Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Styl i pieniądze

Namaszczony Obama rusza do boju

W piątek nad ranem naszego czasu zakończyła się konwencja demokratyczna, czyli zjazd partii przed wyborami w USA, by oficjalnie namaścić Baracka Obamę na kandydata, który będzie walczyć o drugą kadencję prezydencką.

Walkę można rozumieć niemal dosłownie: bo hasło zmiany i nadziei, którym Obama się posługiwał cztery lata temu, zostało poddane trudnej próbie. Sam to, nieco przygaszony, przyznał. Z pewnością Obama – z wydatną pomocą Hillary Clinton – poprawił prestiż Ameryki w świecie po fatalnej pod tym względem prezydenturze Busha. Ale Amerykanów obchodzi bardziej wysokie 8 procentowe bezrobocie i deficyt budżetowy, na które Obama lekarstwa na nie znalazł.

Oczywiście, może się tłumaczyć najdotkliwszym kryzysem gospodarczym od 1929 r., ale wyborcy nie są studentami na seminarium z ekonomii i nie obchodzi ich analiza makroekonomiczna świata, lecz życie codzienne: dom i praca.

Konwencje są teatrami, wszystko tam jest po amerykańsku inscenizowane, żony publicznie składają deklaracje miłości i podziwu dla mężów kandydatów, owacje trwają po kilkanaście minut, wyszlifowane mowy zawierają patetyczne zdania szykowane przez zawodowych literatów. Dla przeciętnego wyborcy różnice sprowadzają się do stylu i często rodzinnych tradycji głosowania. Tu różnice stylu między obu konwencjami – republikańską i demokratyczną – najlepiej oddają siły aktorskie. Romneya wsparł starzejący się Clint Eastwood, który zaplątał się w niezbyt przemyślają scenę. Za Obamą stanęła Scarlett Johansson (ta z „Między słowami”), młoda i seksowna. Z pewnością Johansson wygrała z Eastwoodem, ale czy to zapowiedź wygranej Obamy z Romneyem? Do wyborów równe dwa miesiące. Obama na konwencji wypadł dobrze i może liczyć na doraźny skok sondażowy, jednak z Romneyem idzie do tej pory łeb w łeb.

Logika wyborcza podpowiadałaby zwycięstwo kandydata opozycji, Mitta Romneya. Kiedy opozycja ma wygrać, jak nie w kryzysie gospodarczym, pomstując na nieudolność rządu? Romney ma jednak ciężką kulę u nogi: jego znaczne pieniądze symbolizują świat bogatych, którzy kurzawkę kryzysu przechodzą suchą nogą. Jeśli Romney nie może ukryć, że korzysta z poparcia ludzi mogących wypisywać czeki po 10 mln dolarów, to Ruch Oburzonych na nierówności społeczne zyskuje dodatkową amunicję. W największym skrócie osiągnięcia Obamy podsumował jego partner, wiceprezydent Joe Biden: “Osama ibn Laden jest martwy, a General Motors żyje!” – oznajmił triumfalnie. Inaczej mówiąc – Demokraci nie są mięczakami na arenie wojskowej, a z gospodarką też sobie poradzą. Jednak dwa miesiące to w kampanii bardzo długi okres i choć stawiam raczej na Obamę, to ostrożnie.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kultura

13 najlepszych polskich książek roku według „Polityki”. Fikcja pozwala widzieć ostrzej

Autorskie podsumowanie 2025 r. w polskiej literaturze.

Justyna Sobolewska
16.12.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną