pod uwagę, że badania były prowadzone tuż przed wyborami i tuż po nich, możemy uznać, że to znaczący efekt. Postawy zmieniły się bowiem w bardzo krótkim czasie. Pytanie, czy ten trend się utrzyma. To zmiana pozytywna, ale stopień dehumanizacji wyborców PiS przez wyborców PO, ale i dehumanizacji wyborców PO przez wyborców PiS, i tak jest wyższy niż ogólny stopień dehumanizacji innych grup obcych, np. uchodźców z Afryki czy Azji.

I to było dla nas zaskakujące, bo wydawałoby się, że uchodźcy są od nas bardziej oddaleni w sensie psychologicznym. Na pewno spotkaliśmy w swoim życiu więcej osób, które mają inne poglądy polityczne, niż uchodźców. Jak to możliwe? W psychologii mamy hipotezę kontaktu, która mówi, że jeżeli mamy kontakt z przedstawicielami jakiejś grupy, to postawy wobec niej są bardziej pozytywne. Z drugiej strony według Allporta (1954) istnieje szereg warunków, które powinny zostać spełnione, by kontakt międzygrupowy redukował wrogość. Mowa o równym statusie grup, codziennej współpracy, wspólnych celach i – co w szczególności istotne – wsparciu władzy i prawa dla tegoż kontaktu. Rzec można, że klimat polityczny nieszczególnie sprzyja kreowaniu tych warunków.

A czy coś zmieniło się pod tym względem, jeśli chodzi o elektorat PiS?
Jeśli chodzi o stopień dehumanizacji zwolenników dawnej opozycji, obecnie sprawującej władzę, nie zaszły jakieś istotne zmiany. Pytanie, co się będzie działo dalej. Badanie robiliśmy wkrótce po wyborach, gdy blisko połowa respondentów, którzy oddali swój głos na PiS, wierzyła, że ta partia będzie w stanie utworzyć jakąś koalicję rządzącą.

Wyborcy PiS też dehumanizują

Ale z waszego badania wynika, że w tej grupie wzrósł poziom tego, co Jarosław Kaczyński określa jako ojkofobię.
To ciekawa zmienna, która charakteryzowała przede wszystkim wyborców lewicy. Przed 15 października aż 10 proc. badanych w tej grupie zgadzało się ze stwierdzeniem, że „Polaków powinno się unikać”. Ten segment określiliśmy jako „zawstydzonych Polską”, którzy mają tendencję do bardzo negatywnego postrzegania członków grupy własnej i bardzo pozytywnego – grup obcych. Wśród wyborców Zjednoczonej Prawicy był to zaledwie 1 proc. Po wyborach wrogość zwolenników lewicy wobec Polaków istotnie spadła – ze wspomnianym stwierdzeniem zgodził się już tylko 1 proc. jej wyborców. Jeśli chodzi o wyborców PiS, poziom ojkofobicznych postaw nie zmienił się w istotny statystycznie sposób.

Ale w jednym z wniosków raportu piszecie, że na skutek zmiany władzy wyborcy Zjednoczonej Prawicy zaczęli bardziej negatywnie odnosić się do własnego narodu, i że stosunek do własnej grupy narodowej jest w dużej mierze zależny od tego, czy polityka w kraju współgra z ich osobistymi preferencjami.
To trochę inny wskaźnik. Dotyczy nie ojkofobii, ale dehumanizowania Polek i Polaków, badany na tej samej skali graficznej, o której wcześniej rozmawiałyśmy. I wśród wyborców PiS tendencja do mniej ludzkiego postrzegania Polaków faktycznie się nasiliła. To efekt rozczarowania wyborem, którego dokonała własna grupa narodowa.

Ojkofobię badaliśmy przy pomocy dość bezpośrednich stwierdzeń, właśnie takich, że Polaków powinno się unikać lub że stanowią zagrożenie dla wszystkiego, co dobre i moralne na świecie. Wyborcy Zjednoczonej Prawicy są na tej skali najniżej. Mimo że odwetowo zaczęli postrzegać rodaków jako nieco mniej rozumnych, niezdolnych do dokonywania właściwych wyborów. Potwierdza to inny wskaźnik – poparcia dla systemu demokratycznego. Wśród wyborców prawicy stosunek do demokracji stał się bardziej negatywny. Gdy poznali wynik wyborów, aż 26 proc. badanych z tej grupy stwierdziło, że ustrój demokratyczny prowadzi do niezdecydowania i zbyt wielu konfliktów. Przed wyborami było to 19 proc. To różnica istotna statystycznie.

Pamiętajmy, że badania odbyły się mniej więcej na przestrzeni miesiąca na tej samej grupie osób. Najbardziej sceptyczni wobec demokracji są wyborcy Konfederacji, zapewne idący za głosem swoich wieloletnich liderów. Przed 15 października ze wspomnianym stwierdzeniem zgadzało się 24 proc., a po nich ten odsetek wzrósł (również istotnie) do 36 proc.!

A czy coś się zmieniło, jeśli chodzi o stosunek do demokracji, wśród zwolenników obecnej władzy?
Retoryka samych liderów obecnej władzy wskazuje, że demokracja jest promowana i postrzegana jako coś pożądanego. Już przed wyborami wskaźniki akceptacji dla demokracji były wśród wyborców tych partii najwyższe, a po wyborach jeszcze wzrosły, zwłaszcza wśród zwolenników Koalicji Obywatelskiej i Trzeciej Drogi.

Zgubne myślenie spiskowe

Badaliście też tendencję do teorii spiskowych. Wynik wyborów miał na nią wpływ?
Tak. W polityce teorie dotyczące alternatywnej wersji wydarzeń nie są wyłącznie polską domeną. Widzieliśmy to po przegranej Donalda Trumpa w Stanach Zjednoczonych, gdy upierał się, że wybory zostały sfałszowane. I widzimy to, co się dzieje ostatnio, gdy próbuje lansować kuriozalne teorie o piosenkarce Taylor Swift, której rzekome manipulacje mają wpłynąć na wynik kolejnych.

Spodziewaliśmy się, że w Polsce będzie podobnie – przegrani będą bardziej skłonni twierdzić, że wybory zostały sfałszowane przez działającą w sekrecie grupę ludzi; że społeczeństwo nigdy się nie dowie, jaki naprawdę był wynik i kto był prawdziwym zwycięzcą. Takie myślenie spiskowe odkryliśmy w szczególności wśród grup, które przegrały. Z takimi tezami zgadzało się aż ok. 30 proc. wyborców PiS i 20 proc. wyborców Konfederacji. To w pełni zrozumiałe, biorąc pod uwagę mechanizmy psychologiczne, które kierują myśleniem spiskowym. Ono pomaga uzasadnić porażki, a wręcz im zaprzeczyć. Gdy odnosimy klęskę, nasza grupa przegrała, będziemy odrzucać rzeczywistość, próbując odnaleźć alternatywną wizję wydarzeń, bardziej dla nas korzystną.

Czy to się jakoś łączy z początkową wiarą wyborców, że PiS uda się utworzyć rząd?
Trudno powiedzieć. Myślę, że od początku czuli, że wynik wyborów jest dla nich niekorzystny, ale próbowali temu zaprzeczać. Widać to było choćby po retoryce mediów ówcześnie mocno wspierających środowiska konserwatywne. W TVP wciąż powtarzano, że na pewno się uda. Część wyborców PiS mogła w to uwierzyć. Choć z drugiej strony, jeśli prawie 30 proc. z nich była przekonana, że wybory zostały sfałszowane, musieli mieć świadomość, że raczej nie będzie dobrze. Próbowali sobie to wytłumaczyć tak, że prawda nie została ujawniona, a przewaga PiS była w istocie dużo większa.

Czy wzrost postaw spiskowych związanych z polityką może się przekładać na inne dziedziny życia? Na przykład na popularność teorii antyszczepionkowych.
Nie da się jednoznacznie stwierdzić, czy ten spiskowy sposób myślenia o polityce będzie napędzał wiarę w inne tego typu teorie. W teoriach spiskowych, które dotyczą wyborów, dla osób przegranych naturalnymi wrogami są zwycięzcy. W przypadku teorii antyszczepionkowych i im podobnych – zwykle mamy do czynienia z inną, domniemaną grupą spiskowców (np. wiara w spiski koncernów farmaceutycznych). Jednak myślenie spiskowe jest w dużej mierze podszyte niskim zaufaniem czy wręcz paranoidalnym podejściem do rzeczywistości, związanym z przekonaniem, że gdzieś czyhają sekretne grupy, które chcą nas skrzywdzić. Jeśli zaczynamy w ten sposób postrzegać rzeczywistość, to możemy zacząć w podobny sposób postrzegać także wydarzenia niezwiązane z polityką.

Zasypać plemienne podziały

Jakie rokowania, jeśli chodzi o zasypywanie plemiennych podziałów w Polsce, przynosi wasz raport?
Łatwe to nie będzie, bo te podziały są wykorzystywane i podsycane przez polityków. Nowa opozycja próbuje przekonywać, że rząd wkrótce się rozpadnie, skłócony ideowymi podziałami. Z naszych badań wynika jednak, że osoby, które głosowały na koalicjantów, mają tak naprawdę bardzo zbliżone poglądy i postawy. I rządzącym to nie rokuje źle. Te partie, mimo różnic i niuansów, mają podobną wizję Polski, a ci, którzy oddali na nie głos, taką różnorodną, zjednoczoną Polskę będą wspierać. Tu zgoda jest możliwa. Ale czy zwolennicy władzy i opozycji będą w stanie w przewidywalnym czasie się porozumieć i zaakceptować? Wyniki naszych badań raczej nie napawają optymizmem.

Z drugiej strony my – badacze i psychologowie społeczni – pracujemy nad tym, by zgoda była możliwa. W Laboratorium Poznania Politycznego Instytutu Psychologii PAN pracujemy nad tym, żeby znaleźć metody łączenia ludzi, jednoczyć ich choćby poprzez wzmacnianie poczucie bycia członkami/członkiniami jednej grupy, jaką są Polacy. Jedna ze stworzonych przez nas interwencji ujrzy światło dzienne już w maju.

Będzie to film dokumentalny „Polskość”, który realizujemy w ramach programu Nauka dla Społeczeństwa. Zaprezentujemy w nim różne odcienie polskości i perspektywy na bycie Polką/Polakiem. Pokażemy historie osób, które różni wiele cech, a zarazem łączy przywiązanie do Polski. Według naszej wiedzy jest to pierwsza tego typu inicjatywa – stworzona na kanwie badań naukowych, a jednocześnie w bardzo przystępnej formie. Mamy nadzieję, że odniesie oczekiwane rezultaty i zbliży Polaków do siebie, dając także dowód na to, jak ogromny potencjał leży dziś w naukach społecznych, tak bardzo niedocenianych przez niektórych przedstawicieli poprzedniej władzy.

***

Dr hab. Prof. IP PAN Marta Marchlewska – profesorka i wykładowczyni w Instytucie Psychologii Polskiej Akademii Nauk. Specjalistka z zakresu psychometrii i analiz danych ilościowych. W swoich projektach koncentruje się na funkcjach, jakie różne formy psychologicznych zagrożeń pełnią w sposobie postrzegania świata politycznego.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną