W przemówieniu wygłoszonym na otwarciu szczytu NATO w Warszawie przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk przypomniał uczestnikom o aksjologicznym – opartym na wartościach – wymiarze wspólnoty między Europą i Ameryką. Tusk zacytował m.in. Thomasa Jeffersona: „Gdy idzie o władzę, nie mówmy więcej, że wystarczy zaufanie wobec tego, który ją sprawuje. Skrępujcie go zatem łańcuchami konstytucji po to, by nie mógł czynić zła”.
Ciekawe, że powołując się na tę słynną maksymę o nieufności jako fundamencie władzy demokratycznej, Donald Tusk mówił o wspólnocie namysłu politycznego między Stanami Zjednoczonymi a Europą, a zwłaszcza Polską, która rzeczywiście „podążała tropem tych samych nauczycieli, inspirowały nas te same filozofie polityczne”, budując swój ustrój po przełomie 1989 roku.
Ale akurat polska komisja konstytucyjna, która przygotowywała projekt obecnej ustawy zasadniczej, nie do końca podzielała Jeffersonowskie przekonania o demokracji jako polityce nieusuwalnej nieufności. Dziś to widzimy wyraźnie: konstytucja z 1997 roku nie dysponuje żadnymi „łańcuchami”, żadnymi sankcjami wobec rządzących, którzy zdecydują się wykraczać poza jej literę lub ją groźnie nadinterpretować.
Trybunał Konstytucyjny jest ciałem na czas pokoju, bez ramienia wykonawczego (nawet o druk własnych wyroków musi się zwracać do KPRM), a według najnowszej ustawy będzie ciałem podległym, by nie powiedzieć fasadowym. Przekroczenie progu oszczędnościowego nie wywoła wycia syren i procedury „government shutdown”. Przed Trybunał Stanu wciąż powołuje polityka większość sejmowa, więc jeśli on sam do niej należy, może spać spokojnie, czego by nie zrobił…
I do tego wszystkiego doszło pomimo afer, przekroczeń uprawnień i nadużyć, jakie miały miejsce przed rokiem 1997: sprawy Olina, pierwszej „listy Macierewicza”, niewiarygodnych przypadków Stana Tymińskiego i tak dalej. Ta sama polska klasa polityczna żyła przez osiemnaście lat w złotym śnie o własnej dobrej woli. Albo też, co na jedno wychodzi, udawało jej się realizować swój interes: bycie nie do rozliczenia.
Historia ich rozliczy – westchniecie. No jasne. Tylko ta sama historia przy okazji rozliczy wielu obywateli, którzy nie mieli z tym nic wspólnego.