Była nieznana w Wielkiej Brytanii, dziś jest nieznana w całej Europie – tak komentowano wybór Catherine Ashton na szefową unijnej dyplomacji. Ta nominacja zaskoczyła wszystkich, także ją samą. W Brukseli zaczynał się właśnie szczyt przywódców państw UE, a ówczesna brytyjska komisarz ds. handlu wybierała się, jak co weekend, na dworzec, by złapać pociąg Eurostar do Londynu. I nagle dostała esemesa. Cała jej ekipa, wspomina jeden ze współpracowników, zasiadła przed telewizorem, by usłyszeć oficjalne potwierdzenie. Potem trzeba było załatwić przepustkę, by Brytyjka mogła wejść na posiedzenie Rady Europejskiej. „Kto? Jaka Ashton?” – dopytywał urzędnik w recepcji. Nie obeszło się bez kontroli dokumentów.
Urodziła się w robotniczej rodzinie w Upholland, angielskiej wsi w hrabstwie Lancashire nieopodal Manchesteru. Uczyła się tam w technikum górniczo-technicznym, zanim skończyła socjologię w Bradford College w Londynie. – Z dumą podkreśla, że jest pierwszą kobietą w rodzinie, która zdobyła wyższe wykształcenie – mówi osoba z jej otoczenia. Nie wypiera się swych korzeni, do dziś utrzymuje kontakty ze znajomymi z Upholland. Tytuł szlachecki i dożywotnie parostwo dostała w 1999 r. od Tony’ego Blaira, co złośliwcy tłumaczą znajomościami jej męża, znanego dziennikarza i lewicowego intelektualisty Petera Kellera.
Pod ostrzałem mediów
Była tak zaskoczona unijną nominacją, że nie miała przygotowanego przemówienia na pierwszą konfrontację z prasą. Tłumaczyła, że nie zabiegała o stanowisko, ale wybrało ją jednomyślnie 27 państw.