Społeczeństwo

Zakaz sprzedaży alkoholu na stacjach? To w Polsce kwestia życia i śmierci

Arkadiusz Jakubik w serialu „Informacja zwrotna” Arkadiusz Jakubik w serialu „Informacja zwrotna” materiały prasowe Netflix / Polityka
Gdy na polskiej ziemi antyalkoholowe postulaty poprą koalicja rządząca, PiS i biskupi, można mieć pewność, że zmieni się tej ziemi oblicze. Na bardziej trzeźwe.

Dariusz, jak to się mówi, wyszedł z domu i nie wrócił. Dlatego głos ma jego syn, Sebastian, dziś 40-letni: – Był 6 grudnia, mikołajki, rok 1998. Tego dnia tata miał się zgłosić do warszawskiego Instytutu Neurologii na odwyk. Był alkoholikiem. Mówiąc dzisiejszym językiem, był też w kryzysie psychicznym. Godzinę po wyjściu z domu, może dwie lub trzy, a od nas do instytutu było niespełna pół godziny piechotą, odebrałem telefon i usłyszałem jego głos. Zmieniony, jakby pod wpływem. Słychać było w nim jakąś rozpacz i bezradność, jakby ojciec do końca nie wiedział, gdzie jest. Chciał rozmawiać z mamą, ale jej akurat nie było. W tamtych czasach tylko on w rodzinie miał komórkę. Możliwe, że to była jego ostatnia rozmowa.

Zmienił trasę i poszedł na stację? A może kupił alkohol w otwartych tego dnia delikatesach? Był akurat weekend. Tego dziś nie wiadomo, policja nie ustaliła trasy Dariusza; został znaleziony miesiąc później w Lesie Kabackim, zamarznięty. Była przy nim butelka. Ale odtwarzanie trasy i ustalanie tego, co i gdzie kupił, dla Sebastiana nie ma dziś znaczenia. Znaczenie ma za to pytanie, co można zrobić dla żyjących – jak ograniczyć spożycie alkoholu, jego promocję i dostępność. Dla niego rachunek jest prosty: – To w Polsce kwestia życia i śmierci.

Czytaj też: Co mówią o nas ścieki? Brzydkie sekrety wyłowione z warszawskiej kanalizacji

Dobry znak, sprawa niepolityczna. Prawie

Dlatego zapowiedzi minister zdrowia Izabeli Leszczyny (PO) Sebastian słucha z nadzieją. Dotyczą m.in. zakazu sprzedaży alkoholu na stacjach benzynowych. Minister chciałaby też ograniczenia reklam piwa (którego nie obejmuje zakaz reklamowania alkoholu). Ponieważ sprawa jest delikatna, Leszczyna zastrzega, że potrzebna jest zgoda wszystkich koalicjantów.

Okazało się, że jej pomysł publicznie poparł sam były premier Mateusz Morawiecki (PiS). Nie od dziś wiadomo, że z alkoholizmem chce walczyć lewica; dwa lata temu partia Razem zaproponowała nawet trzy kroki w tej walce (po pierwsze, zakaz sprzedaży na stacjach benzynowych; po drugie, realne przestrzeganie zakazu reklamy alkoholu i zakaz sprzedawania alkoholu w promocyjnych cenach; i po trzecie, upowszechnienie dostępu do tanich, jednorazowych testów alkoholowych w sklepach i na masowych imprezach), a Anna Maria Żukowska sugerowała wtedy wycofanie ze sprzedaży „małpek” – mocnych alkoholi o pojemności do pół litra, najczęściej 100–200 ml.

Właściwie można by zmilczeć, jak poseł Suwerennej Polski Marcin Warchoł spróbował zbijać kapitał polityczny, pisząc na X: „Wiecie, że uśmiechnięta Polska zakaże sprzedaży alkoholu na stacjach benzynowych? No to już wiecie”. Aż nie chce się jednak zmilczeć reakcji, jakie otrzymał. Lekarze, publicyści i inne osoby publiczne pokazały mu w komentarzach, że być może kapitału politycznego na bronieniu sprzedaży alkoholu na stacjach zbić się nie da. To dobry znak. Sprawa jest istotna społecznie, niepolityczna. I mogłaby być taka także dla Konfederacji. Nawet jeśli na razie jeszcze dla wicemarszałka Sejmu Krzysztofa Bosaka byłoby to „uszczęśliwianie ludzi na siłę”.

Epidemia chorób alkoholowych w Polsce się rozpędza. „Zwłaszcza wśród młodych osób. Przy czym zgonów wśród kobiet z powodu alkoholowej marskości wątroby jest 10 razy więcej od początku lat 2000. Ze 170 rocznie zrobiło się prawie 1700!” – mówiła Kinga Janik-Koncewicz z Instytutu – Europejskiego Obserwatorium Nierówności Zdrowotnych na Uniwersytecie Kaliskim w rozmowie Joanny Cieśli w „Polityce”.

Tymczasem podobne zakazy istnieją w innych krajach, i to od dawna. Na przykład w sąsiedniej Litwie od czterech lat obowiązuje ustawa, która radykalnie ograniczyła dostęp do alkoholu, m.in. ustaliła godziny jego legalnej sprzedaży, podniosła granicę wieku, od którego można kupić alkohol, do 20 lat i wprowadziła całkowity zakaz jego reklamy; pić nie wolno w samochodach, na ulicach czy w parkach, a podczas masowych imprez można kupić tylko napoje zawierające do 7,5 proc. alkoholu. Zmiany poparł litewski episkopat. Gdy więc na polskiej ziemi antyalkoholowe postulaty poprą koalicja, PiS i biskupi, można mieć pewność, że zmieni się tej ziemi oblicze. Na bardziej trzeźwe.

Czytaj też: „Nie mam na to przestrzeni”. Bierna agresja w związku, w pracy i w sieci

Nieempatyczna rynkowa argumentacja

Choć Sebastian nieco powątpiewa. – Gdy kilka lat temu skrytykowałem na Facebooku pomysł budowy Muzeum Wódki na warszawskiej Pradze, bo dla mnie to promocja alkoholu, mój znajomy wykładowca z Uniwersytetu Warszawskiego zwyzywał mnie od katolickich talibów i wyrzucił ze znajomych. Ludzie są na tym punkcie przewrażliwieni, nawet, wydawałoby się, ludzie rozsądni.

Może też nieco razić „rynkowa” argumentacja Izabeli Leszczyny. Minister zdrowia powiedziała bowiem, że „skutki leczenia osób, które nadużywają alkoholu, obciążają wszystkich podatników”. Może i tak. Jednocześnie polskie państwo przez ostatnie dekady samo zaniedbywało pomoc pokrzywdzonym przez alkohol. Weźmy choćby psychoterapię. Trzy dni temu OKO.press opublikowało rozmowę Sławomira Zagórskiego pt. „Psychoterapia w sektorze publicznym powoli dogorywa”, w której o tym dogorywaniu mówiło czworo specjalistów z branży. Potrzebę psychoterapii dobrze oddał ubiegłoroczny serial Leszka Dawida na podstawie powieści Jakuba Żulczyka „Informacja zwrotna” z Arkadiuszem Jakubikiem w roli głównej.

Argument Leszczyny o oszczędzaniu państwowych pieniędzy brzmi dość paskudnie, a przynajmniej nieempatycznie, w sytuacji gdy zaniedbana przez państwo psychoterapia w zasadzie przeniosła się do sfery prywatnej. I kosztuje. Sebastian przeszedł jako DDA – dorosłe dziecko alkoholika – dwuipółletnią terapię na NFZ 20 lat temu. Inni takiego szczęścia nie mają.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Gra o tron u Zygmunta Solorza. Co dalej z Polsatem i całym jego imperium, kto tu walczy i o co

Gdyby Zygmunt Solorz postanowił po prostu wydziedziczyć troje swoich dzieci, a majątek przekazać nowej żonie, byłaby to prywatna sprawa rodziny. Ale sukcesja dotyczy całego imperium Solorza, awantura w rodzinie może je pogrążyć. Może mieć też skutki polityczne.

Joanna Solska
03.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną