Świat

Ukraina zbliży się do UE czy zbrata z Rosją?

Wybór UE jako jedynego kierunku integracji dominuje wśród Ukraińców w skali kraju. Jednak przewaga tej opcji nie jest przygniatająca. Wybór UE jako jedynego kierunku integracji dominuje wśród Ukraińców w skali kraju. Jednak przewaga tej opcji nie jest przygniatająca. tgraham / Flickr CC by 2.0
Badania opinii publicznej na Ukrainie zmuszają do postawienia pytania: czy wybór geopolityczny Ukraińców jest nieodwracalny? Odpowiedź brzmi: nie.

Artykuł ukazał się w internetowym wydaniu Nowej Europy Wschodniej

Po pierwsze, z regularnie publikowanych danych Grupy Socjologicznej Rating jasno wynika, że wybór UE jako jedynego kierunku integracji dominuje wśród Ukraińców w skali kraju. Jednak w żadnym przypadku przewaga tej opcji nie jest przygniatająca. Świadczy to o braku masy krytycznej, która mogłaby ułatwić rzeczywiste zbliżenie Ukrainy z UE.

Po drugie, do myślenia daje też wyraźnie zarysowany spadek poparcia dla kierunku europejskiego w roku bieżącym, który jako jedyny popiera 42 proc. Ukraińców – to spadek aż o 10 proc. względem marca.

Po trzecie, w skali kraju nie następuje jednocześnie wzrost poparcia dla integracji z Euroazjatycką Unią Gospodarczą Rosji, Białorusi, Kazachstanu, Kirgizji i Armenii (EUG). Wręcz odwrotnie, wektor ten notuje nawet wyraźny spadek, a w lipcu popierało go tylko 11 proc. Ukraińców.

I wreszcie po czwarte, zwraca uwagę popularność „trzeciej drogi”, a więc opcji innej niż UE bądź EUG. W ciągu ostatnich trzech lat odsetek zwolenników tego rozwiązania wzrósł trzykrotnie. Ponadto z racji bliskości wariantu odpowiedzi „Trudno powiedzieć” i „Inny kierunek” eksperci w swoich ocenach nawet je sumują. Sprawia to, że często jest uznawany za dominujący.

Czytaj także: Dlaczego Ukraińcom w 1918 roku nie udało się wywalczyć niepodległości?

Znowu polaryzacja?

Na Ukrainie różnice w poszczególnych regionach w kwestii preferowanego kierunku polityki zagranicznej były „odwiecznym” problemem. Po rosyjskiej agresji z 2014 r. wydawało się, że ostatecznie znikną. Tymczasem przywoływane badania oraz wiele innych sondaży każą zastanowić się, czy problem ten nie zaczyna powracać, choć w zmodyfikowanym wariancie.

W obwodach południowych dostrzegalne są trzy główne tendencje: jednoczesny spadek poparcia dla integracji z UE i EUG oraz dynamiczny wzrost popularności „trzeciej drogi”.

Na wschodzie kraju widać co najmniej cztery trendy. Pierwszym jest drastyczny (prawie trzykrotny) na przestrzeni ostatnich trzech lat spadek odsetka „niezdecydowanych” – czyli tych, którzy po agresji rosyjskiej rozczarowali się Moskwą, ale nie poparli kierunku prozachodniego. Drugi trend to regularny i coraz silniejszy wzrost poparcia dla integracji w ramach EUG. Trzecim jest nieznaczny wzrost popularności „trzeciej drogi”, a czwartym stałe zmniejszanie się odsetka zwolenników UE.

Na Ukrainie centralnej dominują dwie tendencje: ponadtrzykrotny wzrost odsetka zwolenników „trzeciej drogi” w ciągu ostatnich trzech lat i silnie zarysowany spadek poparcia dla integracji z UE. Centralna część kraju tradycyjnie najlepiej obrazuje trend dla całego kraju.

Wreszcie dość zaskakujące są wyniki uzyskane na Ukrainie zachodniej. Tutaj nie może być mowy o popularności integracji z EUG. Tradycyjnie najniższy jest również odsetek „niezdecydowanych”. Natomiast wyraźnie widać odpływ zwolenników UE do grupy „trzeciej drogi” – w ciągu trzech lat odsetek tych ostatnich wzrósł czterokrotnie, a szczególnie szybko nastąpiło to w roku bieżącym.

Uogólniając zatem, możemy mówić o powrocie odmienności regionalnych na Ukrainie, ale w nowym, zmodyfikowanym wydaniu. Wyraźnie widać, że obwody południowe coraz bardziej ciążą ku centrum kraju. Natomiast na wschodzie zarysowuje się wyraźna dominacja opcji prorosyjskiej.

Czytaj także: Czas na doktrynę postgiedroyciowską wobec Ukrainy

Przyczyny i skutki

Pierwszą przyczyną takich tendencji jest bez wątpienia rozczarowanie postmajdanowymi elitami, które w świadomości większości Ukraińców kojarzone są z „europejskim” wyborem Kijowa. Drugą przyczyną, ściśle związaną z pierwszą, jest zła sytuacja socjalna nad Dnieprem. Spowodowana jest ona próbami wdrażania kosztownych reform, które przecież są przedstawiane jako część integracji z UE. Trzecie źródło tych trendów to zmęczenie wojną, która jest przez znaczną część społeczeństwa słusznie uznawana za cenę wyboru UE jako kierunku integracji. Czwartą przyczyną jest brak deoligarchizacji rynku mediów, co powoduje, że środki masowego przekazu pozostają elementem gier oligarchów, a opinią publiczną łatwiej manipulować. Wreszcie, po piąte, elity w krajach UE w ostatnich latach dały Ukraińcom niemało powodów do zwątpienia w wartości europejskie, co nad Dnieprem odbijało się szerokim echem.

Z ostatecznymi ocenami należy się wstrzymać do późnej jesieni, gdy Grupa Socjologiczna Rating, a także inne ośrodki badające opinię publiczną ogłoszą kolejne wyniki pomiarów. Wówczas stanie się jasne, na ile trwałe są opisane tendencje. Niemniej już teraz warto się zastanowić, jakie mogą być następstwa tych trendów.

Po pierwsze, zarysowane odejście od europejskiego wyboru Ukraińców nie oznacza powrotu do modelu „bratnich” relacji z Rosją – na taki scenariusz nie ma praktycznie żadnych szans. Jednocześnie odrodzone odmienności regionalne powodują, że Moskwa zechce wykorzystać ten trend. O ile percepcja mieszkańców południowych obwodów coraz bardziej upodabnia się do percepcji Ukraińców zamieszkujących centrum kraju, o tyle na wschodzie notowany jest wyraźny dryf w kierunku EUG. Na Kremlu zapewne dostrzeżono tę tendencję i postanowiono ją ugruntować. Na przykład omawiany jest projekt ustawy sankcyjnej FR wobec Ukrainy, który ma uderzyć m.in. w przemysł skoncentrowany na Ukrainie wschodniej. Odbiłoby się to na sytuacji socjalnej mieszkańców i jeszcze bardziej przekonałoby ich o konieczności wznowienia współpracy z FR.

Po drugie, w zaistniałych okolicznościach wybór „trzeciej” drogi jest mile widziany w Moskwie, bo zwiększa możliwości oddziaływania na Ukrainę oraz sprzyja hamowaniu reform na modłę zachodnią. „Trzecia droga” to wzrost znaczenia populistów, brak jasnej agendy reform i trwanie w obecnym stanie – dla Kremla to obecnie jedyny (spośród realistycznych) pozytywny scenariusz kursu Kijowa. Ten wariant otwiera także Rosji szlak do pragmatyzacji relacji z Ukrainą, której ważnym ogniwem będzie odbudowa związków biznesowych – nie trzeba dodawać, że mało przejrzystych.

Po trzecie, tendencji tych nie można oceniać w oderwaniu od ważnych procesów w kraju, jakimi są wojna oraz zbliżające się wybory prezydenckie i parlamentarne – zaplanowane na wiosnę i jesień 2019 r. W kręgach eksperckich często mówi się o starciu z Rosją, że nie jest to wojna o terytorium, a o tożsamość. Zmiany w percepcji opinii publicznej, wojna i wybory – to tak naprawdę części jednej układanki. Z perspektywy Kremla ukraińskie wybory stwarzają przesłanki do zakończenia wojny na rosyjskich warunkach, a wyniki badań socjologicznych wskazują, jakich instrumentów użyć do osiągnięcia tego celu.

Przypomnę, że w koncepcji Sztabu Generalnego FR „operacja pokojowa” jest finalnym etapem wojny nowej generacji. Nie musi ona mieć cech operacji wojskowej – wystarczy, że Kijów ugruntuje wybór „trzeciej drogi”. Taki scenariusz praktycznie przekreśli europejskie perspektywy Ukrainy i niemal przekreśli reformy w tym kraju. Wówczas z każdym kolejnym miesiącem presja Kremla na Ukrainę będzie skuteczniejsza, a pole manewru tej ostatniej będzie się szybko kurczyło.

Dlatego obecne w Polsce zadowolenie faktem, że Ukraina nie wróci już do „bratnich” relacji z Rosją, jest nie do końca przemyślane. Niezwykle ważne batalie w wojnie o ukraińską tożsamość jeszcze przed nami, a wymienione wyżej tendencje wskazują, że przed Moskwą otwierają się perspektywy co najmniej zniwelowania skutków swoich agresywnych działań i stopniowej odbudowy wpływu nad Dnieprem.

Paweł Kost jest członkiem Rady Ekspertów Centrum Badań nad Armią, Konwersją i Rozbrojeniem w Kijowie. Stały współpracownik Nowej Europy Wschodniej i serwisu Defence24.pl.

Artykuł ukazał się w internetowym wydaniu Nowej Europy Wschodniej

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Gra o tron u Zygmunta Solorza. Co dalej z Polsatem i całym jego imperium, kto tu walczy i o co

Gdyby Zygmunt Solorz postanowił po prostu wydziedziczyć troje swoich dzieci, a majątek przekazać nowej żonie, byłaby to prywatna sprawa rodziny. Ale sukcesja dotyczy całego imperium Solorza, awantura w rodzinie może je pogrążyć. Może mieć też skutki polityczne.

Joanna Solska
03.10.2024
Reklama