Raport amerykańskiego wywiadu: czego dowiedzieliśmy się o wpływie Rosji na wybory w USA
1. Decyzję podjął Władimir Putin
„Z dużą pewnością oceniamy, że prezydent Rosji Władimir Putin zlecił przeprowadzenie kampanii mającej na celu wywarcie wpływu na amerykańskie wybory prezydenckie w 2016 roku” – napisano w odtajnionej części raportu służb wywiadowczych USA.
Rosja stanowczo odrzucała oskarżenia o ingerowanie w wybory w USA.
2. Metody Rosji
Strategia wpływu na amerykańską kampanię obejmowała operacje wywiadowcze w zakresie aktywności cybernetycznej z jawnymi wysiłkami rządowych agencji, finansowanych przez państwo mediów, pośredników, a także opłacanych użytkowników mediów społecznościowych. Mówiąc inaczej: była to zmasowana kampania prowadzona jawnymi i niejawnymi metodami. W raporcie padają nazwy rosyjskich mediów propagandowych RT (Russia Today) i Sputnik oraz przykłady konkretnych publikacji w kontekście amerykańskich wyborów.
Rosja, zauważono w raporcie, podobnie jak jej radziecki poprzednik posiada historię prowadzenia ukrytej kampanii skupionej na wyborach prezydenckich w USA, poprzez wykorzystywanie oficerów wywiadu, agentów i mediów do dyskredytowania wrogich wobec Kremla kandydatów.
Ciekawostka: według raportu prokremlowcy blogerzy na wypadek zwycięstwa Clinton na wyborczą noc przygotowali kampanię oznaczoną hasztagiem #DemocracyRIP.
2. Związki z WikiLeaks i tajemniczymi stronami internetowymi
Zdaniem amerykańskich służb rosyjski wywiad wojskowy GRU wykorzystał postać Guccifer 2.0, DCLeaks i WikiLeaks, by „udostępnić publiczności i instytucjom medialnym dane zdobyte w operacji cybernetycznej”.
To, co wykradziono z komputerów Demokratów, zostało opublikowane przez portal WikiLeaks oraz na stornie DCLeaks.com oraz na blogu prowadzonym przez postać o nazwie Guccifer 2.0.
Kim jest Guccifer 2.0? Jak napisano w raporcie, podawał się on za niezależnego rumuńskiego hakera, był autorem wielu sprzecznych ze sobą oświadczeń i fałszywych informacji o swojej rzekomej rosyjskiej tożsamości. Media sugerują, że za tą nazwą kryje się więcej niż jedna osoba.
3. Rosja wolała Trumpa
„Oceniamy dalej, że Putin i rząd Rosji z czasem zaczęli ewidentnie preferować prezydenta elekta (Donalda) Trumpa” – wynika z raportu.
Ustalono, że rząd rosyjski chciał zwiększyć szanse prezydenta elekta, gdy było to możliwe, dyskredytując Hillary Clinton. W raporcie napisano, że wszystkie trzy agencje zgadzają się co do tego wniosku, z tym że FBI i CIA „silnie ufają” w tę ocenę, a NSA „umiarkowanie”.
„Kiedy okazało się, że jest prawdopodobne, że sekretarz Clinton wygra wybory, rosyjski wpływ na kampanię zaczął bardziej koncentrować się na podważaniu jej przyszłej prezydentury” – czytamy w raporcie.
W raporcie napisano ponadto, że Putin chciał dyskredytować Clinton, ponieważ jego zdaniem to ona zachęcała do protestów przeciwko jego władzy pod koniec 2011 r. i na początku 2012 r.
4. Raport nie zawiera dowodów
Odtajniona część raportu jest 25-stronicowym skrótem tajnego raportu amerykańskich służb. Nie zawiera ona konkretnych dowodów na to, że Rosja wpływała na wybory. Pełen raport został przedstawiony prezydentowi Barackowi Obamie w czwartek i prezydentowi elektowi Donaldowi Trumpowi w piątek.
5. Reakcja Trumpa
Donald Trump tuż przed spotkaniem z szefami agencji wywiadowczych stwierdził, że oskarżenia pod adresem Rosji to „polityczne polowanie na czarownice” ze strony jego przeciwników politycznych. Po spotkaniu Trump wydał oświadczenie, w którym zapewnił, że cybernetyczna ingerencja „Rosjan, Chin czy innych krajów absolutnie nie wpłynęła na wynik wyborów”, a także nie doszło do manipulacji maszynami do głosowania. Przyznał jednak, że spotkanie było konstruktywne, i zapowiedział powołanie zespołu, który w 90 dni przedstawi nowy plan walki z atakami w USA.