Biały Dom hucznie świętował debiut Baracka Obamy na Twitterze, publikując zdjęcie prezydenta pochylonego nad smartfonem – w domyśle piszącego swój pierwszy wpis w serwisie. Ale już po chwili miny przybocznych Obamy zbladły.
Potrzeba było zaledwie kilku minut, by nowy profil zalały rasistowskie, przepełnione nienawiścią odpowiedzi. W wielu z nich prezydenta USA nazywano małpą. Ktoś przerobił słynny plakat Obamy w taki sposób, że wokół szyi miał owiniętą pętlę, a jego kark wydawał się złamany, tak jakby go właśnie powieszono. Słowo „Hope”, czyli nadzieja, zamieniono na „Rope”, czyli sznur – wylicza w obszernym artykule „New York Times”.
Amerykański dziennik zauważa, że w internecie nigdy nie brakowało obelg pod kierunkiem pierwszego czarnoskórego prezydenta kraju. Tyle że nigdy nie były kierowane bezpośrednio do niego. Ale te rasistowskie wpisy na Twitterze są inne, ponieważ Obama posiada teraz własne konto w serwisie – podkreśla „New Yotk Times”. – Bluzgi są więc kierowane bezpośrednio do niego, na oczach wszystkich”.
Hello, Twitter! It's Barack. Really! Six years in, they're finally giving me my own account.
— President Obama (@POTUS) May 18, 2015
Radosny ton pierwszego wpisu prezydenta USA – „Cześć, Twitterze! Tu Barack. Serio!” – szybko zaburzyły więc obraźliwe, często wulgarne odpowiedzi życzące Obamie chociażby rychłej śmierci. Ktoś wkleił obrazek, pokazujący Obamę za kratkami. I dopisał: „Chyba wciąż wieszamy za zdradę, czyż nie?”.
Internetowi hejterzy nie mogą się czuć jednak zupełnie bezkarni. Przynajmniej jeśli mieszkają w USA. Według „New York Timesa” pewien pisarz z Minneapolis wkrótce po opublikowaniu ryzykownej odpowiedzi na wpis Obamy został odwiedzony przez agentów Secret Service. „Ludzie mają prawo do wyrażania opinii. A my mamy prawo i obowiązek sprawdzać intencje takich osób” – tłumaczył rzecznik służb.
Generalnie jednak Biały Dom przyznaje, że nie nadąża za pojawiającymi się na Twitterze komentarzami – pozytywnymi czy negatywnymi. Zdaniem urzędników hejterzy to zaledwie drobny ułamek tych, którzy „śledzą” prezydenta – już ponad 2,3 mln osób. Tyle że jak to w internecie, oni właśnie są najbardziej widoczni.
Sam Obama w każdym razie się nie zraził. Oto ostatnie zdjęcie, które opublikował na swoim profilu:
An honor to address the Coast Guard class of 2015. Confident they'll help us meet big challenges like climate change. pic.twitter.com/1z4fteA1YJ
— President Obama (@POTUS) May 20, 2015