Jednak zostają
Zwolennicy niepodległości Szkocji przegrali, ale wygrał duch obywatelski
Na wiadomość o wyniku bardzo dobrze zareagował świat biznesu. Funt szterling skoczył w górę, do rekordowych poziomów (1,6 dolara). I zachodni świat polityczny, na czele z USA i UE. W czasach globalnego niepokoju Europa nie powinna się dalej osłabiać. Wyjście Szkocji z unii z pewnością zaszkodziłoby Wielkiej Brytanii, a nie wiadomo, czy i kiedy okazałoby się korzystne dla samych Szkotów i Unii Europejskiej.
Ale tylko pozornie na północy bez zmian. Referendum okazało się fantastycznym wydarzeniem obywatelskim. Cała Szkocja dyskutowała, cała Szkocja poszła do urn (frekwencja 86 proc.!). Dyskutowała zażarcie, ale bez bójek na pięści. Dyskutowała o najważniejszej sprawie publicznej: w jakim kraju chcą żyć. Fantastyczne jest także to, że ta dyskusja była wynikiem porozumienia między Edynburgiem i Londynem.
To, że referendum miało tak spokojny przebieg, jest imponującym zwycięstwem ducha obywatelskiego i demokracji liberalnej. Możemy tego Szkotom pozazdrościć. Jakże kontrastuje to z uporczywym odmawianiem prawa do referendum niepodległościowego w Katalonii przez rząd Hiszpanii.
Wynik już znamy, nie znamy skali zmian, jakie teraz przyjdą. Bo przyjdą na pewno. Nie tylko w Szkocji, która musi nauczyć się żyć z demokratycznym werdyktem, który rozczarował znaczną część głosujących. Także w Zjednoczonym Królestwie. Anglicy mogą się przecież też poczuć zawiedzeni, że Szkoci, po trzystu latach wspólnej i generalnie udanej historii, zlekceważyli dorobek tej wspólnoty. Referendum szkockie wzmoże dążenia Anglików do większej autonomii wewnątrz unii (nie mają na przykład swego parlamentu, jak Szkoci).
Z wyniku na pewno cieszy się brytyjska lewica, dla której socjaldemokratycznie i proeuropejsko nastawiona Szkocja pozostanie ratunkiem przed dominacją Partii Konserwatywnej w polityce brytyjskiej. Szkotom należy się podziękowanie nie tylko od europejskiej lewicy, lecz od wszystkich, którzy wierzą w demokrację.